Beata Kempa: zaczynam wątpić, czy PiS może uczciwie zmieniać kraj
Nie wiem, czy PiS jest w stanie uczciwie zmieniać kraj. Osobiście zaczynam w to wątpić - powiedziała w rozmowie z "Rzeczpospolitą" posłanka Solidarnej Polski, Beata Kempa.
Beata Kempa odniosła się do niedzielnych wyborów uzupełniających do Senatu na Podkarpaciu, w których zwyciężył kandydat PiS Zdzisław Pupa (60,84 proc.). Kazimierz Ziobro, startujący z ramienia Solidarnej Polski, nie otrzymał mandatu (11,09 proc.); podobnie jak Mariusz Kawa (PO-PSL), który zdobył 21,33 proc. głosów.
- Podkarpacie jest bez wątpienia bastionem PiS, dla nich wygrana była bardzo łatwa. Nasz wynik pokazał, że przy pozytywnej, dobrej kampanii możemy liczyć na przyzwoity wynik. Gdybyśmy taki mieli w całej Polsce, oznaczałoby to 40-osobowy klub parlamentarny i miejsca w sejmikach wojewódzkich - oceniła Kempa.
Zdaniem posłanki, do porażki kandydata Solidarnej Polski w głównej mierze przyczyniła się "niesłychanie brudna, prymitywna kampania" partii Kaczyńskiego. - Nasz kandydat był bezpardonowo atakowany przez PiS. Kazio Ziobro powiedział nawet, iż komuna go tak nie potraktowała jak koledzy z Prawa i Sprawiedliwości. Nie wiem, czy po czymś takim można mieć czyste sumienie i cieszyć się z sukcesu - stwierdziła posłanka w rozmowie z gazetą.
- Po raz pierwszy spotkałam się z czymś takim. I to ze strony PiS, którego jedynym celem było niszczenie Solidarnej Polski. Politycy tej partii za wszelką cenę starali się wtłoczyć ludziom do głowy, że jesteśmy odpowiedzialni za rozbijanie prawicy - powiedziała Kempa. W ocenie posłanki, zabieg PiS nie powiódł się, "bo jednak te 11 proc. wyborców, którzy na nas zagłosowali, to są ludzie nieakceptujący już PiS, tylko popierający Solidarną Polskę" - podkreśliła.
Zdaniem Kempy, porozumienie Solidarnej Polski z PiS byłoby możliwe, "gdyby pan prezes Kaczyński tego naprawdę chciał i tupnął nogą na swoich przybocznych". - A jeżeli się nie uda, to będziemy samodzielnie pracowali na poparcie - stwierdziła posłanka.
Kempa ma jednak wątpliwości, "czy po takiej brudnej kampanii, z którą mieliśmy do czynienia na Podkarpaciu ze strony PiS, naprawdę jest sens upierać się przy porozumieniu". - Nie wiem, jak można stać w kościele w pierwszym rzędzie, a potem zrobić coś takiego byłemu opozycjoniście. Człowiekowi, którym komuna poniewierała. A oni się nie zawahali. Nie wiem, czy ci ludzie są w stanie uczciwie zmieniać kraj. Osobiście zaczynam w to wątpić - podsumowała posłanka Solidarnej Polski.
Źródło: Rzeczpospolita