Bezwzględne zjawisko na polskiej wsi. Dzieci rolników walczą z rodzicami o ziemię
Na polskiej wsi wybuchł nowy konflikt. Młodzi rolnicy występują przeciwko rodzicom, bo ci nie chcą oddać im ziemi i gospodarstwa. Tysiące takich pokoleniowych kłótni wywołała zmiana przepisów o przekazywaniu dzieciom rolniczych majątków.
11.05.2019 00:34
"Mam 29 lat i rodzice hamują mnie z założeniem rodziny. Jak znaleźć żonę i mieć dzieci, skoro wciąż jestem na utrzymaniu rodziców. Nie chcą oddać mi gospodarki, gdyż muszą pracować do 65 roku życia. Inaczej nie dostaną emerytury z KRUS" - skarży się w liście do redakcji Tygodnika Rolniczego młody rolnik Piotr.
Wyjaśnia, że jego sytuacja jest nieciekawa, bo już od 5 lat czeka na przejęcie gospodarki. Ma w kieszeni dyplom inżyniera rolnictwa. "Jestem młodym, silnym mężczyzną, gotowym do pracy w gospodarstwie z zamiłowania" - zapewnia.
Gra o ziemię, maszyny, zwierzęta
Konflikty pokoleniowe o kierowanie gospodarstwem to nowe zjawisko na polskiej wsi. Powodem jest zmiana przepisów dotyczących zasad wypłacania emerytur z KRUS. Od początku 2018 roku rodzice przekazujący dzieciom swoje gospodarstwa nie mogą już liczyć na wcześniejszą emeryturę. Tak jak miastowi, muszą osiągnąć wiek emerytalny (65 lat dla mężczyzny, 60 lat dla kobiet).
Dlatego w tysiącach przypadków jest tak jak u Piotra. Jego rodzice trzymają lejce rodzinnego biznesu i blokują pokoleniową zmianę. - Otrzymaliśmy wiele podobnych listów. Byłem już u kilku rodzin, które przeżywają kryzys - mówi Krzysztof Janisławski, dziennikarz z Tygodnika Rolniczego.
Nie dam. Nie będę parobkiem u syna
Skalę konfliktów pokoleniowych na wsi trudno jednak oszacować. Mogą dotyczyć tysięcy rodzin, bo według Ministerstwa Rolnictwa co roku około 5,5 tys. osób składa wnioski o dotacje dla młodego rolnika. Oliwy do ognia rodzinnych konfliktów dolało zwiększenie dotacji dla młodych rolników. To już 150 tys. zł i właśnie teraz, w maju, można składać wnioski. Aby dostać pieniądze, muszą jednak mieć własną ziemię. Wielu skarży się, że czeka i czeka, ale rodzice nie chcą jej dać.
- Byłem gotowy oddać gospodarkę synowi. Już złożył papiery o dotację na start. Wtedy uświadomiłem sobie zmianę sytuacji. Co miałbym robić? Zostać parobkiem albo zbierać truskawki - mówi WP 59-letni Wiesław, rolnik spod Biłgoraja na Lubelszczyźnie. Powiedział synowi, że musi poczekać 6 lat.
Sprzedać ziemi też nie chce, bo syn musiałby wziąć kredyt, czyli odsetki poszłyby do banku. Jak syn przeinwestuje, to jeszcze straci rodzinny majątek. - Nie przepiszę mu części gospodarstwa, bo na 20 hektarach rzepaku i tak nie będzie miał sensownego zysku - opisuje rolnik, dodając, że sytuacja jest patowa.
Ziemi brakuje. Hektar kosztuje nawet 100 tys. zł
Piotr Burek, prezes Lubelskiej Izby Rolniczej, potwierdza problemy młodych rolników. - Brakuje wolnej ziemi dostępnej pod uprawy, bo mamy 1000 zł dopłaty unijnej do hektara. Każde wolne pole jest uprawiane albo przejmowane przez bogatszych rolników. Ceny bywają szalone. Znam wieś Wandalin, gdzie cena hektara ziemi pod sad kosztuje 100 tys. zł - mówi ekspert.
- Trudno mi sobie wyobrazić sytuację, gdzie dziecko przychodzi do rodziców i żąda: "dojta mi gospodarkę". To tak jakby w mieście dziecko zażądało od rodziców przekazania sklepu czy warsztatu - dodaje prezes Burek. Jego zdaniem zmienia się już wizerunek polskiego rolnictwa. Coraz mniej jest w nim miejsca na relacje rodzinne, małych producentów, a coraz więcej znaczenia nabiera skala produkcji i twarde zasady gry biznesowej.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl