"Baranina" skłaniał matkę Dębskiego do fałszywych zeznań
Matka zabitego ministra sportu Jacka Dębskiego jest kolejną osobą, którą domniemany zleceniodawca zbrodni "Baranina" nakłaniał do składania fałszywych zeznań.
29.04.2003 | aktual.: 29.04.2003 17:05
We wtorek, na procesie "Inki", oskarżonej o pomoc w zabójstwie Dębskiego, Anastazja Dębska zeznała przed Sądem Okręgowym w Warszawie, że w grudniu 2002 r. Jeremiasz B., pseudonim "Baranina" - przebywający już wtedy w wiedeńskim areszcie - dodzwonił się do jej znajomych, u których wtedy przebywała.
"Jak mnie znalazłeś" - spytałam. "Mam swoje możliwości" - padła odpowiedź - zeznawała kobieta. Dodała, że "Baranina" prosił, by nie przyjeżdżała na jego proces do Wiednia. "Będą tam prać moje brudy i to będzie dla Ciebie przykre" - zeznała Anastazja Dębska.
Drugi raz "Baranina" zadzwonił do niej pod koniec grudnia 2002 r. "Ja Ci podyktuję, co masz powiedzieć" - tak miał według matki Dębskiego instruować ją co do zeznań, choć zarazem ponownie nalegał, by nie przyjeżdżała do Wiednia na jego proces (jest oskarżony o zlecenie mordu). "Spytany, o to kto zabił Jacka, odparł: 'Powiem w ostatnim dniu mojej rozprawy'" - relacjonowała.
Sąd chciał wiedzieć, dlaczego Anastazja Dębska nie powiedziała o tym wszystkim, kiedy zeznawała za pierwszym razem (było to już jej drugie przesłuchanie w sądzie). "Byłam potwornie spięta; wiele rzeczy mogło mi ujść" - odparła kobieta, zapewniając, że nie przemilczała tego celowo.
Matka ministra powiedziała także, że gdy 12 kwietnia 2001 r. - dzień po zabójstwie - przyjechała do swej synowej, ona była w szoku. "Krzyczała: 'B. odpowiesz mi za to! Będziesz musiał utrzymywać moją córkę!. To jakiś absurd; to niemożliwe" - oświadczyła wtedy Jolanta Dębska, wdowa po ministrze, która w procesie "Inki" jest oskarżycielem posiłkowym.
Dębski zginął w nocy z 11 na 12 kwietnia 2001 r. przed restauracją w Warszawie. Według prokuratury, z lokalu wywabiła go Halina G., zwana "Inką", na polecenie Jeremiasza B. Zabójstwa miał dokonać Tadeusz M. - "Sasza", który - gdy postawiono mu taki zarzut - powiesił się w celi aresztu.
Na początku marca stołeczna prokuratura postawiła pięć zarzutów o składanie fałszywych zeznań i utrudnianie postępowań Joannie N., której "Baranina" dyktował przez tajną "komórkę" z wiedeńskiego aresztu, jak ma zeznawać. To, że N. - konkubina Tadeusza M., domniemanego zabójcy b. ministra - zeznaje pod dyktando "Baraniny", wyszło na jaw w marcu podczas rozprawy w procesie "Inki". Po zeznaniach Joanna N. została zatrzymana, a potem aresztowana.
Ze źródeł zbliżonych do procesu wiadomo, że to właśnie dzięki Anastazji Dębskiej polskie i austriackie organa ścigania dowiedziały się, że "Baranina" ma w celi tajny telefon komórkowy, przez który kontaktuje się ze świadkami.(an)