Bez przełomu w stosunkach z Niemcami, ale za to normalnie
Przeciwnicy premiera Tuska stale mu
wypominają, że nie doprowadził do przełomu w stosunkach z
Niemcami. Owszem, przełomu nie ma. Między Berlinem a Warszawą
panuje za to normalność - stwierdza "Gazeta Wyborcza".
17.06.2008 | aktual.: 17.06.2008 04:55
Zdaniem Bartosza Wielińskiego, widać to było wczoraj w Gdańsku. Donald Tusk i Angela Merkel gładko porozumieli się w sprawie niemieckiego poparcia dla Partnerstwa Wschodniego i umówili się, że wspólnie będą walczyli o traktat lizboński. Tusk przekonał też Merkel, że Polskę trzeba łagodniej traktować, jeśli chodzi o sposób rozdzielania praw do emisji CO2.
Miesiąc wcześniej szef niemieckiej dyplomacji w Moskwie przekonywał Rosjan, by odblokowali Cieśninę Pilawską dla polskiej żeglugi. Zaraz po powrocie do Berlina o efektach rozmów i wrażeniach ze spotkania z nowym rosyjskim prezydentem niemiecki minister opowiadał przez telefon ministrowi Sikorskiemu.
To, że politycy dwóch dużych europejskich krajów regularnie się kontaktują i wspierają, nie jest niczym nadzwyczajnym. To standard, bez niego Unia nie mogłaby sprawnie funkcjonować. Tyle że jeszcze rok temu taka polsko-niemiecka normalność była niemożliwa. Rząd Jarosława Kaczyńskiego pod hasłem walki o polskie interesy podgrzewał atmosferę. Pretekstem była nie tylko działalność Związku Wypędzonych, ale nawet satyry w niszowych niemieckich gazetach. PiS oskarżał też Berlin, że toleruje odradzający się nazizm.
Z tej perspektywy to, że wciągu pół roku Tusk zdołał przywrócić stosunki z Berlinem do normalnego stanu, jest już osiągnięciem. I nie zamiatał spraw pod dywan. W przeciwieństwie do poprzednika zaczął z Niemcami rozmawiać o sprawie muzeum upamiętniającego wypędzenia Niemców. Kompromis osiągnięto w lutym.
Trudno oczekiwać, że w stosunkach polsko-niemieckich nastanie idylla. Jest jasne, że dwa ważne kraje Unii Europejskiej nie będą zgodne we wszystkich kwestiach - różni nas nie tylko kwestia Gazociągu Północnego (tu porozumienia nie widać, choć Polacy nie stawiają już sprawy na ostrzu noża, licząc na jej rozwiązanie na forum europejskim), ale też np. stosunek do reformy unijnej polityki rolnej (Niemcy chcą obciąć subwencje dla rolników, Polska chce je zachować) czy rozwoju energetyki atomowej (Polska chce budować nowe elektrownie jądrowe, podczas gdy Niemcy dyskutują, kiedy zamknąć u siebie ostatnią).
Mrzonką jest prognozowanie, że oba kraje wkrótce wyjdą z cienia historii, a społeczeństwa przezwyciężą stereotypy. Polski premier i niemiecka kanclerz oraz ich następcy będą musieli się nad tymi kwestiami jeszcze wielokrotnie pochylać. Do tego jednak nie trzeba przełomów. Trzeba tylko pielęgnować normalność. Dzięki takiej współpracy rośnie znaczenie Polski w UE - czytamy w "Gazecie Wyborczej".