Bezsilność czy obojętność?
Cztery lata i trzy miesiące więzienia to kara dla mężczyzny, który odważył się głośno powiedzieć o przymusowych aborcjach w Chinach. Władze chińskie po raz kolejny pokazały, że wszelkie różnice zdań będą surowo karane. Świat natomiast wciąż pozostaje bezsilny na działania chińskiego reżimu, który łamie prawa człowieka. Być może to tylko udawanie bezradności po to, by nie drażnić chińskich władz.
30.08.2006 | aktual.: 30.08.2006 16:22
Chen Guangcheng został skazany na cztery lata i trzy miesiące więzienia za „niszczenie własności i zakłócanie ruchu ulicznego”. W czasie, w którym rzekome przestępstwa miały zostać popełnione, mężczyzna przebywał w areszcie domowym. W istocie sprawa dotyczy działalności niewidomego mężczyzny, który walczył z przymusowymi aborcjami w okolicznych wsiach.
Urzędnicy, w obawie przed utratą stanowisk, zmuszali kobiety do sterylizacji i aborcji. Zdarzało się, że jeśli kobieta rodziła drugie dziecko, topiono je w wiadrze zimnej wody. Guangcheng nagrywał rozmowy z kobietami, przekazywał je niezależnym prawnikom i przygotowywał się do złożenia zbiorowego pozwu. Amerykański „Time” zamieścił Guangcheng na liście 100 osobistości 2005 roku a Amnesty International uznaje go za więźnia sumienia.
Rozprawa mężczyzny trwała dwie godziny, obrońców nie wpuszczono do sądu. Główny obrońca został aresztowany przed rozprawą pod zarzutem kradzieży. Wielu aktywnych zwolenników Guangcheng zostało umieszczonych w areszcie domowym lub „zaginęło”.
Kolejną ofiarą chińskiego reżimu padł Zhao Yan, aresztowany w 2004 roku. Postawiono mu zarzut ujawniania tajemnic państwowych. Współpracownik New York Times’a przesłał redakcji informację o tym, że ówczesny prezydent zamierzał zrzec się dowództwa nad siłami zbrojnymi. Wiadomość się potwierdziła, ale Yan’a skazano na trzy lata więzienia za oszustwo.
Wiele organizacji broniących praw człowieka oraz Stany Zjednoczone apelowały do Chin o uwolnienie Guangcheng’a i Yan’a. Chińskie władze nie przywiązują jednak żadnej wagi do stanowiska światowej opinii publicznej. Ściśle kontrolują media, zwłaszcza Internet. Dowody zebrane przez Guangcheng’a pokazują, że kontrola dotyczy także przyrostu naturalnego.
Sprawy Guangcheng’a i Yan’a to ostrzeżenie dla pozostałych aktywnych w Chinach, by nie przekraczali granicy poruszając niewygodne dla chińskich władz tematy. Świat jest bezradny wobec przymusowej sterylizacji kobiet w Chinach czy topieniu noworodków zaraz po urodzeniu. Co więcej, nie może także powstrzymać naruszeń praw człowieka na przykład w Darfurze, bo Chiny, jako stały członek Rady Bezpieczeństwa NZ, wciąż blokują wszelkie decyzje dotyczące Sudanu. Dla Pekinu najważniejsze jest to, by importować z Sudanu jak największe ilości surowców a sprzedawać jak najwięcej broni. Koniec konfliktu oznacza znacznie mniejszy rynek zbytu dla chińskiego uzbrojenia.
Z drugiej strony, światowi przywódcy mają do dyspozycji wiele środków mogących zmusić Chiny do wdrażania reform politycznych w życie. Mogą chociażby bardziej stanowczo wymagać od chińskich władz uwolnienia więźniów sumienia. Świadomość potęgi gospodarczej Chin zdaje się im na to nie pozwalać – wolą nie drażnić Pekinu, bo dla wymiany handlowej dobre stosunki są niezwykle istotne. Koło się zamyka a władze Chin nabierają coraz większej pewności siebie i przekonania o bezkarności swych działań.
Natalia Mielech