Błochowiak przyjmuje luksusowe prezenty
"Fakt" pisze, że Anita Błochowiak nie ma
wstydu przyjmować luksusowych prezentów. Dziennik informuje, że
przyłapał ją, oferując jej za darmo najnowszy telefon komórkowy.
Nie tylko zgodziła się go wziąć, ale i przystała na kryptoreklamę -
zgodziła się używać aparatu podczas pracy kamer fotoreporterów!
We wtorek późnym popołudniem dziennikarze "Faktu" dzwonili do posłów, proponując im za darmo luksusowy telefon. Wyposażony w kamerę, dyktafon, dostęp do internetu... Mają go testować, a po trzech miesiącach stanie się ich własnością. Gazeta przedstawiła się jako dystrybutor tych urządzeń. Posłowie kolejno odmawiają.
A co mówi Anita Błochowiak, słynna "tropicielka" afery Rywina? No dobrze. Jestem zainteresowana. Umówmy się na 10 w Sejmie. Dziennik relacjonuje, że Anicie Błochowiak tak zależało na nowym telefonie, że wyszła z posiedzenia sejmowej komisji.
W restauracji przez kilka minut reporter "Faktu" rozpływał się nad zaletami telefonu. W końcu, zanim wyjął pudełko, padło pytanie: Czy moglibyśmy oczekiwać od pani korzystania z naszego telefonu podczas pracy kamer i fotoreporterów?
Hmm, no dobrze - odpowiedziała Błochowiak. Ale kilka sekund później, gdy odpakowywała pudełko, jej chciwość została ukarana. W środku był telefon, ale zabawkowy. Gazeta kupiła go za 30 zł. Błochowiak się wściekła. Wyciągnął mnie pan z komisji - grzmiała.
Jednak oburzenia poseł SLD nie podziela szef tej partii, Krzysztof Janik - informuje "Fakt". W pewnym wieku i na pewnym etapie rozwoju umysłowego ludzie powinni wiedzieć co jest dobre a co złe - mówi.
Choć Błochowiak dostała zabawkowy telefon, to sprawa nie jest śmieszna. Pokazuje bowiem, jak chciwi na błyskotki bywają niektórzy polscy posłowie. I jak łatwo ich kupić. - stwierdza "Fakt".