Blisko 30 zabitych, 118 rannych w polskiej strefie stabilizacyjnej
Dwadzieścia siedem osób zginęło, a 118
zostało rannych w poniedziałek rano w podwójnym zamachu
samobójczym w mieście Hilla, w strefie stabilizacyjnej, za którą
odpowiada dowodzona przez Polskę wielonarodowa dywizja Centrum-
Południe.
Informację o liczbie ofiar podało irackie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych w Bagdadzie. Według policji w Hilli, dwaj samobójcy w odstępie kilkudziesięciu sekund zdetonowali ukryte pod ubraniem ładunki wybuchowe.
Jak podała policja, pierwszy kamikadze wysadził się w powietrze w tłumie prawie 500 byłych komandosów sił policyjnych, którzy zebrali się przed siedzibą władz, aby protestować przeciwko rozwiązaniu ich jednostki. Gdy po wybuchu ludzie zaczęli się rozbiegać, pojawił się drugi kamikadze i zdetonował swój ładunek.
Wcześniej informowano, że pierwszy napastnik wysadził się w powietrze w gromadzie rekrutów czekających na badania lekarskie, a drugi w tłumie policjantów, którzy domagali się podwyżki płac.
Iracka policja i wojsko otoczyły kordonem miejsce zamachów. Z bazy dywizji Centrum-Południe w Hilli wysłano tam polskie jednostki szybkiego reagowania oraz dwa zespoły medyczne.
Trudno policzyć zabitych, bo ciała są porozrywane na kawałki- powiedział jeden z Irakijczyków obecnych na miejscu zamachu. - Oby Bóg pokarał tych, którzy to zrobili.
Do zamachu przyznało się w internecie irackie skrzydło Al-Kaidy, kierowane przez jordańskiego terrorystę Abu Musaba Zarkawiego.
Hilla leży 95 km na południe od Bagdadu.
Poprzednio do krwawego zamachu w Hilli doszło 28 lutego, kiedy w eksplozji samochodu pułapki zginęło na miejscu blisko 170 osób, a w szpitalu zmarło z ran kolejnych 40 ofiar wybuchu.
Od zatwierdzenia nowego rządu irackiego 28 kwietnia rebelianci nasilili ataki, zabijając ponad 700 Irakijczyków, a także około 70 amerykańskich wojskowych.
Tomasz Sosnowski