Boeing zniszczył pas na lotnisku Pyrzowice
Samolot z powracającymi z Bejrutu polskimi żołnierzami na pokładzie, podchodząc do lądowania na lotnisku w Pyrzowicach k. Katowic, zniszczył kilkadziesiąt świateł naprowadzających maszyny na pas startowy. Nikomu nic się nie stało, ale przy złej pogodzie lotnisko przez trzy tygodnie może mieć problemy z przyjmowaniem niektórych maszyn.
28.10.2007 | aktual.: 28.10.2007 15:25
Dyrektor lotniska, Paweł Wojda poinformował, że samolot podchodził do lądowania przy złej pogodzie, a splot okoliczności spowodował, że manewr lądowania nie powiódł się tak, jak powinien. Dyrektor podkreśla jednak, że samolot pomimo uszkodzeń skołował na stanowiska postojowe na własnych silnikach.
Na miejscu są już przedstawiciele Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych - powiedział Wojda. Dyrektor dodał, że inspektorzy dokonują oględzin miejsca zdarzenia i dokumentują ślady pozostawione przez samolot. Będą one przedmiotem starannych badań. Komisja przesłucha także hiszpańskiego pilota.
Do incydentu doszło w nocy z soboty na niedzielę. Boeing 737-800 należy do hiszpańskich linii lotniczych Air Europa. Wynajęła go Organizacja Narodów Zjednoczonych do transportu żołnierzy wracających z misji pokojowej. Na pokładzie było 114 polskich żołnierzy i 11 członków załogi.
Lampy świateł podejścia, naprowadzające maszyny na pas, są różnej wysokości, od kilkudziesięciu centymetrów do ponad 10 metrów. Podchodząc do lądowania maszyna zeszła zbyt nisko, kadłubem, silnikami i skrzydłami ścinając lampy na odcinku ok. 870 metrów - powiedział rzecznik podkatowickiego portu, Cezary Orzech.
Mimo to samolot bezpiecznie wylądował. Pasażerowie słyszeli towarzyszący urywaniu lamp łomot, ale nie odczuli tego. Prawdopodobnie minie kilka tygodni, zanim będzie mogła odlecieć. Blacha samolotu jest pognieciona, maszyna ma m.in. potłuczone światła.
Samolot zniszczył w sumie kilkadziesiąt świateł, zarówno typu flash (migających), jak i kierunkowych. W niedzielę rano trwało jeszcze precyzyjne szacowanie szkód. Po incydencie trzeba było także sprawdzić, czy na pasie nie leżą elementy uszkodzonych lamp lub hiszpańskiego samolotu, mogące zagrażać innym maszynom. Lądujący jako następny samolot linii Wizz Air musiał krótko czekać w powietrzu.
Według przedstawicieli portu, ze strony służb lotniskowych cały proces lądowania prowadzony był prawidłowo, a okoliczności i przyczyny incydentu wyjaśni komisja ds. badania wypadków lotniczych. Była mgła, ale widoczność pozwalała na lądowanie. Przedstawiciele lotniska nie chcą dywagować, czy przyczyną był błąd pilota. Lotnisko jest ubezpieczone z tytułu podobnych zdarzeń.
Niesprawność świateł naprowadzania oznacza, że lotnisko straciło na jakiś czas ważny element systemu nawigacyjnego, pogarszając tym samym swoją kategorię lotniczą. Przy złych warunkach pogodowych nie wszystkie samoloty będą mogły lądować.
Jak dotąd incydent nie spowodował opóźnień samolotów ani innych perturbacji w pracy portu. Jednak zamówienie u fińskiego producenta i instalacja nowych lamp potrwają nawet do trzech tygodni, co przy częstych jesienią mgłach może oznaczać problemy z lądowaniem niektórych maszyn.