PolskaBBN zaprosiło przedstawicieli MON

BBN zaprosiło przedstawicieli MON

BBN zaprosiło przedstawicieli Sztabu Generalnego i Ministerstwa Obrony Narodowej na spotkanie dotyczące okoliczności przekazywania informacji prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu o katastrofie wojskowego samolotu CASA.

BBN wyraziło ubolewanie z powodu sytuacji, do której doszło w czasie żałoby narodowej związanej z tą katastrofą. Podkreślono, że intencją Biura nie "było przerzucanie się z MON billingami telefonicznymi".

"Biuro Bezpieczeństwa Narodowego zaprosiło przedstawicieli Sztabu Generalnego i MON na robocze spotkanie wyjaśniające okoliczności sprawy" - poinformowała rzeczniczka Biura Patrycja Hryniewicz. "Mamy nadzieję, że dzięki temu spotkaniu nie pojawią się więcej wątpliwości dotyczące sposobu informowania Prezydenta RP, Zwierzchnika Sił Zbrojnych o sytuacjach kryzysowych, a informacja będzie terminowa, pełna i wiarygodna" - napisała. Rzeczniczka BBN-u powiedziała, że we wtorek odbędzie się na ten temat robocze spotkanie.

Trzy dni po katastrofie wojskowej CASY, w której zginęło 20 osób, zastępca szefa Kancelarii Prezydenta, Robert Draba powiedział w radiowej "Trójce", że prezydent wyleciał z wizytą do Chorwacji o 20.15, bo nie miał informacji o katastrofie.

Dwie godziny później MON opublikowało komunikat, w którym wyjaśniano, że próby kontaktu z dyrektorem Departamentu Systemu Obronnego płk. Mirosławem Wiklikiem i innymi oficerami Biura Bezpieczeństwa Narodowego podjęto od godziny 19.40 (do katastrofy samolotu doszło o godz. 19.07).

W kolejnym komunikacje MON sprecyzował, że z płk Wiklikiem próbowano się skontaktować od godziny 19.35 do godz. 19.40; a potem z innymi oficerami BBN. Nie odbierali oni jednak telefonów.

Z kolei BBN w komunikacie przesłanym PAP stwierdziło, że to informacje nieprawdziwe i podało, że dyrektor departamentu systemu obronnego BBN pierwszą informację o katastrofie otrzymał kilka minut przed godz. 20. Został wtedy poinformowany, że na pokładzie samolotu CASA znajdowało się 9 osób, z których jedna prawdopodobnie nie żyje.

Zastępca szefa BBN gen. Roman Polko podczas zwołanej w sobotę konferencji prasowej powiedział, że gdy dochodzi do tak tragicznego zdarzenia jak katastrofa samolotu, to informacje o tym powinny być przekazane bezpośrednio prezydentowi, np. przez jego sekretariat, który działa całą dobę, a nawet przez oficerów BOR. Dodał, że prezydent powinien być powiadomiony o katastrofie bezpośrednio przez szefa resortu obrony.

Polko przyznał, że przed godz. 20 miał informacje o wypadku CASY - o tym, że na jej pokładzie znajdowało się 9 osób i cztery prawdopodobnie zginęły. Zapowiedział też, że zostaną sprawdzone billingi telefoniczne dyżurnej służby operacyjnej i pracowników BBN, a raport z tego zostanie przedstawiony prezydentowi.

W niedzielę MON upubliczniło billingi, z których wynika, że Dyżurna Służba Operacyjna (DSO) Sił Zbrojnych trzykrotnie przed godz. 20. dzwoniła na numery oficerów BBN, by powiadomić o katastrofie CASY. O godz. 19.56 z telefonu starszego oficera operacyjnego ds. logistyki i szkolenia DSO udało się przeprowadzić rozmowę z dyrektorem Departamentu (trwała 64 sekundy).

Szef służb prasowych MON płk Cezary Siemion, podkreślił, że od tego czasu do wylotu samolotu z prezydentem na pokładzie - o godz. 20.20 - minęły aż 24 minuty.

Wojskowy samolot transportowy CASA C-295M rozbił się 23 stycznia przed lotniskiem w Mirosławcu, podchodząc do lądowania. Zginęli wszyscy znajdujący się na pokładzie - czterech członków załogi i 16 oficerów wracających z konferencji o bezpieczeństwie lotów.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)