Biegły: godzina stwierdzenia zgonu to nie godzina rozpoczęcia reanimacji
Każdy lekarz powinien posiadać wiedzę na temat przeprowadzania zabiegów przywracających podstawowe czynności życiowe - zeznał w głośnym procesie "łowców skór" biegły z zakresu anestezjologii i intensywnej terapii prof. Wojciech Gaszyński. Nie dopuszcza on możliwości, żeby lekarz jako godzinę stwierdzenia zgonu uznał czas przed rozpoczęciem reanimacji.
29.11.2005 | aktual.: 30.11.2005 00:08
W procesie toczącym się przed Sądem Okręgowym w Łodzi na ławie oskarżonych zasiadają dwaj b. sanitariusze i dwaj b. lekarze pogotowia. Jeden z lekarzy Paweł W. w wyjaśnieniach w prokuraturze mówił, że wpisywał do karty zleceń wyjazdu godzinę stwierdzenia zgonu reanimowanego pacjenta, jako czas rozpoczęcia resuscytacji. Przed sądem zmienił swoje wyjaśnienia, bo jak utrzymuje, "mylił się w tej sprawie".
Zeznający prof. Gaszyński jest wojewódzkim konsultantem ds. anestezjologii i intensywnej terapii, autorem wielu publikacji z zakresu stanów zagrożenia życia. Jako szef katedry Anestezjologii i Intensywnej Terapii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi jest autorem opinii na temat przypadków zgonów objętych aktem oskarżenia.
Biegły zeznawał m.in. na temat standardów obowiązujących przy przeprowadzaniu resuscytacji, czyli zabiegów przywracających podstawowe czynności życiowe. Jego zdaniem, nie można traktować tego jako pomyłki, "ale jako próbę bronienia się w konkretnych przypadkach i tłumaczenia zapisów w dokumentacji".
Według niego, nie można jednoznacznie określić, jak długo powinny trwać czynności resuscytacyjne. Zdaniem prof. Gaszyńskiego, jeżeli zdarzenie dotyczy człowieka zdrowego, to decyzja o zaprzestaniu tych czynności powinna być podjęta dopiero w szpitalu. Na miejscu zdarzenia decyzję taką można podjąć, jeżeli pacjent jest osobą ciężko chorą. Według niego, ogólnie przyjęto, że jeżeli działania nie przynoszą efektów, to po pół godziny można odstąpić od resuscytacji.
W jego ocenie, bardzo ciężka i stresująca praca w pogotowiu przekłada się na znaczną niedbałość w wykonywaniu czynności i niestaranność w dokumentacji pogotowia. Biegły ma przed sądem wypowiedzieć się jeszcze na temat poszczególnych przypadków zgonów pacjentów.
Odpowiadający przed sądem dwaj b. sanitariusze oskarżeni są o zabójstwo pięciu pacjentów, a lekarze - o narażenie łącznie 14 pacjentów na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i nieumyślne doprowadzenie do ich śmierci. Całej czwórce zarzuca się przyjmowanie pieniędzy od firm pogrzebowych za informację o zgonach. Byłym sanitariuszom grozi dożywocie, lekarzom odpowiadającym z wolnej stopy - do 10 lat więzienia.