Trwa ładowanie...
d9b2f76
05-11-2006 16:20

Będzie więcej zatrzymań w sprawie atrap bomb w Warszawie?

Do zatrzymania zostało więcej osób, przed
policją wiele do zrobienia - powiedział rzecznik
stołecznej policji o zatrzymaniu mężczyzny podejrzewanego o
związek z podłożeniem jesienią ubiegłego roku atrap bomb w
Warszawie.

d9b2f76
d9b2f76

W sobotę policja zatrzymała 33-letniego Romana W. podejrzewając, że ma coś wspólnego z podłożeniem 20 października 2005 roku w Warszawie 13 atrap ładunków wybuchowych.

Zatrzymanie tego człowieka to jeden z elementów układanki, którą jest ta sprawa; przed policją jeszcze wiele do zrobienia- powiedział rzecznik prasowy Komendy Stołecznej Policji podinsp. Mariusz Sokołowski. Dodał, że z informacji policyjnych wynika, że do zatrzymania pozostało więcej osób, które uczestniczyły w tym przestępstwie. W tej sprawie nie wystarczy tylko wiedza operacyjna policjantów. Musimy zebrać odpowiedni materiał dowodowy, by zatrzymać wszystkich i udowodnić im winę - tłumaczył rzecznik. Mam nadzieję, że to kwestia czasu - dodał.

Pytany o to, dlaczego zatrzymanie jednego ze sprawców trwało tak długo, odparł, że nie wszystkie sprawy można wykryć od razu.

Zatrzymany przez policję Roman W. jeszcze w sobotę został przesłuchany. Postawiono mu zarzut usiłowania sprowadzenia niebezpieczeństwa powszechnego, mogącego spowodować m.in. panikę i ewakuację. Prokuratura zastosowała wobec niego dozór policyjny, zakaz opuszczania kraju i postanowiła odebrać mu paszport.

d9b2f76

Rankiem 20 października ubiegłego roku Warszawę obiegła wiadomość o 13 ładunkach wybuchowych podłożonych w jedenastu miejscach miasta. Ruch w znacznej części stolicy został na kilka godzin sparaliżowany. W wielu miejscach, m.in. na przystankach autobusowych na pl. Bankowym, w okolicy stadionu X-lecia, na rondzie de Gaulle'a, pojawili się policyjni pirotechnicy z psami, strażnicy miejscy, funkcjonariusze straży pożarnej. W mieście uruchomiono zarządzanie kryzysowe. Warszawiacy nie kryli zaniepokojenia.

Po zbadaniu paczek okazało się, że są to atrapy bomb. Policja informowała o ich profesjonalnym przygotowaniu. Wszystkie były ponumerowane, zawierały mechanizmy bardzo podobne do tych, które stosuje się w prawdziwych ładunkach: druty, proszek, którego zapach miał zmylić psy tropiące, a który okazał się saletrą. Według policji i specjalistów MSWiA, stopień przygotowania akcji i jej skoordynowania odróżniał to wydarzenie od innych fałszywych alarmów i świadczył o tym, że mogły być groźne.

Dzień wcześniej podobne alarmy miały miejsce w Gdańsku, Sopocie i Gdyni, ale tam sprawców zatrzymano szybko. Policja wkrótce przestała łączyć te wydarzenia z warszawskim.

Ówczesny szef MSWiA Ryszard Kalisz zapowiedział, że sprawcy poniosą za swoje czyny odpowiedzialność karną i finansową. Sprawujący wówczas funkcję prezydenta Warszawy Lech Kaczyński wyznaczył nagrodę 100 tys. zł za wskazanie osób odpowiedzialnych za alarm.

d9b2f76

Tego samego dnia do kilku redakcji trafił e-mail, w którym informowano o podłożeniu ładunków w stolicy. Policja ustaliła, że został on wysłany z kafejki internetowej w centrum handlowym Arkadia. Wszystkie media obiegły zdjęcia z kamer monitoringu pokazujące mężczyznę korzystającego z komputera, z którego wysłano e-mail.

Elektroniczny list wskazywał na to, że jego autorzy są przeciwni polityce ówczesnego prezydenta Warszawy: "Kaczyński = wojna (...) Wybór Kaczyńskiego to budowa Polski ksenofobicznej. (...)". Wskazywał też, że sprawcy alarmów mogą mieć związek ze środowiskami homoseksualnymi. "Prawie 80% Polaków uważa, że nie powinniśmy mieć prawa do publicznego życia. Ponad 50% nie chce nas widzieć w roli sąsiada. Odmawia się nam prawa do godnego życia. Spycha do podziemia" - pisali autorzy. Dlatego - jak podali - podłożyli bomby w 15 miejscach stolicy. Oficjalni przedstawiciele środowisk homoseksualnych, m.in. prezes Kampanii Przeciw Homofobii, działającej na rzecz praw osób homoseksualnych, Robert BiedrońBiedroń potępił te działania.

Mimo że policja miała zdjęcia z kamer, na których widać było mężczyznę podejrzewanego o wysłanie e-maila, i choć wkrótce po zdarzeniu opublikowano portret pamięciowy mężczyzny - sprawca alarmu z 20 października był nieuchwytny. Po jakimś czasie wywołało to spekulacje prasowe, że podłożenie atrap w mieście mogło mieć związek z przeprowadzoną kilka dni później drugą turą wyborów prezydenckich.

d9b2f76

Prasa pisała, że w Sejmie krąży pogłoska, iż za podłożeniem paczek mogły stać służby specjalne, by dać szansę kandydatowi na prezydenta kraju, ówczesnemu gospodarzowi stolicy Lechowi Kaczyńskiemu wykazania, jak świetnie sobie radzi z takimi sytuacjami. Przeciwnicy tej argumentacji podkreślali, że nie wiadomo, kto miałby być politycznym beneficjentem tamtego zdarzenia, bo mogłoby ono być równie dobrze przygotowane po to, by pokazać, że ówczesny prezydent Warszawy i podległe mu służby nie panują nad sytuacją.

W marcu tego roku sprawą zajęła się sejmowa Komisja ds. Służb Specjalnych. Sprawa jest niejasna, wyjątkowo niejasna. Wynikła w przeddzień rozstrzygnięcia drugiej tury kampanii prezydenckiej - mówił wtedy szef tej komisji Marek Biernacki (PO).

Poseł Adam Hofman i senator Andrzej Murkiewicz (obaj PiS) uznali wówczas, że poseł LPR Wojciech Wierzejski przekroczył granice absurdu politycznego sugerując, iż jeden ze sztabów wyborczych (sztab PiS) stał za fałszywym alarmem. W związku z tym dla żartu wręczyli Wierzejskiemu puste pudełko po bombonierce. Tłumaczyli, że chodziło o pokazanie, iż są pewne granice absurdu.

d9b2f76

W niedzielę Biernacki przyznał, że dobrze się stało, iż jeden ze sprawców został złapany. Dobrze, że w Polsce co jakiś czas są kampanie wyborcze, to ma wpływ na skuteczność ścigania przestępców - powiedział. Jak wyjaśnił, speckomisja będzie chciała poznać szczegóły sprawy - kim jest zatrzymana osoba, jakimi motywami się kierowała. Będziemy chcieli również dowiedzieć się, jak to możliwe, że przy monitoringu zagrożeń prowadzonych przez nasze służby specjalne - do tego zdarzenia doszło- oświadczył Biernacki. Dodał, że nie stanie się to na posiedzeniu w poniedziałek, bo wtedy komisja zajmie się opiniowaniem budżetów służb i opracuje harmonogram prac nad sprawozdaniem z likwidacji WSI i utworzenia nowych służb kontrwywiadu i wywiadu.

Członek komisji Jędrzej Jędrych (PiS) mówił w marcu dziennikarzom, że prokuratura "jasno i czytelnie stwierdziła, że przez cały czas prowadzenia sprawy nikt nie przeszkadzał, ani nie naciskał, ani nie wpływał na to, jak to śledztwo będzie przebiegało".

Nie wydaje mi się, by przewodniczący Biernacki miał rację mówiąc, że wybory samorządowe mają wpływ na pracę policji i prokuratury. Można o rządzie PiS mieć różne opinie, ale przeciętny obserwator odnosi wrażenie, że praca policji i prokuratury jest bardziej wydajna - powiedział Jędrych. Mogę się tylko cieszyć, że zatrzymano osobę podejrzaną o podłożenie atrap. To przeczy sugestiom, jakoby PiS stało za tą sprawą. Taką tezę lansował ówczesny przewodniczący speckomisji Roman Giertych, mówili o tym posłowie PO - dodał.

d9b2f76

Komisja przesłuchała m.in. ówczesnego szefa ABW Witolda Marczuka oraz zastępcę prokuratora generalnego Jerzego Engelkinga. Jędrych mówił dziennikarzom, że prokuratorzy poinformowali komisję, iż wykluczyli związek służb specjalnych z podłożeniem atrap bomb w Warszawie.

Prokuratura oceniała, że sprawa "ta ma bardzo specyficzny charakter" i bardzo trudno doprowadzić do wykrycia jej sprawców.

W sierpniu tego roku o przebiegu śledztwa mówił w Sejmie prokurator krajowy Janusz Kaczmarek. Odrzucał argumenty opozycji, że postępowanie ma charakter "opieszały". Nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że mamy do czynienia z biernością prokuratury. W sprawie tej powołano szereg biegłych, wyizolowano materiał biologiczny, materiał związany z liniami papilarnymi, materiał w postaci rysu psychologicznego sprawcy, materiał w postaci ręcznego zapisu tegoż sprawcy - podkreślał Kaczmarek.

d9b2f76

Druga połowa ubiegłego roku obfitowała w wydarzenia podobne do tego z 20 października, choć o mniejszej skali. W lipcu ze stołecznego metra ewakuowano tysiące osób z powodu informacji podanej przez telefon o podłożonym ładunku wybuchowym. Ruch podziemnej kolejki był sparaliżowany przez kilka godzin. Sprawca tego alarmu - którym okazał się były policjant - został zatrzymany i skazany na rok i cztery miesiące więzienia. W październiku policja musiała reagować jeszcze na informację o ładunkach podłożonych w domu handlowym Smyk. Również ona okazała się nieprawdziwa. Sprawców tego zdarzenia szybko zatrzymano.

d9b2f76
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d9b2f76
Więcej tematów