Trwa ładowanie...
12-09-2005 07:04

Będę opalonym prezydentem - Andrzej Lepper dla WP

Mnie nie trzeba promować, bo ja znany byłem i jestem znany. Pracuję nad sobą bardzo solidnie. Bardzo lubię się opalać – tak charakteryzuje siebie przewodniczący Samoobrony Andrzej Lepper. Kandydat na prezydenta Polski w specjalnym wywiadzie dla Wirtualnej Polski.

Będę opalonym prezydentem - Andrzej Lepper dla WPŹródło: PAP, fot: Andrzej Rybczyński
d3wq8q3
d3wq8q3

Dlaczego startuje pan w wyborach prezydenckich?

Andrzej Lepper: Kandydowałem już dwukrotnie i nic się nie zmienia – ciągle do władzy dochodzą ludzie, którzy w ciągu 16 lat nie dbali o interes Polski i Polaków. Dość tego, żeby naród polski odbijał się raz od lewej do prawej, później od prawej do lewej. Czas aby ludzie wreszcie wybrali partię, która nie rządziła, nie współrządziła i nie odpowiada za to, co stało się w Polsce. Mieliśmy, i tego się nie wstydzimy, mały wpływ na stanowienie prawa, na władzę ustawodawczą, na wykonawczą nie mieliśmy. Ja – jako Andrzej Lepper, przewodniczący partii - od lat głosiłem program, który dzisiaj jest praktycznie jedynym ratunkowym dla Polski. Chcę być prezydentem Rzeczpospolitej Polski, by móc ten program zrealizować.

Startowanie w wyborach prezydenckich wiąże się w pana przypadku z dążeniem do zwiększenia uprawnień głowy państwa?

Andrzej Lepper: Zdaję sobie sprawę, że nawet jeśli wygram wybory, to sam uprawnień sobie nie zwiększę, dlatego, że jest Konstytucja i ona co prawda mówi, że prezydent jest władzą wykonawczą razem z rządem, natomiast mogę wnieść zmiany w Konstytucji. Samoobrona ma taki projekt przygotowany. Natomiast nawet przy tym zakresie władzy prezydent może bardzo dużo, tylko musi chcieć. Obecny prezydent po prostu nie chciał. Nie chciał mieć większego wpływu, nie chciał odpowiadać za to, co się dzieje w Polsce i przesiedział kilka lat, cieplutko, bez obowiązków, bez odpowiedzialności, na ciepłej posadzie. Ja chcę być aktywnym prezydentem. Prezydentem, który naprawdę będzie rozwiązywał problemy.

Co zakłada projekt Samoobrony dotyczący zmiany Konstytucji?

Andrzej Lepper: Likwidację Senatu, Rady Polityki Pieniężnej, Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, wzmocnienie władzy prezydenta, system prezydencki tak, aby był jeden ośrodek władzy odpowiedzialny za to, co się dzieje w Polsce. Nie może być, że – tak jak obecnie – Sejm obarcza odpowiedzialnością za to, co się dzieje w kraju, rząd, rząd obwinia Sejm, prezydent Sejm i rząd. To taka „spychologia”. My w swoim projekcie tak mamy, że prezydent rządzi i odpowiada. Oczywiście również bezwzględne przestrzeganie Konstytucji w takich sprawach, jak: bezpłatna nauka na każdym szczeblu, bezpłatna służba zdrowia. Pieniądze nie mogą stanowić o tym, czy ktoś będzie się kształcił, czy nie, lub o tym, czy ktoś będzie miał zrobione jakieś badania w normalnym czasie, czy nie. Również szanowanie ludzi, którzy nie mają pracy nie z własnej winy. Oczywiście te wszystkie rzeczy są zapisane w tej Konstytucji, ale nie są przestrzegane.

Skoro chce pan zwiększyć odpowiedzialność i zadania ośrodka prezydenckiego, to również zwiększyć jego uprawnienia. W jaki sposób?

Andrzej Lepper: Myślę, że za dużo nie trzeba ich zwiększać. Tylko chcę, by władzą wykonawczą, odpowiedzialnym i rządzącym w Polsce był prezydent – na wzór Stanów Zjednoczonych. Tak, że prezydent rządzi i prezydent odpowiada. To on jest szefem rządu – tak można powiedzieć.

Czy w związku z tym chciałby pan wprowadzić dekrety prezydenckie?

Andrzej Lepper: Każdy prezydent ma uprawnienia prezydenckie. Prezydent Stanów Zjednoczonych też – na wypadek wojny, stanów klęski żywiołowej. U nas za dużo dekretów nie potrzeba. Prezydent musi mieć przełożenie na parlament. Taka spójność i zgoda w działaniu parlamentu i prezydenta na pewno służyłaby dobrze Polsce i Polakom.

Krążą pogłoski, że ściąga pan ludzi z SLD, licząc, że za nimi przyjdą również wyborcy, którzy są rozczarowani rządami SLD.

Andrzej Lepper: Dementuję to od razu. Ja nikogo z SLD nie ściągam. Przeszło kilka osób, które współpracowały z nami od dawna. Świadczą o tym ich głosowania w parlamencie. Absolutnie żadnego naboru nie robimy, dlatego że my własnych ludzi mamy bardzo dużo. Nam nie trzeba zabiegać o kogokolwiek. My jesteśmy partią lewicy nowoczesnej, postępowej, patriotycznej i tolerancyjnej. Elektorat lewicy, którego jest bardzo dużo w Polsce, ma dzisiaj wybór – albo lewica liberalna, typu Olejniczak i jego firma, czy Borowski i jego firma, lub Samoobrona i Andrzej Lepper. Tą lewicą, która na pierwszym miejscu stawia człowieka, pracę i godne życie, jest Samoobrona. Tamto, to jest lewica liberalna.

Powtarza pan często – „my jesteśmy lewicą nowoczesną”, „my socjaliści”. Chce pan stworzyć jakąś nową jakość?

Andrzej Lepper: Jesteśmy partią nowej jakości. Do tej pory próbowano przedstawiać nas jako radykałów, nawet skrajnych radykałów, o niewiadomo jakich poglądach. Ja się nigdy swoich poglądów nie wstydziłem. Mamy poglądy lewicowe prospołeczne, prosocjalne.

Pan mówi również „jesteśmy socjalistami”.

Andrzej Lepper: Socjaliści to określenie bardzo dobre. Piłsudski był socjalistą. To nie znaczy, że chcemy przywrócić socjalizm. Absolutnie nie. Chodzi przede wszystkim o sprawy socjalne, a nie socjalistyczne.

Napisał pan ostatnio książkę „Czas barbarzyńców”. Czy obecny czas to dla pana „czas barbarzyńców”? Kto jest tym barbarzyńcą?

Andrzej Lepper: Nam próbowano wmawiać i mówić, że my jesteśmy nieokrzesani, niewychowani, nieinteligentni, że my barbarzyńcami jesteśmy. To jest określenie Platformy Obywatelskiej w stosunku do nas. Pokazuję w tej książce, że to nie ja jestem barbarzyńcą, bo nie ja rozkradłem Polskę, nie ja doprowadziłem do tego, że 70% naszego społeczeństwa nie ma minimum socjalnego, a prawie 30% żyje w skrajnym ubóstwie, że milion dzieci codziennie do szkoły chodzi głodnych, emeryci nie mają na leki i bezrobocie (wraz z ukrytym) rzędu 5 milionów ludzi. To ci barbarzyńcy, którzy mienią się inteligentami, wykształconymi, mądrymi ludźmi, oni doprowadzili do tego stanu.

Egzaminuje pan kandydatów Samoobrony do Sejmu i Senatu. Nie ufa pan im?

Andrzej Lepper: Nie, absolutnie. To nie ma nic wspólnego z nieufnością. Takie egzaminy są w każdej partii, która się szanuje, która wprowadza zmiany w programie, unowocześnia program. Nie chodzi o zmianę głównych zasad, bo tych zasad nie zmieniamy. Ze względu na to, że mamy rok wyborczy, chcemy by nasi kandydaci nie tylko znali nasz program. Pytania, na które odpowiadają, dotyczą również pracy Sejmu, Senatu, rządu, prezydenta i obowiązującej Konstytucji. Dotyczą nawet programów innych partii, bo polityk powinien wiedzieć, co proponują inne partie odnośnie podatków, czy polityki finansowej, społecznej, czy gospodarczej. Te egzaminy przyniosły oczekiwane efekty.

Czyli same piątki?

Andrzej Lepper: No, tak to by było za dobrze, gdyby były same piątki. Chociaż bym się cieszył z tego. Jest dobrze.

Czyli ile piątek, tak statystycznie?

Andrzej Lepper: Powiedziałbym, że wynik dobry, czyli 4, 5, to w granicach około 80% ludzi wykazuje się bardzo dużą znajomością wszystkich zagadnień, o których powiedziałem.

Pan mówi, że ma zaufanie do swoich ludzi, a jednocześnie każe im podpisywać weksle, do wypłaty na wypadek gdyby poseł lub senator Samoobrony chciał wystąpić z partii.

Andrzej Lepper: Dzisiaj głosujemy na partie. Ordynacja wyborcza jest taka, jaka jest. Jestem jej przeciwny, ale to nie ma znaczenia. Większość zadecydowała, ze głosujemy na partię, a nie na ludzi. Nie może więc tak być, że ktoś wchodzi z listy partyjnej do Sejmu i raptem po wyborach jemu się nie podoba partia. No i co? Koalicja, która mogłaby zostać stworzona, dzięki takim pięciu czy dwudziestu osobom, nie powstaje. To świadczy wtedy o słabości partii. Dzisiaj nie ma żadnej gwarancji, że ktoś dla idei będzie w partii. Przecież na naszych oczach rozpadł się AWS, rozpadło się SLD. To jest zabezpieczenie tylko przed wykorzystaniem partii tylko do swoich celów. Jeżeli ktoś ma taki zamiar, to musi wiedzieć, że czeka go kara, której nie będzie płacił na cele partyjne, tylko charytatywne, na pomoc służbie zdrowia, na naszą naukę, na domy dziecka, pomocy społecznej.

Na jaką wysokość opiewają te weksle?

Andrzej Lepper: Duże. Jeśli ktoś spróbuje się sprzeniewierzyć, to na pewno z tego, co dostanie jako poseł, czy senator nie dużo mu do końca kadencji zostanie.

Czyli są to sumy rzędu kilkudziesięciu tysięcy, kilkuset?

Andrzej Lepper: Poseł zarabia nieźle, senator również. Musi oddać to, co dzięki wyborcom dostał, a wyborcy wybrali partię, a nie jego.

Czyli bierze pan pod uwagę, że może dojść do rozłamu w Samoobronie na wzór AWS-u i SLD?

Andrzej Lepper: Nie, absolutnie. Ale ileś osób może mieć takie zamiary i trzeba się zabezpieczyć, żeby móc stworzyć koalicję i poważnie przez 4 lata rządzić, czy współrządzić Polską.

Podobno złożył pan PSL-owi propozycję współpracy podczas wyborów. Na czym miałaby polegać ta współpraca?

Andrzej Lepper: Myślę, że zrobiłem swoje. Ja wyciągnąłem rękę do przywódców PSL-u. Nawet powiedziałem, że możemy stworzyć wspólną koalicję do wyborów do parlamentu. Obiecałem ileś miejsc, proporcjonalnie, nie tylko patrząc na sondaże, ale na wszystkie czynniki. Możemy oddać kilka pierwszych miejsc dla PSL-u, reszta dla nas, dla Krajowej Partii Emerytów i Rencistów, dla związków zawodowych, żeby stworzyć szeroką alternatywę dla układu liberalnego. Niestety panowie z PSL-u uważają, że są silni. Ich sprawa. Ja tego nie chcę komentować. Do Sejmu nie chcieli iść, do Senatu znowu coś kombinują. Decyzja nasza jest jednoznaczna – idziemy do wyborów pod własnym szyldem. Na naszych listach będą przedstawiciele Krajowej Partii Emerytów i Rencistów, będą kandydaci z innych ugrupowań lewicowych, związków zawodowych. Zrzeszenie Polskiej Przedsiębiorczości też idzie z nami. Także jest o szeroki ruch ludzi pracy.

Czy bierze pan pod uwagę koalicję z PSL, po wyborach parlamentarnych?

Andrzej Lepper: Tak. Nie miałbym nic przeciwko temu. Myślę, że programowo jesteśmy bardzo blisko siebie i po wyborach ambicje przywódców (PSL-u) przestaną brać górę nad rozsądkiem politycznym.

Wspominał pan o szerokiej koalicji. Niektóre media informują, że obiecuje pan wszystkim wszystko.

Andrzej Lepper: Każdy rozsądny człowiek nie wierzy w żadne obietnice. My nie wykorzystujemy żadnej organizacji, tak, jak to inni w przeszłości robili – „popierajcie nas, ale dla was nie ma miejsca na naszych listach”. U nas jest to inaczej. Taksówkarze, których związek podjął uchwałę, że idzie do wyborów z Samoobroną, będą starować z naszych list jako członkowie naszej partii. Związki zawodowe, większość, również wstępują w szeregi naszej partii. Emeryci i Renciści idą jako partia, ale myślą o tym, że w przyszłości będziemy tworzyć jedną, silną partię lewicy patriotycznej, postępowej, nowoczesnej, tolerancyjnej. To nie jest obiecanie wszystkim tego, czego chcą. Ja nikomu nie obiecuję. Ja każdemu daję program Samoobrony mówię: „Proszę bardzo. Pasuje program – idziemy razem. Nie pasuje – trudno, może jeszcze nie czas, może się przekonacie”. My łączymy wszystkich na podstawie naszego programu.

To zabrzmiało tak, jakby pan brał pod
uwagę zmianę nazwy partii w związku z tą „ogromną koalicją”.

Andrzej Lepper: Zawsze zostanie słowo Samoobrona, na pewno. Natomiast czas płynie, trzeba dostosować się do postępu i, jak będzie taka potrzeba, to na pewno nie będziemy się cofać.

Czyli ta nazwa mogłaby brzmieć – „Postępowa Partia Samoobrony”?

Andrzej Lepper: No, nie wiem czy taka nazwa, ale na pewno nie jest zła.

W weekendowej „Gazecie Wyborczej” było opisane tajne spotkanie kandydatów Samoobrony do parlamentu, na którym ostrzegał pan przed dziennikarzami, jako podstępnymi ludźmi, którzy próbują członków Samoobrony otruć, wmanewrować, itp.

Andrzej Lepper: Otruć? Pani redaktor, już nie przesadzajmy z tym otruciem. Tylko jedno pani powiem – dziennikarz „Gazety Wyborczej” wykazał się naiwnością, bo przecież wiedziałem, że on jest na sali. Jak można tajną naradę prowadzić w obecności kilkuset ludzi? Co to za tajność? To była normalna narada robocza, bez udziału dziennikarzy. A że dziennikarz „Gazety Wyborczej” był, to ja dokładnie wiedziałem. Niczego nadzwyczajnego nie powiedziałem, to było tylko robocze przygotowanie naszych kandydatów, żeby uważali, żeby byli czujni, by nie dali się kompromitować, żeby na każdym kroku zachowywali czujność i dyscyplinę.

Czyli uważajcie na dziennikarzy, tak?

Andrzej Lepper: Nie na dziennikarzy. Co wy dziennikarze jesteście winni. Dziennikarze radia, czy telewizji, co oni są winni, że przychodzą do nas na konwencje, na konferencje prasowe, nagrywają wszystko, dają tak zwaną „surówkę” do redakcji, a tam jest później cenzura. Sama pani przyzna, że w tych gazetach ogólnopolskich, czy radiach jest cenzura. Ale ja nie mam o to pretensji do dziennikarzy. Niestety, redakcje są, jakie są.

W redakcjach też są dziennikarze.

Andrzej Lepper: No są, ale nie oni odpowiadają za całą linię danej rozgłośni radiowej, przykładowo Zetki, albo RMF, w którym ja na żywo nigdy nie byłem.

Jak ja bym dała panu butelkę wody, to czy wypiłby ją pan?

Andrzej Lepper: Jakby pani dała mi oryginalną (zamkniętą) to wziąłbym.

To nie ufa pan jednak dziennikarzom.

Andrzej Lepper: To niestety podyktowane jest czym innym.

Państwo planujecie powołanie kolejnej komisji sejmowej. Czym miałaby ona się zajmować?

Andrzej Lepper: Mamy złożone wnioski o komisje. Choćby chcemy dokładnie sprawdzić, jak doszło do tego, że państwowa firma Ciech, za rządów pana Cimoszewicza, została pozbawiona wpływu na import ropy do Polski. Firma Ciech, która nie miała większych problemów - import ropy zawsze przynosi zyski. Gdy premierem był Włodzimierz Cimoszewicz, oddano całkowitą władze i kontrolę nad importem ropy dwóm panom z Ukrainy, którzy nie mieli żadnego doświadczenia w tej branży. Jest to co najmniej dziwne. Należałoby to wyjaśnić, dlaczego państwo straciło tak duże dochody wtedy, kiedy premierem był Cimoszewicz.

Czy sejmowa komisja to najlepsze rozwiązanie? Polacy coraz mniej chętnie słuchają relacji z obecnych komisji. Uważają, że dochodzi w nich przede wszystkim do walk politycznych.

Andrzej Lepper: Myślę, że najlepiej byłoby, gdyby prawnie działał wymiar sprawiedliwości: policja, prokuratura, sądownictwo. Niestety mamy tak, jak mamy. Do korupcji dochodzi również w wymiarze sprawiedliwości, w prokuraturze ginie dużo akt. W ubiegłym roku zginęło kilka tysięcy akt. Kilkaset w samym sądzie stołecznym. To świadczy o tym, że zepsucie, skorumpowanie jest wysokie. Jest zdecydowana większość uczciwych ludzi w wymiarze sprawiedliwości, ale są też skorumpowane jednostki.

Czy nie lepiej zabrać się za sądownictwo, wymiar sprawiedliwości, niż tworzyć nową strukturę – hybrydę, łączącą wymiar ustawodawczy i sądowniczy?

Andrzej Lepper: Jestem zdecydowanie za tym. Natomiast nie możemy teraz zostawić wszystkiego tak, jak jest i powiedzieć: „gruba krecha”. Od nowa trzeba zrobić wszystko, żeby w przyszłości nie trzeba było powoływać żadnej komisji śledczej, żadnych organów-hybryd. Natomiast te zaległe sprawy trzeba społeczeństwu wyjaśnić dokładnie. Przykładowo, nasze huty stali, które sprzedano Hindusom warte 6 mld złotych, sprzedano za 6 mln złotych. To ponad 50 zakładów pracy wchodzących w skład Polskich Hut Stali. Hindusi wypracowali roczny zysk w pierwszym roku w kwocie1,5 mld złotych. Spłacili wszystko i jeszcze im dużo, dużo zostało. Hutę Częstochowa sprzedano Ukraińcom za miliard 200 milionów złotych. I tam są prawidłowości? To zrobiono zgodnie z interesem Polski? Fakty świadczą o tym, że znowu sprzedaż hut załatwiana była w pałacu prezydenta Kwaśniewskiego, który dwu- lub trzykrotnie spotykał się z przedstawicielami firmy indyjskiej.

To jeszcze kilka komisji się powoła i zabraknie czasu antenowego na relacje z nich.

Andrzej Lepper: Na Węgrzech działa ich około piętnastu, szesnastu i nie korzystają z czasu antenowego. Niekoniecznie trzeba to robić przy kamerach.

Pan mówił o stawianiu grubej kreski, jaki jest pana stosunek do powszechnej lustracji?

Andrzej Lepper: Jestem zdecydowanie za. Lustrację raz przeprowadzić, raz to piekło przeżyć i skończyć z tym, a nie – wtedy, kiedy są kampanie wyborcze – to wyciąga się teczki, jakieś notatki esbeka, krzywdzi się normalnego, porządnego człowieka, opozycjonistę, czy człowieka szanowanego, jak ojca Hejmo, czy pana Przewoźnika. Nie może tak być. Raz te teczki otworzyć. (Trzeba sprawdzić teczki) wszystkich, którzy mają zamiar brać udział w życiu politycznym, gospodarczym, samorządowym, rektorów uczelni, dziennikarze – szefowie redakcji – to powinno być wszystko jawne. Jestem za tym zdecydowanie. Raz to piekło przeżyć i koniec. A tak, będziemy wiecznie je przeżywać.

Pan był w PZPR-ze. Dlaczego i czy nie żałuje pan tego?

Andrzej Lepper: W wieku 20 lat dwa lata byłem w PZPR-ze, ja się tego nie wstydzę. Dla mnie jest to okres, który ciężko przepracowałem dla Polski. Mogę do moich środowisk wrócić w każdej chwili. Ludzie biją brawa, wspominają mile. Ja byłem szeregowym członkiem. Jeszcze przed Solidarnością zobaczyłem, że to nie jest dla mnie, wystąpiłem. To mi żadnej ujmy nie przynosi. Ciężko pracowałem dla Polski, nie dla sekretarzy partii, nie dla partii. Tak, jak 90% naszego społeczeństwa, emeryci, renciści, którzy ciężko pracowali, by odbudować Polskę po wojnie. W partii było około 2 milionów członków. I to wszystko byli źli ludzie?

Co pan robił w PZPR?

Andrzej Lepper: Byłem kierownikiem w gospodarstwie rolnym. Najmłodszym w Polsce, jak stwierdzono, powierzono mi bardzo poważne stanowisko po ukończeniu szkoły średniej. Czy był wymóg (zapisania się do PZPR)? Ja nie przywiązywałem do tego wagi. Pracowałem dla Polski, pracuję i pracować będę. Dla mnie w tamtym okresie liczyła się praca dla Polski i teraz też.

Kogo uważa pan za swojego głównego kontrkandydata w wyborach prezydenckich?

Andrzej Lepper: Ja każdego bardzo poważnie traktuję. Oczywiście jest czołówka i trudno, żeby ktoś, kto ma 0,1% poparcia lub 1% poparcia miał szanse na wejście do drugiej tury. Natomiast nie mam zamiaru nikogo lekceważyć. Jest czołówka czterech, pięciu kandydatów i każdy z nas ma szansę być w drugiej turze, i każdy z nas ma szansę skończyć na czwartym, piątym miejscu.

Według pana prognoz, kto wejdzie do drugiej tury?

Andrzej Lepper: Andrzej Lepper na pewno.

Kto jeszcze?

Andrzej Lepper: To już wyborcy zdecydują, czy to będzie Kaczyński, Cimoszewicz, Tusk, Borowski, czy prof. Religa.

Podczas poprzedniej kampanii wyborczej zasłynął pan współpracą z ekspertem ds. publicznego wizerunku. Czy i tym razem korzysta pan z jakiejś pomocy?

Andrzej Lepper: To raczej z moich usług, z moich rad, na moich plecach wypłynął ten specjalista Tymochowicz, bo kto go znał przedtem, zanim zaczął działać ze mną? No nikt nie znał. On sam pisze w Angorze, że „Lepper nie dał się prowadzić”. No, pewnie. Lepper nie jest kukłą, nie jest małpą. Lepper był sobą, jest i będzie sobą. Mnie nie trzeba było promować, bo ja znany byłem i jestem znany. Natomiast Piotr Tymochowicz, jako fachowiec, jest bardzo dobry. Myślę, że wiedzę teoretyczną ma bardzo dużą. Ja do niego żalu żadnego nie mam, poza pewnymi wypowiedziami. Niech on wykreuje kogoś następnego. Skoro twierdzi, że wykreował Leppera, to proszę wykreować kogoś nowego.

Trudno nie zauważyć w pana zachowaniu pewnych zmian. Rozumiem, że to duża praca nad sobą?

Andrzej Lepper: Ja się dokształcam. Jestem samoukiem. Pracuję nad sobą bardzo solidnie, ciężko i to radzę każdemu robić. Nie uważać się za geniusza, ideał, że ja już wszystko wiem, wszystkie rozumy zjadłem. Ja nie uważałem tak nigdy i nie uważam.

Czyli tym razem nie korzysta pan z żadnej pomocy?

Andrzej Lepper: Ale lubię słuchać. Słucham uwag ludzi. Nie jestem człowiekiem, że jak mi zwróci uwagę, to ja od razu: „Nie, co ty będziesz mi tu opowiadał”. Ja spokojnie wysłuchuję i wyciągam wnioski. Czy wyciągam je słusznie, czy nie to widać po mnie.

Czyli tym razem jest pan samoukiem?

Andrzej Lepper: Korzystam z doradców, mam grono ekspertów wszystkich specjalności. Natomiast nigdy nie pozwolę, by ktoś zrobił ze mnie sztucznego człowieka.

A czy to doradcy doradzili panu tę słynną opaleniznę? Czy też lubi pan się opalać?

Andrzej Lepper: Ja lubię. Bardzo lubię taką cerę.

Woli pan solarium, czy wakacyjną opaleniznę?

Andrzej Lepper: Oj, wakacje... Różnie, różnie.

Czyli będzie pan zawsze opalonym prezydentem.

Andrzej Lepper: No, tak. Myślę, że w miarę, jak pozwoli na to czas. Pracy dla mnie, jako przed prezydentem, bardzo dużo.

Zawsze można sobie w gabinecie zrobić kąt z solarium.

Andrzej Lepper: Już nie dowcipkujmy i nie przesadzajmy, żeby prezydent z gabinetu chodził do solarium.

Dlaczego Polacy mieliby wybrać pana na prezydenta?

Andrzej Lepper: Jestem człowiekiem uczciwym, coś w życiu zrobiłem. Mogę to pokazać, nie mam się czego wstydzić, udziału w żadnej korupcji, żadnych łapówkach, w niszczeniu Polski nie brałem. Czas na człowieka spoza elit rządzących do tej pory Polską.

Z przewodniczącym Samoobrony Andrzejem Lepperem, kandydatem na prezydenta Polski rozmawiała Sylwia Miszczak, Wirtualna Polska.

d3wq8q3
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3wq8q3
Więcej tematów