Będą kary za granie w parku
Nowojorska policja zaczęła karać mandatami muzyków, którzy w nowojorskim Central Parku grają na różnych instrumentach albo śpiewają. Za "zakłócanie spokoju i zadeptywanie trawy" można zapłacić do 350 dolarów grzywny.
14.06.2011 | aktual.: 14.06.2011 08:18
Wiele osób dorabiających sobie koncertami i recitalami w zielonej oazie Manhattanu protestuje. Są to głównie wykonawcy muzyki klasycznej. Argumentują, że uspokajające, delikatne dźwięki harfy, skrzypiec lub kontrabasu, jak też łagodny śpiew są niczym w porównaniu z hałasem tłumu turystów, rozwrzeszczanymi dzieciakami, młodzieżą grającą w piłkę nożną lub ogłuszającymi występami zespołów rockowych. Tysiące ich fanów wyrządzają też nieporównanie większe szkody trawie.
Niezadowolenie z egzekwowania miejskich przepisów przybiera różne formy. Jedni nazywają zakaz występów od dawna wpisanych w krajobraz parku hipokryzją i absurdem. Inni ignorują zarządzenia i demonstracyjnie grają lub śpiewają, pozwalając się aresztować.
Mandat za muzykowanie w ośmiu tzw. strefach ciszy sięga od 50 do 350 dolarów. Artyści upodobali sobie jednak te miejsca także dlatego, że w pobliżu Pól Truskawkowych, Fontanny Bethesda czy Owczej Łąki nie ma zakłócającego ich grę zgiełku. Tam też pojawiają się ludzie, którzy lubią muzykę klasyczną.
Przyparty do muru zarząd Central Parku usiłuje się bronić przekonując, że nie ma nic przeciwko flecistkom bądź wiolonczelistom. Musi jednak stać na straży spokoju.
"Parki są jednymi z niewielu miejsc, gdzie można przyjść i posłuchać kojących dźwięków natury: śpiewu ptaków, szumu spadającej wody, wiatru w liściach i odgłosów rozmów - tłumaczy rzeczniczka Central Parku, Vickie Karp.
Młoda polska skrzypaczka Kinga Augustyn sama nie grała nigdy w Central Parku, ale mieszkając przy Lincoln Center jest w nim częstym gościem. Jak powiedziała w rozmowie z PAP, lubi tam chodzić, żeby odpocząć, zebrać myśli i poczytać.
- Muzyka w Central Parku stała się jego częścią, dodając mu uroku. W tym pięknym i niezwykłym parku miejsca jest dosyć i dla tych, którzy chcieliby odpoczywać w ciszy, ale także dla innych, którzy chętnie posłuchają dobrej muzyki i popatrzą na tańczącą młodzież - dodaje skrzypaczka.
Nowojorczycy mają o graniu w parku różne opinie. Niektórzy zdecydowanie popierają recitale wśród zieleni. Ich zdaniem po to właśnie są strefy ciszy, aby móc posłuchać muzyki.
Nie wszyscy podzielają ten punkt widzenia. Pisząc do mediów wyliczają skrupulatnie, że hałas wywołuje reakcje obronne, wyzwala strach, uszkadza słuch, zakłóca komunikację, odbiera sen, upośledza czynności układu krążenia, przeszkadza w nauce, ogranicza produktywność, prowokuje niepożądane i niekiedy brutalne zachowania, a także prowadzi do wzrostu wypadków. Nie brak również takich, którzy twierdzą, że mandaty są po prostu łatwym sposobem zasilania kasy miejskiej.
Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski