Bez domu i pieniędzy
Miało być pięknie. Kupili mieszkanie, przeprowadzili remont, przez dwa lata w nim żyli. Później okazało się, że wcześniej lokal ten został... sprzedany komuś innemu. Teraz zostali bez domu, za to z ogromnymi długami. Marzenia prysły jak bańka mydlana.
01.09.2003 07:48
Rok 1997. Katarzyna i Piotr Szymczakowie, to wówczas ludzie nieco powyżej dwudziestki. Ich plany - rodzina, dom, dzieci. Byli na liście rezerwowej w spółdzielni mieszkaniowej. Nic z tego nie wyszło. - Znaleźliśmy więc dom przez biuro nieruchomości - opowiada Katarzyna Szymczak.
Rok 2003. Pobory Piotra zajął komornik. Mieszkania swojego znowu nie mają. A plany na przyszłość to... spłata ponad 100 tys. zł kredytu.
Sprawdzili...
Rok 1997. „Oświadczam, że jestem właścicielem lokalu przy ul. Zaporoskiej, (...) a nieruchomość jest wolna od wszelkich obciążeń i ograniczeń na rzecz osób trzecich” – zadeklarował Andrzej B., właściciel mieszkania, a zarazem biura nieruchomości „Alter”. Szymczakowie podpisali z nim umowę przedwstępną, wpłacili 21 tys. zł. Musieli wziąć jeszcze kredyt - 49 tys. złotych. PKO BP kazało czekać kilka miesięcy. Pomoc zaoferował Fundusz Kredytowo-Leasingowy „City”. Pożyczkę załatwiono w tydzień. „City” zobowiązało się do sprawdzenia wszystkich dokumentów lokalu. Sprawdzili, do niczego się nie przyczepili. Później dokumenty sprawdzał jeszcze PKO BP, też niczego się nie dopatrzył. I bank pożyczył 49 tysięcy.
Później był koszmar
Notariusz sprawdziła po raz kolejny księgę wieczystą. I zaskoczenie. - Powiedziała nam: „przecież to mieszkanie nie należy do pana B.” – relacjonuje Katarzyna Szymczak. - Ten się zabuldoczył, „jak to nie należy - to moje mieszkanie, zaraz to udowodnię.” - Poprosił panią notariusz, aby zadzwoniła do pewnej sędziny. Ta zadzwoniła i oświadczyła nam, że rzeczywiście pan B. jest właścicielem i nie ma problemów z zakupem mieszkania - wspomina Katarzyna Szymczak. 26 czerwca 1997 roku zostali właścicielami. Wpisano ich do księgi wieczystej.
Lata 1998-2003 to już koszmar. Najpierw remontowanie, a później okazało się, że mieszkanie... kupił przed nimi ktoś inny. W sądzie rozpoczęła się sprawa. 10 września 1999 roku sąd wydał wyrok: umowę Szymczaków uznał za bezskuteczną. Mieszkanie więc stracili, a pieniędzy nie odzyskali.
Kto winny?
Sytuacja Szymczaków w 2003: spłata kredytu dla PKO BP - to już 94 tysiące 272 zł. Koszty procesu: 6 tysięcy. Koszty adwokacie: 6 tys. 600 zł. Do tego 2 tys. na założenie nowej sprawy, 2 tys. jeden adwokat, 1200 zł drugi. Zapłacili już ponad 30 tysięcy złotych. Od pięciu lat spłacają kredyty. Mieszkania nadal nie mają... - Przecież wszystko powinno być w porządku, dokumenty tego lokalu najpierw sprawdzało towarzystwo leasingowe, później bank, a potem jeszcze notariusz. I okazało się, że to wszystko można do kosza wrzucić, że wszystko to nasza wina – mówi Katarzyna Szymczak.
Kto jest więc winny?
Notariusz, najpierw nie pamiętała sprawy, później powiedziała naszej gazecie: - Tu nie ma mojej winy, odpowiedzialny jest człowiek, który sprzedawał mieszkanie. - Ja dołożyłem wszelkiej staranności. To przecież notariusz sporządziła akt notarialny, to jej wina, ja byłem wpisany do księgi wieczystej - mówi Andrzej B., który sprzedał mieszkanie. - Szymczaków jest mi szkoda, jeszcze nie powiedziałem w tej sprawie ostatniego słowa, szykuję dobrych adwokatów i skieruje sprawę do sądu - dodał.
- W tym tygodniu bank podejmie decyzję jak ulżyć państwu Szymczakom – powiedział Marek Kłuciński, rzecznik prasowy PKO BP. Szymczakowie skierowali sprawę do sądu przeciw Andrzejowi B. Ale winnych tu jest chyba więcej...
Dmuchać na zimne
apl. adw. Katarzyna Łata, Spółka Adwokatów Consensus:
- Wydaje się, że to sprzedający powinien wiedzieć, iż mieszkanie nie jest jego własnością, skoro już je raz sprzedał. Zawierając drugą umowę, wprowadza w błąd nabywcę, co do tego, że jest właścicielem nieruchomości. Notariusz jest osobą zaufania publicznego, powinien sprawdzić wszystkie dokumenty, a w razie wątpliwości zweryfikować ich treść i informacje poprzez osobiste sprawdzenie księgi wieczystej. Jeżeli jedna ze stron oświadcza, że jest właścicielem mieszkania to notariusz nie ma możliwości skorygować tego oświadczenia, ale jeżeli ma wątpliwości, winien odmówić sporządzenia umowy. Dlatego kupujący powinien bardzo dokładnie sprawdzać księgi wieczyste. Musi dowiedzieć się również, czy w sądzie nie ma żadnych wniosków o wpis zmian stanu prawnego nieruchomości. Od dwóch lat księgi są sukcesywnie komputeryzowane, a w formie informatycznej działa i jest aktualizowany na bieżąco rejestr składanych wniosków i pism. Teraz jest łatwiej sprawdzić takie rzeczy niż w 1997 r.
Jak z Kafki
Bohaterowie książek Franza Kafki na ogół byli ludźmi bezradnymi. Zagubionymi w państwowo - urzędniczej machinie. I wydaje się, że właśnie w takiej roli występują Państwo Szymczakowie. Kupili mieszkanie, wydaje się, że sprawdzili wszystko co powinni sprawdzić. Podobnie firmy, które pożyczyły im pieniądze. Także notariusz transakcję potwierdził. Ale, niestety, domieszka wody nie zabarwia mleka na czarno - jak napisał Stanisław Breyer, lekarz i aforysta. I notariusz tej wody w mleku nie spostrzegł. A teraz Szymczakowie zostali bez mieszkania, za to z pokaźnym długiem. Jeden proces przegrany, drugi w toku. Winnych nie ma! A przecież z całą pewnością ktoś tu dopuścił się podłości. Podłości? Nie! Zwykłego oszustwa!
Maciej Wilczek
Marcin Gąsiorowski