"Baranina" skłaniał matkę Dębskiego do fałszywych zeznań
Matka zabitego ministra sportu Jacka Dębskiego jest kolejną osobą, którą domniemany zleceniodawca zbrodni "Baranina" nakłaniał do składania fałszywych zeznań.
We wtorek, na procesie "Inki", oskarżonej o pomoc w zabójstwie Dębskiego, Anastazja Dębska zeznała przed Sądem Okręgowym w Warszawie, że w grudniu 2002 r. Jeremiasz B., pseudonim "Baranina" - przebywający już wtedy w wiedeńskim areszcie - dodzwonił się do jej znajomych, u których wtedy przebywała.
"Jak mnie znalazłeś" - spytałam. "Mam swoje możliwości" - padła odpowiedź - zeznawała kobieta. Dodała, że "Baranina" prosił, by nie przyjeżdżała na jego proces do Wiednia. "Będą tam prać moje brudy i to będzie dla Ciebie przykre" - zeznała Anastazja Dębska.
Drugi raz "Baranina" zadzwonił do niej pod koniec grudnia 2002 r. "Ja Ci podyktuję, co masz powiedzieć" - tak miał według matki Dębskiego instruować ją co do zeznań, choć zarazem ponownie nalegał, by nie przyjeżdżała do Wiednia na jego proces (jest oskarżony o zlecenie mordu). "Spytany, o to kto zabił Jacka, odparł: 'Powiem w ostatnim dniu mojej rozprawy'" - relacjonowała.
Sąd chciał wiedzieć, dlaczego Anastazja Dębska nie powiedziała o tym wszystkim, kiedy zeznawała za pierwszym razem (było to już jej drugie przesłuchanie w sądzie). "Byłam potwornie spięta; wiele rzeczy mogło mi ujść" - odparła kobieta, zapewniając, że nie przemilczała tego celowo.
Matka ministra powiedziała także, że gdy 12 kwietnia 2001 r. - dzień po zabójstwie - przyjechała do swej synowej, ona była w szoku. "Krzyczała: 'B. odpowiesz mi za to! Będziesz musiał utrzymywać moją córkę!. To jakiś absurd; to niemożliwe" - oświadczyła wtedy Jolanta Dębska, wdowa po ministrze, która w procesie "Inki" jest oskarżycielem posiłkowym.
Dębski zginął w nocy z 11 na 12 kwietnia 2001 r. przed restauracją w Warszawie. Według prokuratury, z lokalu wywabiła go Halina G., zwana "Inką", na polecenie Jeremiasza B. Zabójstwa miał dokonać Tadeusz M. - "Sasza", który - gdy postawiono mu taki zarzut - powiesił się w celi aresztu.
Na początku marca stołeczna prokuratura postawiła pięć zarzutów o składanie fałszywych zeznań i utrudnianie postępowań Joannie N., której "Baranina" dyktował przez tajną "komórkę" z wiedeńskiego aresztu, jak ma zeznawać. To, że N. - konkubina Tadeusza M., domniemanego zabójcy b. ministra - zeznaje pod dyktando "Baraniny", wyszło na jaw w marcu podczas rozprawy w procesie "Inki". Po zeznaniach Joanna N. została zatrzymana, a potem aresztowana.
Ze źródeł zbliżonych do procesu wiadomo, że to właśnie dzięki Anastazji Dębskiej polskie i austriackie organa ścigania dowiedziały się, że "Baranina" ma w celi tajny telefon komórkowy, przez który kontaktuje się ze świadkami.(an)