Berlusconi przeprosił żonę za swe frywolne żarty
Były premier Włoch Silvio Berlusconi publicznie przeprosił swoją żonę Veronikę za frywolne wypowiedzi pod adresem innych kobiet podczas niedawnej gali w Rzymie. Przeprosin tych małżonka byłego szefa rządu zażądała w liście przesłanym do dziennika "La Repubblica".
31.01.2007 18:40
Zobacz materiał filmowy
[
]( http://wptv.wp.pl/page,1,type,1,wid,8717329,news.html?T%5Bpage%5D=1&sb=888 ) [
]( http://wptv.wp.pl/page,1,type,1,wid,8717329,news.html?T%5Bpage%5D=1&sb=888 )
Berlusconi przeprosił swoją żonę - zobacz w WPtv
"Droga Weroniko, oto moje przeprosiny" - tak zaczyna się list Berlusconiego, ogłoszony w środę po południu przez włoską agencję prasową Ansa i natychmiast nagłośniony przez wszystkie włoskie media.
Berlusconi przyznał, że nie przeprosił żony prywatnie, bo - jak wyjaśnił - jest żartownisiem, ale ma także swoją dumę. "Wobec rzuconego publicznie wyzwania pokusa, by ci ustąpić, jest silna. I jej nie odrzucam. Jesteśmy razem całe życie" - napisał, wyrażając następnie uznanie dla tego, z jaką troską i pełnym miłości rygorem jego żona wychowała troje ich dzieci. Zapewnił, że uważa ją za "osobę zachwycającą - od dnia, w którym się poznali i zakochali w sobie".
"Zrobiliśmy razem więcej pięknych rzeczy, niż oboje jesteśmy gotowi przyznać w czasie wstrząsów i trudności. Ale on się skończy, skończy się słodko, jak wszystkie prawdziwe historie" - dodał Silvio Berlusconi w swym liście - wyznaniu.
Nie brak w nim także narzekań na jego, jak to ujmuje, "zwariowany" tryb życia pod nieustanną presją bieżących wydarzeń politycznych oraz odpowiedzialności, również - jak zapewnił - wobec własnej żony i dzieci. "To wszystko - podkreślił - stwarza okazję dla odrobiny braku odpowiedzialności komuś o żartobliwym, autoironicznym i często lekceważącym usposobieniu".
Zapewnił jednocześnie, że szanuje godność swojej żony, także wtedy, kiedy pozwala sobie - według jego słów - na "bezmyślny żart, uprzejmą uwagę, błahostkę". Nikomu jednak nie zaproponowałem małżeństwa, uwierz mi - podkreślił Berlusconi. "Wybacz mi, proszę cię i potraktuj tę publiczną deklarację (...) jako gest miłości - jeden z wielu" - kończy bezprecedensowy list były włoski premier.
Jego list jest odpowiedzią na zamieszczony w środowym dzienniku "La Repubblica" list Veroniki Berlusconi, która zażądała od męża publicznych przeprosin za nieprzyzwoite żarty, jakie jej mąż miał opowiadać podczas uroczystości rozdania nagród telewizyjnych.
Pani Berlusconi napisała m.in.: "Z trudem przełamuję swoją powściągliwość, która wyróżnia mój sposób bycia od 27 lat, spędzonych u boku osoby publicznej, najpierw przedsiębiorcy, a potem wybitnego polityka, jakim jest mój mąż. Uważałam, że moja rola powinna ograniczać się głównie do wymiaru prywatnego w celu zapewnienia spokoju i równowagi w rodzinie".
"Piszę teraz, chcąc zareagować na deklaracje, złożone przez mego męża podczas uroczystej kolacji, która odbyła się po wręczeniu nagród Telegatti. Zwracając się do kilku obecnych pań pozwolił on sobie na uwagi dla mnie nie do przyjęcia: +gdybym nie był żonaty, natychmiast bym się z panią ożenił+, +z panią poszedłbym wszędzie+" - dodała żona byłego włoskiego premiera w liście zamieszczonym na pierwszej stronie gazety.
"Stwierdzenia te odbieram jako obraźliwe dla mej godności; stwierdzenia, które ze względu na wiek, rolę polityczną i społeczną oraz sytuację rodzinną (dwoje dzieci z pierwszego małżeństwa i troje z drugiego) osoby, która je wygłosiła, nie mogą zostać sprowadzone do żartobliwych deklaracji. Mego męża i zarazem osobę publiczną proszę zatem o publiczne przeprosiny nie otrzymawszy ich prywatnie" - oświadczyła Veronica Berlusconi, przyznając jednocześnie, że dotychczas nie dopuszczała do małżeńskich konfliktów, mimo że - jak wyznała - nie zawsze akceptowała zachowania męża.
Małżonka byłego szefa rządu napisała, że stanowczo żądając tych przeprosin, chce dać przykład córkom, iż należy bronić swej godności oraz synowi, jak ma traktować kobiety.
Sylwia Wysocka