Białoruska telewizja oskarżyła Unię o organizację zamieszek
Białoruska telewizja oskarżyła Unię Europejską o instruowanie opozycji w sprawie zamieszek na ulicach stolicy. Według niej, instrukcje napływały z sąsiednich krajów, w szczególności z Polski.
Organizacja zamieszek przebiegała ściśle według wskazówek z Unii Europejskiej - oświadczono w wieczornych dziennikach telewizyjnych, relacjonując w sobotę rozpędzenie opozycyjnej demonstracji w Mińsku. Telewizja powołała się na źródła "w kręgach opozycyjnych".
Według niej, kandydatowi sił demokratycznych w wyborach prezydenckich instrukcje dawali osobiście szef unijnej dyplomacji Javier Solana raz minister spraw zagraniczych Litwy Antanas Valionis.
Instrukcje dla opozycji regularnie napływały też z ościennych krajów, w szczególności z Polski, a koordynatorem wszystkich działań była ambasada Litwy w Mińsku - oznajmiła białoruska telewizja.
Poinformowała, że wśród zatrzymanych "organizatorów zamieszek jest wielu obywateli Litwy, Polski i Ukrainy".
Ambasady tych państw aktywnie działały na rzecz ich uwolnienia, z czego można wysnuć wniosek, że zamieszki na ulicach miały miejsce z polecenia obcych państw i ich misji dyplomatycznych - oświadczyła telewizja.
Białoruska telewizja nie pokazała bicia demonstrantów, nie poinformowała o rannych wśród nich. Wiele miejsca poświęciła ośmiu rannym milicjantom, przeprowadzając z nimi wywiady. Funkcjonariusze podkreślali, że tłum był agresywny.
Pokazywała też ludzi potępiających demonstrację i akcentowała, że jej uczestnicy zachowywali się agresywnie, wzywając do przejęcia władzy.
Poinformowała o ataku na ekipę 1.Kanału telewizji białoruskiej. Pokazując zdenerwowanych dziennikarzy z tej ekipy, zaznaczyła, że zostali oni pobici i otrzymują SMS-y z pogróżkami.
Zagraniczni dziennikarze widzieli jedynie, jak ekipę białoruskiej telewizji obrzucono śnieżkami, nie dopuszczając jej na miejsce, gdzie odbywał się wiec opozycji. Jego uczestnicy oskarżyli białoruską telewizję o kłamstwa i przedstawianie wykrzywionego obrazu wydarzeń.