"Biała księga" IPN na temat września 1939 r. w Katowicach
Długo oczekiwana tzw. biała księga,
zawierająca wybór dokumentów dotyczących przebiegu wydarzeń w
Katowicach w pierwszych dniach września 1939 roku, ukazała się
nakładem Instytutu Pamięci Narodowej. Publikację pt. "Katowice we
wrześniu '39" przygotował dr Grzegorz Bębnik.
Według ustaleń autora, który zebrał i zestawił dokumenty z Archiwum Państwowego w Katowicach i Federalnego Archiwum Wojskowego we Freiburgu oraz zeznania świadków załączone do akt śledztw, prowadzonych w 1949, 1956 i 2003 r., nie można mówić o obronie Katowic w pierwszych dniach wojny w sensie ściśle militarnym.
Katowice zostały opuszczone przez polskie oddziały wojskowe i ewakuowane. Ci, którzy pozostali, uczynili to z własnej woli lub pchnięci przypadkiem, zbiegiem okoliczności. Nie było jednolitego dowództwa kierującego obroną Katowic. To były działania jednostek albo małych grup obrońców, pozbawionych zupełnie planu. Jak liczni byli polscy obrońcy Katowic - tego się nie dowiemy nigdy. W ogromnym przybliżeniu można szacować, że było to 100-200 osób - powiedział dr Bębnik.
Katowice zostały zajęte przez regularne niemieckie oddziały do południa 4 września. W poprzednich dniach trwały walki z formacjami paramilitarnymi, wspierającymi stronę niemiecką, jak i niemieckimi oddziałami dywersyjnymi. Walki toczyły w większej liczbie miejsc, niż twierdzili wcześniej badacze, ale nie miały z kolei takiego natężenia, jak opisywali.
Najbardziej znany epizod katowickiego września 1939 r. to obrona wieży spadochronowej w Parku Kościuszki. Jako bohaterski i skuteczny akt oporu młodych harcerzy i harcerek opisał ją w powieści pt. "Wieża Spadochronowa" Kazimierz Gołba. Imię Bohaterów Wieży Spadochronowej nosi katowicki hufiec oraz wiele szczepów i drużyn harcerskich.
Wersję tę podważyła w 2003 r. katowicka "Gazeta Wyborcza", powołując się na informacje z niemieckich archiwów. Wywołało to na Śląsku liczne kontrowersje. List otwarty do redaktora naczelnego "GW" Adama Michnika podpisało 66 znanych śląskich osobistości: naukowcy (w tym historycy), artyści, politycy, księża, członkowie organizacji społecznych i dziennikarze.
Dr Bębnik przyznaje, że nie udało się i prawdopodobnie nie uda się już ustalić dokładnie przebiegu zdarzeń w parku Kościuszki. Jego zdaniem, wieża spadochronowa bez wątpienia była obsadzona przez jakąś grupę obrońców.
Wiele wskazuje na to, że byli to katowiccy harcerze, choć całkowitej pewności mieć nie możemy. Zapewne był tam ktoś zaznajomiony z obsługą karabinu maszynowego, bo padły z niego strzały. Ich skuteczność była jednak niewielka i ogień nie był długo prowadzony - powiedział historyk IPN.
Obrońcy wieży ostrzelali grupę wysokich niemieckich oficerów - dwóch generałów i przynajmniej dwóch pułkowników, którzy znajdowali się wówczas w Parku Kościuszki. Według Bębnika, kiedy tylko te strzały padły - a nie wyrządziły nikomu krzywdy, natychmiast na wieżę został skierowany ogień z armatki przeciwpancernej. Oddano z niej 4 lub 5 strzałów.
Wieża została trafiona - coś spada, nie wiadomo co, może ciało któregoś z obrońców, może fragment konstrukcji - i ogień milknie. Co się stało dalej z ciałami polskich obrońców, może być tylko przedmiotem domysłów, bo Niemcy o tym nie piszą. Najbardziej logiczne wyjaśnienie zdaje się wskazywać na to, że jeśli ci obrońcy polegli - a nie ma powodów, by sądzić, że przeżyli bezpośrednie trafienie pocisku burzącego z armatki przeciwpancernej - to zostali, by oszczędzić sobie wysiłku znoszenia ciał, zrzuceni z wieży spadochronowej - uważa katowicki historyk.
W książce zebrano 78 różnorodnych dokumentów, zawarto w niej też obszerną przedmowę zawierającą krytyczne omówienie źródeł.