ŚwiatBlaira krytykują nawet "swoi"

Blaira krytykują nawet "swoi"

Część najstarszych i najbliższych współpracowników brytyjskiego premiera Tony'ego Blaira z Partii Pracy krytykuje jego postępowanie i odmawia dalszego poparcia dla jego przywództwa - napisał w dziennik "The Guardian".

09.08.2004 | aktual.: 09.08.2004 13:35

Uważają oni, że Blair naraża na niebezpieczeństwo zdolność partii do utrzymania się na politycznym rynku, przyczynia się do erozji zaufania do polityków i sprawia, że oferta polityczna Partii Pracy w coraz mniejszym stopniu różni się od tej proponowanej przez opozycyjną Partię Konserwatywną - informuje londyński dziennik.

Ta ostra ocena pojawiła się we wpływowym czasopiśmie Partii Pracy "Renewal", które przez długi czas wspierało Blaira, i na łamach którego regularnie pisują ministrowie i deputowani laburzystowcy.

Artykuł wstępny autorstwa Neala Lawsona i Paula Thompsona, dotychczas sprzyjających premierowi intelektualistów, może wywołać niepokój na Downing Street, choćby ze względu na wpływ na morale w partii - ocenia "The Guardian".

"Hierarchia partyjna nie zdaje sobie sprawy, jaki kryzys przechodzi ugrupowanie. Dominujące uczucie wśród elektoratu to nawet nie fakt, że nie ma właściwie różnic między dwoma głównymi partiami. Chodzi raczej o to, że po dwóch kadencjach u władzy z poparciem dużej większości Partia Pracy nie pokazała wcale nowej jakości rządzenia i że dwa główne ugrupowania nie zachowują się wcale inaczej, kiedy są u władzy. Co gorsza, nasza demokracja przechodzi erozję, nie ma nowych twarzy w polityce i zaufanie do polityków jest cały czas niskie" - piszą krytycy Blaira.

"Stawką jest teraz nie gwałtowna chęć wygrania trzecich wyborów z kolei, ale zdolność utrzymania partii na rynku" - dodają. Ich zdaniem, te poglądy podziela wielu członków i sympatyków Partii Pracy, uznając, że Blair bardziej koncentruje się na marginalizowaniu Partii Konserwatywnej, niż na transformacji Wielkiej Brytanii.

"Myśleliśmy, że Blair otworzy nowe horyzonty, nada nowy kształt i odnowi oblicze demokracji socjalnej. Myliliśmy się. Stopniowo ta złożona na początku obietnica rozmywała się i staje się oczywiste, że nie ma sensu czekać na lepszego Blaira" - uważają Lawson i Thompson. Ich zdaniem, należy skłonić ministra skarbu Gordona Browna, by przedstawił swoją koncepcję rządzenia. "Sukcesy socjalne tego rządu to bez wątpienia zasługa Browna" - oceniają.

Bardzo krytycznie oceniają też szkody, jakie wizerunkowi partii wyrządziła wojna w Iraku. "Angażując się w wojnę, lewica spaliła tak wielki kapitał polityczny, że jej druga kadencja będzie postrzegana głównie przez pryzmat tej wojny. W tej chwili nie ma żadnych zasadniczych powodów, dla których warto było do niej przystąpić. Nie ma broni masowego rażenia, kraj, region i świat nie są dzięki tej wojnie bezpieczniejsze, życie ludzi w Iraku również nie, i pozostaje otwarte pytanie, czy będzie ono lepsze".

"Odpowiedzialność za to spada przede wszystkim na Blaira, który wmanewrował niechętną tej wojnie partię i ludzi w udział w konflikcie. To tragiczne, że Blair wciąż wierzy, że jeśli tylko wytłumaczy nam to wszystko jeszcze raz, zrozumiemy. Tony, informacja dotarła do nas, ale jej nie akceptujemy. Irak to fundamentalne nadużycie zaufania, demonstracja arogancji i strategiczny błąd, za który płaci partia jako całość" - oceniają krytycy Blaira.(ab)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)