PolskaBelka kłamał przed komisją? - śledztwa nie będzie

Belka kłamał przed komisją? - śledztwa nie będzie

Prokuratura Okręgowa w Warszawie odmówiła wszczęcia śledztwa w sprawie domniemanego złożenia fałszywych zeznań przez premiera Marka Belkę przed sejmową komisją śledczą ds. PKN Orlen. Śledztwa chciała sama komisja, twierdząc, że Belka skłamał, gdy mówił, że nie podpisał dokumentu o współpracy z SB.

27.07.2005 | aktual.: 27.07.2005 14:58

Po analizie materiałów sprawy uznaliśmy, że w tej sprawie nie ma znamion przestępstwa - powiedziała szefowa wydziału śledczego tej prokuratury Małgorzata Dukiewicz.

Postanowienie prokuratury, które zapadło kilka dni temu, jest nieprawomocne - komisja śledcza może się od niego odwołać do Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie.

Współpracował czy nie?

W czerwcu komisja śledcza uznała, że Belka skłamał, gdy zeznając przed nią w marcu, spytany przez Romana Giertycha (LPR), czy podpisał dokument o współpracy ze służbami specjalnymi PRL, odpowiedział, że nie. Posłowie uważali, że premier skłamał, bo w 1984 r. przed wyjazdem do USA na stypendium naukowe podpisał tzw. instrukcję wyjazdową SB. Belka replikował, że podpisanie tej instrukcji nie oznaczało deklaracji współpracy z tajnymi służbami PRL.

Komisja złożyła w prokuraturze doniesienie o możliwości złożenia fałszywych zeznań przez premiera. Za złożenie fałszywego zeznania grozi do 3 lat więzienia.

Badając sprawę, prokuratura wystąpiła do Instytutu Pamięci Narodowej o teczkę Belki oraz do Rzecznika Interesu Publicznego o akta jego postępowania w sprawie Belki.

W ujawnionej w czerwcu przez IPN teczce Belki nie ma raportów, pisanych przez niego samego dla wywiadu PRL czy SB w latach 80. Jest zaś instrukcja wyjazdowa oraz 5 raportów oficera wywiadu z rozmów z nim w USA z lat 1984-1985, pełnych narzekań na niechęć Belki do współpracy.

W instrukcji Belka zobowiązał się do "rozpoznawania poznanych osób pod kątem ich ewentualnych powiązań z wrogimi służbami specjalnymi; typowania i opracowywania osób ze środowisk opiniotwórczych oraz różnego rodzaju specjalistów przychylnie nastawionych wobec naszego kraju i posiadających realne możliwości dostarczenia interesujących nas informacji oraz zbierania informacji dot. oceny sytuacji gospodarczej i politycznej w Polsce i innych krajach socjalistycznych".

"Wiedział co podpisuje"

Jeszcze w 2004 r. ówczesny rzecznik interesu publicznego Bogusław Nizieński wszczął postępowanie wyjaśniające wobec Belki, mając wątpliwości co do prawdziwości jego oświadczenia lustracyjnego. Podczas tajnego przesłuchania premiera w końcu grudnia 2004 r. (krótko przed końcem kadencji Nizieńskiego) zadał mu on wiele pytań w związku z jego teczką, m.in. pokazał mu instrukcję wyjazdową.

Widział ten materiał, więc wiedział, że go podpisał - oświadczył Nizieński. Tymczasem Belka mówił wcześniej, że nie widział materiałów ze swojej teczki, ale "może się domyślać, że znajduje się w nich instrukcja wyjazdowa". Nizieński przyznał, że skoro Rzecznik nie wystąpił o lustrację premiera, to Belka mógł sądzić, że ta instrukcja nie była deklaracją współpracy.

Nizieński przekazał sprawę swemu następcy, Włodzimierzowi Olszewskiemu. 14 kwietnia 2005 r. premier otrzymał od niego pismo informujące, że w związku z brakiem podstaw Rzecznik odstąpił od złożenia do sądu wniosku o wszczęcie postępowania lustracyjnego. Premier uznał, że tym samym jego sprawa lustracyjna jest zakończona.

Powołując się na tajemnicę postępowania Rzecznika, nikt z jego biura nie ujawnił powodów decyzji o niekierowaniu sprawy Belki do Sądu Lustracyjnego, podjętej po "szerokim postępowaniu dowodowym". Zgodnie z ustawą lustracyjną, Rzecznik musi informować lustrowanego o tym, że nie kieruje sprawy do sądu, jeśli miał wcześniej wątpliwości co do prawdziwości jego oświadczenia lustracyjnego, które zostały rozwiane po przesłuchaniu tej osoby.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)