Biegli czekają na dowody. Nie można zakończyć śledztwa ws. katastrofy smoleńskiej
Śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej utknęło w martwym punkcie. Biegli nie chcą wydać opinii bez pełnego dostępu do oryginalnych dowodów - szczątków tupolewa oraz zapisów parametrów lotu zarejestrowanych w czarnych skrzynkach - czytamy w "Rzeczpospolitej".
Gazeta przypomina, że do tej pory prokurator generalny Andrzej Seremet przekonywał, że bez wraku i oryginałów czarnych skrzynek da się zakończyć śledztwo. Według informacji "Rzeczpospolitej" kłopoty prokuratury zaczęły się wraz z powołaniem zespołu biegłych, który miał wydać kompleksową opinię ws. śledztwa smoleńskiego. Prawdopodobne były dwa warianty: uznanie katastrofy za zwyczajny wypadek i zakończenie śledztwa lub postawienie przed sądem odpowiedzialnych za przyczynienie się do katastrofy (gdyby biegli uznali, że winę ponoszą także osoby trzecie).
Z informacji do których dotarła "Rzeczpospolita" wynika, że podczas przygotowywania opinii doszło jednak do konfliktu między biegłymi a prokuraturą. Biegli nie chcą przygotować kompleksowej opinii do czasu, aż będą mieli swobodny dostęp do wraku tupolewa oraz czarnych skrzynek.
Pytany o tę sprawę ppłk Janusz Wójcik z Naczelnej Prokuratury Wojskowej w informacji przesłanej „Rzeczpospolitej" przyznał, że "do czasu zgromadzenia pełnego materiału dowodowego wydanie opinii kompleksowej nie będzie możliwe". Podkreślił także, że poza wrakiem i czarnymi skrzynkami prokuratura czeka także na pełną dokumentację dotyczącą lotniska w Smoleńsku.
W grudniu w Warszawie szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow oświadczył, że wrak samolotu Tu-154M zostanie zwrócony Polsce w chwili, gdy zakończy się śledztwo, co może nastąpić w kwietniu 2014 roku.
Z kolei premier Donald Tusk podkreślał wtedy, że zwrot wraku tupolewa "nie może być w żaden sposób warunkowany jakimikolwiek oczekiwaniami ze strony Rosji, co do przebiegu czy efektu polskiego śledztwa".
* Źródła: Rzeczpospolita, PAP*