ŚwiatBici i poniżani jeńcy czeczeńscy

Bici i poniżani jeńcy czeczeńscy

"Wysiadać! Biegiem k... do wagonu" - głos rosyjskiego strażnika ginie na słabej jakości taśmie, jednak poszczególne słowa łatwo dosłyszeć. Półnadzy czeczeńscy więźniowie zeskakują z ciężarówki na ziemię, chwytają strzępy ubrań i wsiadają do stojącego na torach wagonu.

26.05.2004 | aktual.: 26.05.2004 18:25

W pewnym momencie z ciężarówki, pełnej transportowanych Czeczenów, więźniowie zaczynają wynosić zakrwawione trupy, łącznie 13 ciał. W samochodzie przewożono po 35-40 osób; nie wiadomo czy zmarli od ran, czy podusili się w ścisku. Na ciężarówce napis "MJu" - Ministerstwo Sprawiedliwości Federacji Rosyjskiej. Część ludzi w mundurach to członkowie sił specjalnych podległych ministerstwu.

W jednej z ciężarówek martwych jest blisko jedna trzecia więźniów. Strażnik mimochodem podchodzi do leżących zwłok, nogą przewraca jedno z ciał. Upewnia się, że wszyscy nie żyją. W oddali scenie przeładowywania więźniów towarzyszą rozmowy; gdy jeden z Czeczenów, półprzytomny, nie może trafić do wagonu, słychać śmiechy.

Akcja trwa 28 minut. Ofiary to czeczeńscy bojownicy, podwładni komendanta Rusłana Giełajewa, którzy uwierzyli siłom rosyjskim i poddali się w otoczonej wsi Komsomolskoje, gdy obiecano im amnestię. Formalnie udzielono im jej, jednak zamiast na wolność wszyscy trafili do rosyjskiego aresztu w Czernokozowie. Kaseta, która przedstawia przewożenie ich do aresztu, zawiera zapewne ich ostatnie zdjęcia.

Na taśmie zachowała się data, 21 marca 2000 roku. Prawie pół roku od rozpoczęcia drugiej wojny w Czeczenii, miesiąc po upadku Groznego i pięć dni przed wyborami prezydenckimi w Rosji. Wygra je w pierwszej turze Władimir Putin. Tym, co przynosi mu gigantyczną popularność, jest właśnie wojna w Czeczenii, która wówczas wygląda na łatwe zwycięstwo.

Nagranie, udostępnione przez skruszonego współuczestnika zbrodni, ujrzało światło dzienne dopiero teraz, gdy jeden z Rosjan uczestniczących w akcji przekazał ją opozycyjnej "Nowej Gaziecie", znanej ze sprzeciwu wobec wojny.

"Rodzinom znany jest los tylko trzech spośród 72 amnestionowanych (w Komsomolskoje). Część z nich uważa się za zaginionych, wśród nich są osoby znajdujące się na liście centrum obrony praw człowieka 'Memoriał'. Większość zginęła i nawet bliscy ich nie szukają" - twierdzi dziennikarka "Nowej Gaziety" Anna Politkowska.

Pociąg z Czeczenami jest gotowy do odjazdu. 60 osób, które przeżyły "rozładunek", zostało stłoczonych w środku, a ile z nich dojedzie żywych do miejsca przeznaczenia, nie sposób określić.

"Nowaja Gazieta" twierdzi, że w areszcie w Czernokozowie, dokąd trafią, zginą, a inni więźniowie będą wynosić ich ciała.

"Kasetę przekazał człowiek, który brał udział w transporcie więźniów. Dziś ma zaledwie dwadzieścia parę lat, ma już za sobą alkoholizm, leczenie z narkomanii i próby zapomnienia o tym, co przeżył w Czeczenii" - mówi Politkowska.

Dziennikarka nie chce zdradzić, kim był jej rozmówca. "To człowiek, któremu dokucza sumienie - jedna z ofiar kompleksu czeczeńskiego, takiego samego, jak kompleks wietnamski, który towarzyszył byłym amerykańskim żołnierzom w latach 70." - mówi.

Twierdzi też, powołując się na swojego rozmówcę, że większość ludzi, których ciała leżą w pobliżu torów kolejowych, żyła w chwili załadunku ciężarówek. Na kasecie widać, że inni eskortowani jeńcy są dotkliwie pobici, niektórzy mają wyłamane ręce, inni kuleją.

Kim są przerażeni półnadzy mężczyźni, których około 60 znajdzie się w wagonie bydlęcym? Część nazwisk podobno jest na listach zaginionych, twarze większości z nich łatwo rozpoznać. Politkowska twierdzi, że do redakcji zgłaszają się krewni, mogący zidentyfikować swoich bliskich. Ma nadzieję, że pomoże to w ustaleniu losu "amnestionowanych z Komsomolskoje".

"Gdy ogląda się te kadry to człowiek całkowicie zapomina, że są na nich amnestionowani ludzie, czyli ci, których państwo ułaskawiło i którzy mają takie same prawa jak inni obywatele" - skomentowała Politkowska.

Dziennikarze "Nowej Gaziety" twierdzą, że gotowi są bezpłatnie udostępnić swoją kasetę. Mimo to - utrzymują - od pierwszej publikacji o zbrodni w kwietniu tego roku nie zgłosiła się po nią żadna z rosyjskich telewizji. Kasetą - według niej - nie jest też zainteresowany rosyjski wymiar sprawiedliwości.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)