Świat"Berliner Zeitung" o wystawie nt "Solidarności" w Berlinie

"Berliner Zeitung" o wystawie nt "Solidarności" w Berlinie

Niemiecki dziennik "Berliner Zeitung" uważa,
że zdjęcia pokazane na wystawie fotograficznej "Solidarność.
Początek drogi" trafnie ukazują "nastroje nadziei i patosu"
charakterystyczne dla pierwszego okresu działania ruchu
społecznego w Polsce.

Zorganizowana z inicjatywy Polskiej Agencji Prasowej wystawa pokazywana jest od poniedziałku w siedzibie Berlińskiej Izby Poselskiej. Składają się na nią zdjęcia z archiwów PAP, dotyczące wydarzeń od sierpnia 1980 r. do grudnia 1981 r.

"Na początek elektryk Lech Wałęsa przeskoczył 14 sierpnia 1980 r. płot gdańskiej stoczni im. Lenina" - czytamy w materiale opublikowanym w piątkowym wydaniu "Berliner Zeitung". W ciągu kilku dni kierowany przez Wałęsę strajk objął cały kraj, przekształcając się w protest przeciwko gospodarczej nieudolności i monopolowi władzy PZPR. Zgoda rządu 31 sierpnia 1980 r. na powstanie niezależnego związku oznaczała złamanie monopolu władzy partii - ocenia autor materiału.

Niemiecki dziennikarz zwraca uwagę na poparcie Kościoła dla "Solidarności". Podkreśla, że zdjęcia modlących się i spowiadających się robotników dziwiły zachodnioeuropejskich obserwatorów, którzy działalność związkową wyobrażali sobie inaczej.

Zdjęcia z licznych w tym czasie demonstracji oraz okupacji publicznych budynków świadczą o tym, że Polska była krajem "pogrążonym w politycznym karnawale" - ocenia "Berliner Zeitung". Autor wymienia w tym kontekście nalepkę na przedniej szybie samochodu Wałęsy - "It's exciting to be Polish".

Jak podkreśla dziennikarz, zdjęcia nie ograniczają się do działaczy związkowych, lecz pokazują także reakcje władz - "zmęczonych starych mężczyzn w źle skrojonych garniturach". Jedno z zdjęć pokazuje świeżo wybranego I sekretarza PZPR Stanisława Kanię, który bezradnie spogląda na zegarek.

Stan wojenny wprowadzony 13 grudnia 1981 przez generała Wojciecha Jaruzelskiego gwałtownie przerwał okres wolności. "Przełomu nie dało się jednak zatrzymać" - stwierdza w konkluzji "Berliner Zeitung".

Jacek Lepiarz

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)