"Baranina" w 2001 r.: nie mam nic wspólnego z morderstwem Dębskiego
Nie mam nic wspólnego z morderstwem Jacka
Dębskiego - tak zeznawał w 2001 r. Jeremiasz Barański, oskarżony w
Wiedniu o zlecenie tej zbrodni. "Baranina" w maju popełnił samobójstwo. Sugerował polityczne tło
morderstwa. Wypierał się związków ze sprawą nawet wtedy, gdy
przedstawiono mu zapis podsłuchów rozmów telefonicznych.
Cały środowy dzień procesu przeciwko Halinie G. - "Ince", oskarżonej o pomoc w zabójstwie Dębskiego, zajęło odczytywanie zeznań "Baraniny" - rezydującego pod Wiedniem mafijnego bossa, który współpracował także z policjami Austrii, Niemiec, Belgii i Polski. Swe zeznania składał w czasie kilkudziesięciu przesłuchań przed austriacką żandarmerią i przed sędzią śledczym. Działo się tak, odkąd "Inka" wskazała go jako zleceniodawcę zabójstwa, po czym został aresztowany.
Barański miał być - w drodze międzynarodowej pomocy prawnej - przesłuchany w Austrii na potrzeby procesu "Inki", tak jak ona została przesłuchana w procesie "Baraniny". Zanim jednak do tego doszło, w maju, tuż przed wyrokiem w swojej sprawie "Baranina" popełnił samobójstwo w celi aresztu.
"Oskarżenie mnie jest bezpodstawne, nie miałem zupełnie nic wspólnego z zamordowaniem Jacka Dębskiego" - takie było pierwsze oświadczenie Jeremiasza Barańskiego. Twierdził, że Dębski to jego kuzyn, z którym wiązał plany na interesy w przyszłości i w związku z tym nie miał żadnego powodu, by go zabijać. "Baranina" nie pamiętał większości ważnych szczegółów sprawy, nawet tego, czy i ile razy 11 kwietnia 2001 r., (gdy zabito Dębskiego - PAP) dzwonił do niego Dębski i "Inka". Początkowo zaprzeczał nawet, że były takie telefony.
"Nic nie wiem o tym, by między mną a Haliną G. była wrogość. Nie wiem, czemu mnie obciąża" - mówił Barański. W późniejszych zeznaniach, gdy "Inka" podtrzymywała swe oskarżenie, mówił nawet, że jego zdaniem ta kobieta jest chora psychicznie. Jednocześnie zaprzeczał, by wydawał jej jakiekolwiek polecenia związane z zabójstwem Dębskiego, a nawet temu, by zlecał "Ince" jakiekolwiek inne zadania, czy też gdzieś z nią wyjeżdżał.
Halina G. w swych wyjaśnieniach przed sądem mówiła, że to Barański kazał jej w nocy z 11 na 12 kwietnia 2001 r. wyjść razem z Dębskim przed lokal, w którym się bawili, i wystawić byłego ministra na strzał zabójcy. Kazał jej do siebie dzwonić i pytać, czy już może wyjść z Dębskim. "Ja i moja siostra mówiliśmy G., że Dębski jest żonaty i że oni ("Inka" i minister - PAP) zachowują się zbyt poufale. Dlatego ona dzwoniła do mnie i pytała, czy jeśli wyjdą razem to będzie moralne" - tak Barański tłumaczył tamto zdarzenie.
"Baranina" szeroko opowiadał też o swej działalności biznesowej. Spotykał się też pod Wiedniem z przedstawicielami różnych grup, a także - jak się okazało - z polskim prokuratorem.
"To nie ze mną" - powiedział w środę sądowi oskarżający "Inkę" prok. Andrzej Komosa. "Ale sprawdziliście kto?" - zapytał sędzia Janusz Jankowski. "Tajemnica służbowa" - odparł z uśmiechem prokurator.
Z zeznań "Baraniny" wynikało, że od kilku lat współpracował on z policjami Niemiec, Belgii, Polski oraz austriacką tajną policją EDOK. Właśnie tą współpracą tłumaczył swą wiedzę i kontakty z gangiem pruszkowskim. Mówił, że po ujawnieniu tego przez media, został "odcięty od źródeł informacji, które pomogłyby mu wyjaśnić, kto zabił Dębskiego".
Barański sugerował, że zabójstwo może mieć tło polityczne - Dębski miał mu bowiem mówić, że gdy był ministrem sportu w rządzie Jerzego Buzka, kazano mu znaleźć w archiwach Urzędu Kultury Fizycznej i Turystyki materiały obciążające prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego (faktycznie, Dębski sam zgłosił się do "Gazety Wyborczej" i udzielił jej na ten temat wywiadu - PAP). Do zabójstwa doszło kilka dni po tym, jak Dębski dostał wezwanie do prokuratury, gdzie miał ujawnić, kto dał mu takie polecenie.
Po tym wydarzeniu Dębski - według "Baraniny" - miał bać się o życie i mówić, że jest śledzony przez tajne służby._ "Dlatego właśnie dzwonił do mnie z budki telefonicznej, gdy go o to prosiłem. Nie chciałem rozmawiać przez telefon na podsłuchu o naszych rodzinnych sprawach"_- w ten sposób Barański odpierał zarzut przedstawiony mu przez austriackiego sędziego śledczego.
Odczytywanie zeznań świadków, których z różnych względów sąd nie przesłuchuje bezpośrednio, to - szczególnie na dużych, "wieloosobowych" procesach, wielogodzinne czytanie długich protokołów, które strony procesu i tak mają obowiązek znać. 1 lipca wchodzi w życie nowelizacja procedury karnej, która m.in. przywraca stary przepis pozwalający sądowi po prostu uznać te protokoły za odczytane, bez obowiązku faktycznego wykonania tej czynności.