"Bez nas byliby skazani na śmierć". Lekarz o misji, którą TVP uznało za "egzotyczny wyjazd"
- Można w krótkim czasie uratować wielu ludzi (...) nikt inny nas tam nie zastąpi - opowiada w rozmowie z WP Paweł Szczuciński, lekarz, który ma za sobą wyjazdy do Libanu, Peru i Iraku. Był też w irackim Kurdystanie, na misji, którą dziennikarze TVP Info uznali za "egzotyczny wyjazd". Opisuje, jak w tym skrajnie niebezpiecznym miejscu młodzi lekarze walczyli o życie innych ludzi.
15.10.2017 | aktual.: 18.01.2018 08:39
Piotr Barejka, Wirtualna Polska: Kiedy rezydent może wyjechać na misję zagraniczną?
Paweł Szczuciński: Najwcześniej po drugim roku specjalizacji. Przed wyjazdem jesteśmy szkoleni, między innymi w zakresie zachowań w sytuacjach ekstremalnych, jak porwanie czy zamach. Wyjeżdżamy w ramach zespołu ratunkowego, a na miejscu pracujemy razem z miejscowymi ratownikami medycznymi.
Co należy do zadań młodego lekarza na misji?
Zależy od miejsca, na granicy Syrii i Libanu jeździmy do obozów dla uchodźców. Badamy tam rannych, podajemy leki. Podczas tegorocznej powodzi w Peru pracowaliśmy w szpitalu polowym. Przyjmowaliśmy setki pacjentów dziennie. Jako pediatra zajmowałem się głównie dziećmi, ale zabiegowcy odbierali porody i wykonywali zabiegi.
Misja w Kurdystanie musiała być szczególnie niebezpieczna. Kilkadziesiąt kilometrów od Mosulu, gdzie toczyły się ciężkie walki z islamistami.
Była szczególna z uwagi na obecność ISIS i ryzyko porwań. Pracowaliśmy w szpitalu "emergency", czyli czymś jak polski SOR. Często reanimowalismy tam pacjentów. Kasia Pikulska, jako ortopeda, uczestniczyła w bardzo wielu zabiegach. Pracowaliśmy w nerwowych warunkach. Gdy przyjeżdżał z frontu ranny żołnierz i ratowaliśmy go, otaczało nas dwudziestu innych żołnierzy z bronią maszynową. To nie było przyjemne, choć wszyscy bardzo uprzejmie nas traktowali. Dla Kurdów to było ważne, że lekarze z Europy do nich przyjeżdżają.
Dlaczego młodzi lekarze decydują się na takie wyjazdy? Jadą zdobyć doświadczenie? Zarobić?
To nie miejsce na zbieranie doświadczeń, tu trzeba być już doświadczonym. Paca jest bardzo intensywna, ale daje dużą satysfakcję. Nikt inny nas tam nie zastąpi. W tych regionach można w krótkim czasie uratować wielu ludzi, którzy bez nas byliby skazani na śmierć. Praca w takich warunkach, we wzajemnie wspierającym się zespole, daje wiele radości i satysfakcji. Jednak pieniędzy na wyjazdach nie zarabiamy, jeździmy jako wolontariusze.