Białoruski biznesmen oskarżony o oszustwa finansowe
Prokuratura Okręgowa w Białymstoku
skierowała do miejscowego sądu akt oskarżenia wobec Andrieja Ż.,
białoruskiego biznesmena, powołującego się na związki z tamtejszą
opozycją. Zarzucono mu oszustwo przy uzyskaniu blisko 700
tys. dolarów kredytów z dwóch banków na Białorusi.
19.04.2006 | aktual.: 19.04.2006 14:51
Śledztwo trwało kilka lat i wymagało m.in. tłumaczenia wielu tomów dokumentów z Białorusi i Łotwy. Oskarżony nie przyznaje się do winy - poinformował rzecznik prasowy białostockiej prokuratury Adam Kozub.
Umowy kredytowe pochodzą z 1994 roku. Prokuratura wyliczyła, przyjmując wartość dolara z okresu popełnienia czynu, na ok. 1,6 mln zł kwotę, której wyłudzenie zarzucono Białorusinowi.
Andriej Ż. został w 2003 roku przypadkowo zatrzymany w Białymstoku w czasie kontroli drogowej. Okazało się wówczas, że w swoim kraju jest poszukiwany listem gończym za wyłudzenie kredytów. Gdy tamtejsze władze wystąpiły o jego wydanie, po trwającym wiele miesięcy postępowaniu białostocki sąd apelacyjny orzekł ostatecznie, że ekstradycja Andrieja Ż. jest prawnie niedopuszczalna.
Białorusin bronił się przed nią argumentem, że działał w opozycji antyłukaszenkowskiej, a sprawa kryminalna ma podtekst polityczny. Przekonywał, że w tej sytuacji w swym kraju czeka go niesprawiedliwy proces.
Tak też ocenił zebrane w tej sprawie dowody Sąd Apelacyjny w Białymstoku, uzasadniając, że nie można wykluczyć, iż umowa kredytowa - będąca podstawą ewentualnych zarzutów stawianych Ż. - "stała się pretekstem do ścigania".
Wtedy strona białoruska przysłała akta sprawy do prokuratury w Białymstoku. Po ich analizie Andriejowi Ż. postawiono jednak zarzuty oszustwa przy uzyskaniu w 1994 roku blisko 700 tys. dolarów kredytów i doprowadzenia dwóch białoruskich banków do niekorzystnego rozporządzenia mieniem.
Biznesmen zapewniał prokuraturę, że zamknięcie jego konta bankowego i zarzuty stawiane mu na Białorusi, to skutek jego działań opozycyjnych.
W aktach sprawy są jego zeznania mówiące o uczestnictwie w antyrządowej demonstracji w Mińsku w 1996 roku, a także o finansowaniu jednej z organizacji opozycji. Andriej Z. twierdzi też, że służby białoruskie zajęły się jego sprawą w 1996 roku, gdy w swojej firmie wydrukował ulotki antyłukaszenkowskie.
Śledztwo w tej sprawie było o tyle skomplikowane, że wymagało pomocy prawnej z Białorusi i Łotwy. Pod koniec 2004 roku zostało nawet czasowo zawieszone, bo trzeba było przez kilka miesięcy tłumaczyć z języka białoruskiego na polski wiele tomów akt, m.in. z przesłuchań świadków, a także czekać na weryfikację dokumentów.
Akt oskarżenia w tej sprawie trafił do Sądu Rejonowego w Białymstoku. Oskarżony Białorusin mieszka w Polsce, stawiał się na wezwania prokuratora prowadzącego śledztwo, więc nie był aresztowany (poza częścią postępowania ekstradycyjnego).