Błąd lekarski kosztował życie? Rusza proces chirurga
Przed Sądem Rejonowym w Lublinie rozpoczął się proces chirurga Krzysztofa J., oskarżonego o nieumyślne spowodowanie śmierci pacjenta przez zaniedbanie. Według prokuratury lekarz błędnie zdecydował o wypisaniu 41-letniego Marka I. do domu. Kilka godzin później pacjent zmarł. Lekarz, chirurg ze szpitala klinicznego w Lublinie, nie przyznaje
się do winy.
Ciężko pobity, pijany, Marek I. został przywieziony na izbę przyjęć w maju 2007 r. Trafił do szpitala około północy, gdy dyżur pełnił Krzysztof J. Nie stwierdził on żadnego zagrożenia dla życia pacjenta. Marek I. został wypisany i przewieziony karetką do domu. Tam zmarł.
Sekcja zwłok wykazała, że jego śmierć nastąpiła z powodu krwotoku do jamy brzusznej, który spowodował niewydolność krążeniowo- oddechową. Marek I. miał m.in. obrażenia głowy i obustronnie połamane żebra.
Krzysztof J.wyjaśnił przed sądem, że pacjent został przywieziony z urazem głowy. Dodał, iż wcześniej lekarz pogotowia stwierdził m.in., że ma on miarowe tętno, jest przytomny. Wykonano badania dotyczące tych urazów - m.in. prześwietlenia i tomografię głowy. Przebadali go też neurolog i laryngolog.
Oskarżony zeznał, że po badaniu brzucha i klatki piersiowej nie stwierdził urazów. Według Krzysztofa J., tak liczne złamania żeber - jakie stwierdzono po śmierci u Marka W. - powodują ciężką niewydolność oddechową widoczną są nawet dla laika, także wtedy, gdy pacjent jest pijany.
Zdaniem oskarżonego chirurga takich urazów w chwili przywiezienia na izbę przyjęć i w trakcie pobytu w szpitalu pacjent nie miał. Podkreśla, że pacjenta oglądało w sumie czterech lekarzy.
Dodał, że gdy pytał pacjenta, czy nie cierpi na jakieś choroby, ten nie chciał o nich mówić. Jak podkreślił, dopiero z akt sprawy dowiedział się, że Marek W. kilka miesięcy wcześniej był hospitalizowany i miał wiele schorzeń mających związek z chorobą alkoholową.
Żona zmarłego Marka W. zeznała, że mąż przywieziony ze szpitala był w fatalnym stanie, nie było z nim kontaktu, jęczał z bólu, nie mógł chodzić o własnych siłach, więc sanitariusze położyli go na łóżku. Powiedziała też, że widziała na plecach męża siniaki. Według niej nie mógł się tych obrażeń nabawić w domu - po przywiezieniu ze szpitala leżał w łóżku, był bardzo słaby.
Kobieta zeznała, że ma żal do lekarza dyżurującego. Uważa, że zlekceważył jej męża, ponieważ ten był pijany.
Krzysztofowi J. grozi kara do 5 lat więzienia.