Błąd w sztuce lekarskiej?
Dorota Włodarska twierdzi, że jej mąż Adam
zmarł, bo lekarz pogotowia ratunkowego popełnił błąd. Uważa, że
gdyby postawił właściwą diagnozę i zabrał chorego do szpitala,
można by mu uratować życie. Postępowanie w tej sprawie prowadzi
Prokuratura Rejonowa Łódź-Polesie - informuje "Express
Ilustrowany".
Około godz. 1.50 mąż obudził się z potwornym bólem w klatce piersiowej, który ciągle się nasilał - mówi Dorota Włodarska. Natychmiast zadzwoniłam po pogotowie. Pani doktor po zbadaniu męża stwierdziła, że nie są to dolegliwości sercowe, ale raczej bóle mięśni. Dostał zastrzyk, po którym miały ustąpić. Tak się jednak nie stało. Mąż był w coraz gorszym stanie. Zaczął się trząść i charczeć. Znów wezwałam karetkę. Kolejny lekarz reanimował męża, ale nie zdołał uratować mu życia - opowiada.
W pogotowiu ratunkowym twierdzą, że lekarka, która jako pierwsza przyjechała do Adama Włodarskiego, wykonała wszystkie niezbędne czynności, m.in. zrobiła EKG. Jego wynik nie wskazywał na chorobę serca i ciężki stan chorego.
To zmyliło lekarkę- mówi dr Janusz Morawski, zastępca dyrektora Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego w Łodzi.__ Tymczasem wynik badania EKG nie jest rozstrzygający. Jak wynika z doświadczenia, nie można na nim polegać. Gdy rozpoznanie jest trudne, wymaga wykonania skomplikowanych badań w szpitalu, gdzie powinien trafić pacjent.
Dyrekcja WSRM skierowała sprawę do rzecznika odpowiedzialności zawodowej w Okręgowej Izbie Lekarskiej, który oceni, czy doszło do popełnienia błędu w sztuce lekarskiej. Od tej opinii i decyzji prokuratury uzależnione jest dalsze postępowanie w tej sprawie. (PAP)