Biała plama na Polsce
W europejskich podręcznikach historii Polska prawie nie istnieje.
18.09.2006 | aktual.: 18.09.2006 10:34
Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci - mówi przysłowie. Jaką wiedzą o Polsce nasiąkają uczniowie w innych krajach? Czego dowiadują się z podręczników o naszej historii? Oczywiście, podręczniki to tylko jeden z elementów zdobywania wiedzy o innych państwach. Przykładowo, trudno szukać w europejskich podręcznikach czegokolwiek o historii Jamajki, a jednak dzięki muzyce reggae ten kraj pozytywnie kojarzy się dużej części europejskich nastolatków. Nie powinno się jednak lekceważyć naszego obrazu w obcych podręcznikach, szczególnie tego prezentowanego w książkach dla szkół średnich. Tygodnik "Wprost" sprawdził, czego o Polsce dowiadują się z podręczników do szkół średnich uczniowie w Rosji, Niemczech, Francji, Szwecji oraz na Litwie i Ukrainie.
Imperium kontratakuje
Lektura podręczników, z jakich korzystają dziś dzieci w Rosji Władimira Putina, pokazuje, jak można dokonać syntezy mocarstwowej polityki carów, płynnie łącząc ją z syntezą okresu ZSRR. W "Historii Rosji, koniec XVI-XVIII w." (autorzy A. Damiłow, L.G. Kosulina) Polska występuje wyraziście jedynie jako współtwórca wielkiej polsko-litewskiej Rzeczypospolitej, wykorzystującej osłabienie Rosji walkami z Tatarami, by zagarniać ziemie białoruskie i ukraińskie. Kulminacją polskiej agresji jest najazd na Rosję w 1610 r., który kończy się "ojczyźnianym" powstaniem i "wypędzeniem" interwentów. Rosyjski podręcznik zajmuje się Polską jeszcze przy okazji rozbiorów, ale zaznacza, że ich inicjatywa wyszła od Prus i Austrii. Katarzyna II uległa im z niechęcią, w obliczu groźby sojuszu Berlina i Wiednia przeciw Rosji.
Z rosyjskich podręczników nie można się niczego dowiedzieć o pakcie Ribbentrop - Mołotow, a II wojna światowa zaczyna się z chwilą agresji Niemiec na ZSRR w czerwcu 1941 r. Jeszcze bardziej oględne jest "Wprowadzenie do historii dla uczniów szkół podstawowych" (autorzy J.W. Saplina, A.U. Saplin), gdzie ani słowem nie napomyka się ani o dramacie wojny domowej w Rosji w latach 1917-1921, ani o jakichkolwiek represjach Stalina czy szerzej władzy sowieckiej. Oto próbka stylu: "Rewolucja i wojna domowa przyniosły chaos i zniszczenia. Wielu ludzi zdawało sobie jednak sprawę z tego, że rozpoczyna się budowa nowego, sprawiedliwego państwa i byli oni gotowi pracować na jego rzecz dzień i noc, bez wytchnienia. W Moskwie rozpoczęto budowę pierwszej linii metra. Kraj potrzebował elektryczności. Na Dnieprze została zbudowana jedna z największych elektrowni. (...) Z ogromnymi problemami borykało się rolnictwo. Wielu chłopów niechętnie przenosiło się do kołchozów, nie chcieli oddać swojej ziemi i inwentarza".
Lektura "putinowskiej" wizji historii nie uświadamia młodemu pokoleniu, czym był komunizm i na czym polegała jego potworność. Nasuwa się niepokojące pytanie - jakie mogą być w przyszłości skutki tej zaprogramowanej amnezji młodych Rosjan?
Niemieckie krzywdy
Niemcy sobie, Polska sobie - tak można scharakteryzować efekty pracy Polsko-Niemieckiej Komisji Podręcznikowej. Komisja istnieje od 1972 r., kiedy to powołano ją na fali odwilży w stosunkach PRL - RFN. W 2002 r. szefowie dyplomacji wolnej Polski i Niemiec, Włodzimierz Cimoszewicz i Joschka Fischer, wręczyli reprezentantom komisji wspólną nagrodę za jej wybitne osiągnięcia. Problemem jest to, że choć zebrano i opracowano opinie różnorakich autorytetów i znawców przedmiotu, do tej pory nie znalazły one szerokiego zastosowania w praktyce. Oczywiście - na tle podręczników rosyjskich - trzeba podkreślić fakt, że niemieccy autorzy podchodzą w poważny i wyczerpujący sposób do kwestii rządów Hitlera i jego zbrodni. Jeśli jednak chodzi o generalną obecność Polski na kartach niemieckich podręczników, to oprócz okresu II wojny światowej nasz kraj jest rzadko wzmiankowany. Przykładowo, książka "Przestrzeń ziemi - życie i historia", z której korzystają uczniowie szkół w Nadrenii Północnej-Westfalii, zawiera jedynie
encyklopedyczne, jednozdaniowe informacje o bitwie pod Grunwaldem, wojnie polsko-rosyjskiej w 1920 r., powstaniu w Poznaniu w 1956 r., krwawych ekscesach na Wybrzeżu w 1970 r. oraz narodzinach "Solidarności" w 1980 r. W podręczniku "Europa i świat w XIV-XVI wieku" o naszym kraju nie ma ani słowa. Bawarscy uczniowie najwięcej dowiadują się - w polskim i czeskim kontekście - o "wypędzeniach Niemców". Nadal wielu młodych Niemców korzysta z podręczników w dyskusyjny sposób informujących o niemieckiej kolonizacji cywilizacyjnej Śląska. Choć komisja zaleciła nazywanie rzeczy po imieniu i pisanie, że zabory były "konsekwencją świadomej polityki mocarstwowej Hohenzollernów", a politykę żelaznego kanclerza i polakożercy von Bismarcka znamionowało "wzmacnianie wszelkimi środkami niemieckiego społeczeństwa i osłabianie znaczenia polskiej ludności", nic z tego nie wynikło. Nadal akcentowane są również niemieckie powiązania Śląska. Ale też nie udawajmy, że nasze podręczniki potrafią demaskować stereotypy po polskiej
stronie Odry. Polscy uczniowie wciąż więcej mogą powiedzieć o hitlerowskiej agresji niż o politycznej symbiozie naszych narodów w czasach Ottona i Piastów, wspólnej budowie i nadawaniu praw ośrodkom miejskim, unii personalnej Polski i Saksonii czy o korzystnym dla rozwoju sąsiedztwie aż do pierwszej połowy XVIII wieku.
Z Polską w tle
Czy Europa kończyła się na Łabie? To pytanie musi nurtować polskiego czytelnika przeglądającego podręczniki francuskie i szwedzkie dotyczące okresu od X do XVII wieku. Polska jest w nich wspominana tylko marginalnie, jako jedno z państw tworzących się na wschód od Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego. Na mapkach długo, bo aż do XII wieku, występujemy jako ogólnikowi "Słowianie zachodni", dopiero potem pojawia się nazwa Królestwo Polskie. Niezwykle ważny dla Polaków epizod potopu szwedzkiego jest w szwedzkich podręcznikach opisywany jako jedna z wielu faz walk Szwecji o dominację w basenie Morza Bałtyckiego. Postacie, z których jesteśmy tak dumni - jak Kopernik czy Chopin - jeśli się pojawiają, to zazwyczaj w celu opisania prądów intelektualnych i artystycznych danej epoki, bez określenia ich narodowości.
Nieco danych o Polsce można znaleźć we francuskich podręcznikach przy okazji wiadomości o ruchach rewolucyjnych i narodowych. Nawet uważny francuski uczeń może jednak łatwo przeoczyć informację o rozbiorach, tłumaczącą, dlaczego w ogóle Polacy musieli organizować powstania. Przy okazji warto wspomnieć o odkryciu dokonanym przez badacza europejskich podręczników Adama Suchońskiego. Zauważa on, że w wielu podręcznikach - niemieckich, czeskich, słowackich i litewskich - reprodukowany jest sztych pokazujący rozbiory Polski jako układ zawierany w przyjaznej atmosferze przez europejskich władców. Europa - oprócz Francji - ignoruje polski udział w epopei Napoleona. W europejskich podręcznikach cesarz Francuzów w najlepszym wypadku występuje jako agresor i awanturnik, w najgorszym zaś - niemal jako prototyp Hitlera.
Piotr Semka
Piotr Cywiński