Berlusconi postanowił sobie, że pogodzi Rosję i USA
Premier Włoch Silvio Berlusconi oświadczył, że wykorzystując "prastarą i prawdziwą przyjaźń" z władzami Rosji oraz z administracją USA będzie dążył do powrotu
do poprawy stosunków między mocarstwami, napiętych m.in na tle
dyskusji wokół amerykańskiej tarczy antyrakietowej.
Na konferencji prasowej w Rzymie z okazji kończącego się roku szef włoskiego rządu powiedział, że Rosja poczuła się "prawie otoczona i zagrożona" przez "niektóre działania Zachodu". Wśród nich wymienił plany instalacji tarczy w Polsce i Czechach, uznanie Kosowa przez społeczność międzynarodową oraz aspiracje Ukrainy i Gruzji do NATO.
W rezultacie, przypomniał, Moskwa zagroziła umieszczeniem swych rakiet w Kaliningradzie. W ten sposób - podkreślił Berlusconi - powróciła groźba konfrontacji dwóch arsenałów nuklearnych po obu stronach, gotowych zniszczyć całą ludność świata.
Berlusconi ogłosił, że zabiega o doprowadzenie do spotkania prezydentów USA i Rosji.
Odnosząc się do przewodnictwa Włoch w G8 w przyszłym roku premier stwierdził: - Wierzę, że oprócz osobistego autorytetu będę miał także możliwość doprowadzenia do powrotu do ducha Pratica di Mare - czyli współpracy między Rosją a NATO zapoczątkowanej w 2002 roku w tej podrzymskiej miejscowości.
Silvio Berlusconi ocenił, że razem z prezydentem przewodniczącej w UE Francji Nicolasem Sarkozym Włochy odegrały "decydującą rolę" w zażegnaniu konfliktu w Gruzji w sierpniu. Dzięki temu, przypomniał, udało się "zatrzymać rosyjskie czołgi 15 kilometrów przed Tbilisi".
- Uniknęliśmy nie tylko tysięcy ofiar, ale także powrotu do klimatu zimnej wojny - oświadczył premier powtarzając, że to Rosja została sprowokowana przez Gruzję.
Przedstawiając plany rządu w dziedzinie polityki wewnętrznej Berlusconi zapowiedział zdecydowaną walkę z plagą oszustw podatkowych i całkowitego niepłacenia podatków. Przypomniał, że Włochy biją "negatywne rekordy", jeśli chodzi o skalę tego zjawiska.
Zauważył również, że Italia jest "jedynym krajem w Europie", gdzie wymiar sprawiedliwości "nie funkcjonuje", o czym świadczy rekordowa długość procesów karnych i cywilnych.
Jako kolejne zadanie wymienił reformę administracji publicznej przypominając, że przeciętny Włoch płaci na nią najwięcej w Europie - 4500 euro rocznie. Trzeba według niego "uwolnić" obywateli od kosztownej i nadmiernie rozbudowanej administracji.
Premier mówił, że jego rząd cieszy się poparciem 72% obywateli. Jednocześnie zauważył, że polityka podoba się tylko 7% Włochów, czemu winne są jego zdaniem programy publicystyczne w telewizji.
Berlusconi przedstawił się jako pionier w reagowaniu na pogłębiający się kryzys na rynkach finansowych i zwrócił uwagę na to, że to on jako pierwszy ze światowych przywódców mówił o konieczności interwencji państwa, wbrew powszechnym opiniom. Według niego gdyby władze USA interweniowały wcześniej, by ratować banki, nie doszłoby do upadku Lehman Brothers. (meg)
Sylwia Wysocka