Baśniowy świat Andersena dla wszystkich
Trudno sobie wyobrazić świat bez baśni Andersena. Bez jego wrażliwości, wyobraźni i umiejętności literackich niemożliwe byłoby poznać niezwykłe postaci, bohaterów często nieprawdopodobnych historii. Komu przyszłoby do głowy, że porcelanowe figurki mogą mówić, a śniegowy bałwan może się zakochać?
02.04.2005 | aktual.: 02.04.2005 10:19
Czy moglibyśmy wzruszać się losem zamarzniętej dziewczynki z zapałkami, która próbując ogrzać się wątłym ich płomieniem, widziała tuż przed śmiercią swoje marzenia? Czy potrafilibyśmy usłyszeć żałosną opowieść pieska żalącego się na swój los bałwankowi stojącemu na podwórzu, którego największym marzeniem było przytulenie się do pieca? Czy współczulibyśmy Calineczce słysząc jej żałosne pożegnanie ze słońcem tuż przed poślubieniu kreta? Czy możliwe byłoby towarzyszenie Gerdzie poszukującej swojego przyjaciela Kaya, którego uprowadziła zła Królowa Śniegu? Nie mówiąc już o tragicznym losie ołowianego żołnierzyka i tancerki, których w końcu połączył ogień. Albo poruszająca historia małej syrenki, która potrafiła zrezygnować z własnego życia, aby jej ukochany książę mógł być szczęśliwy. Czy to wszystko byłoby możliwe bez Andersena?
Długo można by wymieniać historie wymyślone przez tego duńskiego pisarza i poetę. Historie, które dostarczały i nadal dostarczają wzruszeń, uczą, budzą refleksje nad życiem, jego sensem i zmuszają do zastanowienia się nad tym, co jest ważne. A wszystko za sprawą niezwykłej wrażliwości tego znakomitego autora, którego życie w jakiś przedziwny sposób przypomina historię brzydkiego kaczątka opisanego przez niego samego. „To nic, że urodziłem się na kaczym podwórku. Ważne że wylęgłem się z łabędziego jaja” – napisał Andersen.
Niezwykle wrażliwy i utalentowany żył we własnym, wymyślonym przez siebie świecie. W dzieciństwie był samotnikiem. Nie miał przyjaciół, a nawet kolegów. Często przez rówieśników wyśmiewany za swoje roztargnienie i „bujanie w obłokach”, nie mógł znaleźć zrozumienia również u nauczycieli. Jedynym jego największym przyjacielem, powiernikiem, a jednocześnie autorytetem był ojciec. Wspólne czytanie książek, a także żeglowanie po bezdrożach fantazji dawało zarówno ojcu, jak i synowi możliwość ucieczki od rzeczywistości, która nie była tak fascynująca. On go uczył wszystkiego, co w późniejszym życiu stało się dla młodego Andersena bazą, podstawą tak silną, że żadne przeciwności nie zdołały jej zburzyć. Miłość do teatru, literatury, sztuki, a nade wszystko przekonanie, że nie wolno rezygnować ze swoich marzeń, to całe bogactwo, które otrzymał od ojca.
Niestety ten szczęśliwy czas bardzo szybko skończył się, gdy ojciec Hansa zmarł. 11-letni młodzieniec stanął twarzą w twarz z twardą rzeczywistością. Wziął się za bary z życiem i zgodnie z nauką ojca walczył o swoje marzenia. Próbował zostać aktorem – nie udało się. Potem dramatopisarzem, również to mu nie wyszło. Ale jego wiersze i bajki znalazły wreszcie uznanie. Stały się swoistym elementarzem wrażliwości dla wielu pokoleń. Tłumaczone na ponad 150 języków niosą, od prawie dwóch wieków, przesłania uniwersalne dla każdego: miłość, przyjaźń, lojalność, wierność, dobroć i uczciwość.
Nigdy nie założył rodziny. Jego rodziną stał się cały świat. Przez całe życie podróżował, żądny wiedzy i ciekawy świata, zwiedzał, uczył się, obserwował, notował i gromadził pomysły do swoich utworów. Bo nie tylko baśnie pisał. Pozostawił w swoim dorobku, poza prawie 160 baśniami, 6 powieści, 47 sztuk teatralnych i około tysiąca wierszy, a także wiele wspomnień ze swoich podróży.
I tak, niczym z brzydkiego kaczątka, z nikomu nieznanego biednego duńskiego syna szewca i praczki wyrósł wspaniały łabędź, znakomity pisarz, znany na całym świecie. Można by powiedzieć bajkopisarz wszech czasów. Jego fenomen polega na tym, że nadal potrafi zaczarować nas do tego stopnia, że czytając jego baśnie, przenosimy się bez sprzeciwu do świata latających kufrów, pięknych zamków, cudownych roślin i wspaniałych zwierząt i ptaków, ale także do świata biednych, prostych ludzi, do zwykłych domów, czy biednych domostw. Wszędzie znajdziemy coś interesującego, coś niezwykłego, zmuszającego nas do zatrzymania się choć na chwilę i zastanowienia się, czy warto tak gnać. Czy nie tracimy czegoś, co jest w zasięgu naszej ręki, naszego wzroku. Wystarczy przecież tylko wziąć do ręki książkę Hansa Christiana Andersena i zatopić się w lekturze. Przeniesiemy się w świat pełen magii i miejmy
nadzieję, że pozostanie w nas trochę z wrażliwości dziecka.
Małgorzata Jaworska