Balast jednego procenta
Swój przedświąteczny felieton zatytułowałem „Chichot duchów przeszłości”. Dało się go słyszeć od czasu do czasu, ale nie spodziewałem się, że tak szybko wybuchnie z taką siłą. Najmocniej odezwał się w dramatycznych chwilach rezygnacji arcybiskupa Wielgusa.
17.01.2007 10:17
Im ktoś aktywniej działał, tym bardziej komuniści starali się mu zaszkodzić i ochlapać błotem. I tym błotem z grobu chlapią do dziś. Dzisiaj ochlapany został nowy arcybiskup warszawski. Kto następny? - pisałem wtedy. I wcale nie jest najistotniejsze w tej całej grze, czy był agentem, czy nie był. Owszem, bolało nas, wierzących, że nie potrafił przyznać się do tej chwili słabości i załamania. Patrzę na to inaczej. Nie jestem wyznawcą teorii spiskowej, a nawet częściej z nią walczę. Widzę w tej całej kampanii drugie dno. I w wielu innych zresztą też.
Jak pisałem wtedy, „częściowo zapoznałem się z dokumentacją służb po PRL, którą otrzymałem z IPN i widzę, że zbliża się czas na poważne pytania i odpowiedzi. Wygląda na to, że komuniści wykonali planowo lub przypadkiem największą prowokację pod koniec swego formalnego istnienia. Zniszczyli bowiem większość, a pozostawili wybiórczo dokumentację swojej działalności i służb im podległych. Do tak przygotowanej dokumentacji zostali dopuszczeni w wolnej już Polsce ludzie wykształceni, przygotowani warsztatowo, ale często nieznający komunistycznej perfidii i niuansów, tacy jak uczciwi i rzetelni historycy czy publicyści. Dokumenty te biorą tak, jak celowo zostały im pozostawione, nie zważając na kontekst i nie zadając sobie paru niezbędnych pytań.”
I takich pytań wyraźnie mi zabrakło w ostatnich tygodniach. Nie zadano na przykład pytania, dlaczego akurat w tym momencie wypłynęła teczka arcybiskupa? Dlaczego nie wtedy, jak zostawał biskupem płockim? Czyżby uderzenie nią w tamtym czasie miałoby słabszy wydźwięk? Dlaczego wreszcie znalazła się ta teczka w Warszawie, skoro powinna być w Lublinie? Od razu przypomina mi się sytuacja z ojcem Hejmo. Pamiętamy ten czas, wielkie narodowe rekolekcje, pełne kościoły, a tu taki cios. Akurat w tym momencie pojawia się teczka ojca Hejmo. Skąd ona się nagle wzięła? Nie rozstrzygam i nie oceniam, czy był agentem, czy nie, chociaż, swoją drogą, to tak naprawdę nikt nie udowodnił mu niczego więcej oprócz gadulstwa? A agentem dawno został okrzyknięty i cywilnie zabity, a przy okazji Kościół ochlapany.
Te przykłady pokazują, że łatwo nakierowani przez pewne grupy prawie bezwolnie i bezdyskusyjnie poddajemy się właśnie prowokacji. Nie boję się użyć tego słowa, bo zaplanowano ją bardzo rozmyślnie. Powtórzę się znów: czas wreszcie to działanie dostrzec, żeby nie dać ostatecznie szansy na zwycięstwo tym bezczelnym cwaniakom komunistycznym. Należy jak najszybciej zrozumieć i udowodnić ten plan niszczenia. „Musimy wreszcie zobaczyć celowość i sens pozostawienia tych, a nie innych dokumentów. Nie można patrzeć na nie ślepo i z pełnym zaufaniem” - pisałem to w grudniu i nie zmieniam zdania, bo ostatnie zdarzenia takie oceny dobitnie potwierdzają. Jak to zrobić? Ja też nie wiem, co zrobić z tymi nazwiskami, które dostałem z IPN, ludzi którzy mnie rozpracowywali i donosili na mnie. Nie chcę pozwolić na pogrywanie sobie mną za pomocą tych dokumentów. Ale czy nie powinienem szukać sprawiedliwości? Rozliczyć? Nie potrafię odpowiedzieć na te pytania. Od początku w budowie Polski demokratycznej i wolnej przewijały się
dwie koncepcje. Według pierwszej, idziemy do przodu, nie patrzymy w przeszłość, zostawiamy to, co było dla dobra wspólnego, dla rozwoju. Żyliśmy i walczyliśmy w innych warunkach, a dziś są inne. Według drugiej, rozliczamy dokładnie przeszłość, czyścimy, przygotowujemy przedpole, żeby budować na zdrowym fundamencie. Bliżej mi do tej drugiej koncepcji. Warunki początku lat 90. nie dawały jednak na nią szans. Nie mieliśmy takich możliwości, o czym się dziś łatwo zapomina. Nie można było tego robić szaleńczo, materia była i ciągle jest delikatna, podszyta prowokacją dawnych służb. I to jest ten dylemat.
Nie można przede wszystkim dać się zmanipulować i w tej celowej manipulacji zgubić z oczu właściwą perspektywę. Nie można zapomnieć, kto był ręką, katem, a kto narzędziem i ofiarą. Ci co walczyli, mają te 99% zasług. I tak pewnie, jak arcybiskup Wielgus i wielu wspaniałych duchownych i świeckich. W 1% tylko okazali się słabi, a może naiwni, dali się złamać. Ci, co nie walczyli nie mają tego 1%, mają dziś spokój, niczego się nie obawiają, ale też nie mają tych 99%. Potrzeba takiego spojrzenia, rozsądku i spokoju.
Cieszę się, że Duch Święty tak skutecznie zadziałał, aby rozwiązać trudną, bolesną sytuację w polskim Kościele. Wierzę, że poradzi sobie też i z takimi zjawiskami jak niezdrowa propaganda Radia Maryja i podległych mediów, które jątrzą i mieszają. Wczoraj głosili powszechną lustrację, wszędzie widzieli agentów, a kiedy ktoś z ich kręgu został oskarżony, to wietrzą spisek i są przeciwni wszystkiemu i wszystkim. To żałosny spektakl. Czas to przeciąć. Szkoda przede wszystkim tych rzesz szczerze zasłuchanych, wierzących, ale zmanipulowanych wiernych. Kościół nie z takimi problemami sobie poradził i teraz wyjdzie obronną ręką, bo nad nami wszystkimi ma jedną podstawową przewagę, o której nie będę pisać, bo dla większości jest oczywista, a reszta i tak nigdy jej nie zrozumie.
Prezydent Lech Wałęsa dla Wirtualnej Polski