Belka: rozszerzenie - unijną "szczepionką na globalizację"
Unia Europejska cierpi na objawy "porozszerzeniowej gorączki", co znajduje wyraz w rosnącej niechęci, z jaką opinia publiczna i niektóre rządy traktują ideę przyjęcia nowych krajów, zwłaszcza Ukrainy i Turcji - powiedział ustępujący premier Marek Belka na sesji pytań i odpowiedzi w renomowanej londyńskiej uczelni London School of Economics.
28.10.2005 19:30
Według niego, rozszerzenie (obok wcześniejszego wprowadzenia euro) było "szczpionką, którą UE zaaplikowała sobie przeciwko globalizacji", rodzajem "manewru wyprzedzającego" podyktowanego chęcią poprawy globalnej konkurencyjności unijnej gospodarki.
Tak jak w odniesieniu do szczepionki aplikowanej jakiemuś żywemu organizmowi, UE, rozszerzając się na 10 nowych krajów, wprowadziła do swego organizmu obce bakterie o osłabionej mocy działania. Podwyższona temperatura jest naturalnym skutkiem i nie może dziwić, że jej doświadczamy. Rolą unijnych przywódców jest wytłumaczenie tego opinii publicznej - powiedział Belka.
Marek Belka nie widzi alternatywy dla procesu globalizacji. Taką alternatywą nie jest "europejska twierdza", gdyż w epoce transatlantyckich lotów i internetu nie można powrócić do izolacjonizmu.
Musimy przygotować się na takie zastosowanie niektórych aspektów globalizacji, by wszystkim nam przynosiły korzyści - podkreślił.
800 mln Chińczyków i Indusów wchodzi na międzynarodowy rynek pracy, co nie może pozostać bez wpływu na strukturę cen. Europejska gospodarka musi się do tego dostosować, co oznacza także wyeliminowanie niektórych prac - dodał.
Zdaniem Belki, rozszerzenie UE zmieniło charakter wewnątrzunijnego dialogu na temat polityki gospodarczej i społecznej (także zagranicznej). Na porządku dziennym stanęła liberalizacja rynków, a nie tylko rynku pracy.
Gdyby nie rozszerzenie, to w Polsce nie uznalibyśmy, iż problem imigrantów z Afryki w hiszpańskiej enklawie Ceuta nas dotyczy. Tak samo dla Hiszpanów rewolucja na Ukrainie musiałaby się wydawać czymś, co nie ma z nimi nic wspólnego. Gdyby nie członkostwo w UE, to wydarzenia na Ukrainie byłyby dla Polski poważnym problemem, a tak dotyczą całej Europy - podkreślił.
Największe gospodarki zachodnioeuropejskie w opinii Belki zbyt wolno otwierają się na zmiany, które niesie ze sobą globalizacja i doświadczenia Polski, która od 16 lat żyje pod presją ciągłych zmian, mogą być przydatne.
To, co jest zmianą w Polsce, we Francji zostałoby uznane za rewolucję. To, co we Francji uchodzi za rewolucję, w Polsce przechodzi bez większego echa - uważa Belka.