Balcerowicz: bank centralny powinien być niezależny

U nas próbuje się ustawę (o NBP - red.) zmienić. W jakim kierunku czy w jakim celu? Żeby stworzyć płaszczyznę prawną do politycznych nacisków na bank centralny, który powinien być niezależny. Chcę powiedzieć, że nie wiem, czy ludzie, którzy coś takiego proponują, uświadamiają sobie skutki tego rodzaju posunięć, albowiem polityka pieniężna, która daje niską inflację, wymaga wiarygodności banku centralnego, żeby ludzie się nie obawiali, że nagle inflacja zacznie rosnąć, bo jak inflacja zacznie rosnąć, to wtedy jest samospełniające się proroctwo. Ci ludzie chyba nie zdają sobie sprawy z tego, jak delikatnego mechanizmu dotykają i jak wiele szkód mogą wyrządzić polskiemu społeczeństwu - powiedział Prezes Narodowego Banku Polskiego, profesor Leszek Balcerowicz w "Sygnałach Dnia".

Sygnały Dnia: Czy w projekcie budżetu na 2006 rok dostrzega pan, panie profesorze, jakiekolwiek elementy reformy finansów publicznych?

Leszek Balcerowicz: Na ten temat wypowiadała się Rada Polityki Pieniężnej, bo ona z mocy prawa przedkłada opinię Parlamentowi, rządowi i opinii publicznej. I Rada podkreśliła w stosunku zarówno do pierwotnego projektu, jeszcze rządu profesora Belki, jakie autopoprawki, że to nie są projekty budżetu, które by przyczyniały się w jakimś głębszym stopniu do naprawy finansów naszego państwa, czyli usuwania tej największej chyba przeszkody na drodze do przyspieszenia trwałego naszego rozwoju.

Podobnie jeszcze jedno – gospodarka przyspiesza i w przyszłym roku ona będzie rozwijać się szybciej niż poprzednio. I to jest najlepszy czas, te dobre czasy są najlepsze, żeby reformować finanse publiczne, żeby ograniczać niepotrzebne wydatki. Z tego punktu widzenia to nie jest wykorzystywanie wielkiej okazji, jaką stworzyły reformy w przedsiębiorstwach między innymi. Przedsiębiorstwa się zreformowały, pewne skutki reformy rynku pracy nastąpiły i teraz ten układ rządzący, który jest w Polsce, można powiedzieć, że uzyskał w podarunku bardzo dogodne okoliczności do usuwania największej przeszkody na drodze przyspieszenia naszego wzrostu. I wielkie pytanie, które, niestety, jak na razie jest pytaniem retorycznym – czy to zostanie w jakimś sensie politycznie skonsumowane, czy zostanie wykorzystane w interesie społeczeństwa, żeby Polska nie zostawała w tyle za Litwą czy Słowacją?

Panie profesorze, jak pan będzie realizował (jeśli, oczywiście, zostanie zmieniona ustawa o Narodowym Banku Polskim) zobowiązanie Banku o dbanie o wzrost gospodarczy państwa? A to jest propozycja zawarta w pakcie stabilizacyjnym.

- To nie jest mój problem osobisty, to jest w ogóle problem ustrojowy, dlatego że wedle analiz, które mamy, również konstytucjonalistów, po pierwsze – jest to sprzeczne z Konstytucją, po drugie – jest to sprzeczne z prawem europejskim, i po trzecie – jest to szkodliwe ekonomicznie, albowiem realizując swój podstawowy cel, to znaczy dążąc do tego, że inflacja była niska, bank centralny przyczynia się do długofalowego rozwoju. Jeśli natomiast w ustawie pojawia się wzrost w innym sensie, to znaczy, że próbuje się stworzyć podstawę prawną do nacisków na bank centralny, żeby na krótką metę uzyskiwać korzyści przyspieszenia kosztem dłuższej mety, czyli narastającej inflacji, to zawsze szkodzi ludziom i zawsze szkodzi rozwojowi. Więc muszę powiedzieć, że to jest propozycja, która, owszem, była również i za czasów poprzedniej koalicji, premiera Millera. Wtedy ona nie była pod wpływem analiz wcielana w życie, bo jest jednoznacznie niekonstytucyjna i szkodliwa. - A jak pan odpowiada zwolennikom tego pomysłu, którzy
powołują się na zarząd rezerwy federalnej Stanów Zjednoczonych, który dba jednak o amerykańską gospodarkę. Jak to? Skoro Amerykanie mogą, to nasz bank nie może?

- Myślę, że dość słabo znają konstytucyjną praktykę i postępowanie urzędów rezerwy federalnych. Owszem, tam uchwalono w latach trzydziestych podobną ustawę, ale praktyka konstytucyjna i faktyczna była taka, że bank centralny dążył do jednego głównego celu, którym była niska inflacja. Wyjątek to były lata siedemdziesiąte, kiedy pod wpływem błędnych teorii FED tak postępował, że inflacja skoczyła i za to Amerykanie zapłacili bardzo wysoką cenę, a potem inflację obniżono. I nikt z polityków amerykańskich nie wykorzystuje ustawy po to, żeby naciskać politycznie na FED. U nas natomiast próbuje się tę ustawę zmienić. W jakim kierunku czy w jakim celu? Żeby stworzyć płaszczyznę prawną do politycznych nacisków na bank centralny, który powinien być niezależny.

Chcę powiedzieć, że nie wiem, czy ci ludzie, którzy coś takiego proponują, uświadamiają sobie skutki tego rodzaju posunięć, albowiem polityka pieniężna, która daje niską inflację, wymaga wiarygodności banku centralnego, żeby ludzie się nie obawiali, że nagle inflacja zacznie rosnąć, bo jak inflacja zacznie rosnąć, to wtedy jest samospełniające się proroctwo. Ci ludzie chyba nie zdają sobie sprawy z tego, jak delikatnego mechanizmu dotykają i jak wiele szkód mogą wyrządzić polskiemu społeczeństwu.

Źródło artykułu:WP Wiadomości

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)