Białoruś: straszenie opozycji
Białoruskie ministerstwo sprawiedliwości ostrzegło w piątek opozycję, że jej działania w trakcie kampanii wyborczej są antykonstytucyjne i może za nie grozić odpowiedzialność karna.
Zdaniem ministerstwa, podpisana na początku tygodnia umowa, zgodnie z którą w wypadku wygranej w wyborach prezydenckich związkowego lidera Uładzimira Hanczaryka jego opozycyjny konkurent Siamion Domasz otrzyma tekę premiera w nowym rządzie, jest niezgodna z prawem. Resort uważa również, że łamaniem prawa jest zapowiedziane przez opozycję równoległe z oficjalnym podliczanie głosów.
Ministerstwo sprawiedliwości przypomniało, że zgodnie z konstytucją tylko prezydent ma prawo wyznaczać skład rządu, a także rozwiązywać parlament i wyznaczać nowe wybory. Wszystkie te działania przewidziano w opozycyjnej umowie.
Resortowi prawnicy uważają, że podpisanie porozumienia przez szereg niezarejestrowanych ugrupowań (co jest zgodne z prawdą) daje podstawę sądzić, iż opozycyjni kandydaci na prezydenta naruszyli prawo. Tym samym podpisana przez nich umowa nie ma mocy prawnej.
Ministerstwo sprawiedliwości ocenia, że kandydaci na prezydenta na długo przed wyborami podnoszą kwestię zmiany ustroju państwa, negatywnie oceniają działania parlamentu i wzywają do naruszenia ustawy zasadniczej naszego państwa - głosi oświadczenie.
Resort stara się też nie dopuścić do równoległego z oficjalnym liczenia głosów podczas wyborów, co kilka dni temu zapowiedziała opozycyjna koalicja "Niezależni obserwatorzy". Ministerialni prawnicy twierdzą, że koalicja jest nie zarejestrowaną strukturą, zatem działalność w jej imieniu jest nielegalna i pociąga za sobą odpowiedzialność administracyjną.
Za prowadzenie sondaży przed punktami wyborczymi resort grozi niezależnym obserwatorom mandatami w wysokości ok. 50 dolarów lub dwoma miesiącami przymusowych prac. Takie sondaże - twierdzi ministerstwo - są niezgodne z białoruskim prawem.(an)