Bałagan na konwencji Demokratów
Ponad 15 tys. dziennikarzy akredytowanych na konwencji Partii Demokratycznej w Bostonie, w tym zwłaszcza korespondenci zagraniczni, przeżywają trudne chwile w związku z bałaganem panującym w hali obrad i jej okolicach oraz nadzwyczajnymi środkami bezpieczeństwa.
Dotarcie od najbliższej stacji metra do hali sportowej Fleet Center, gdzie odbywa się zjazd, wymaga najpierw przejścia długim i krętym labiryntem ulic i chodników, utworzonym wskutek ustawienia przez władze ogromnej liczby metalowych i betonowych barier i zapór, patrolowanych przez uzbrojonych policjantów i żołnierzy.
Wskrzeszona Europa Wschodnia
Chaos powiększa dodatkowo nieukończenie na czas budów i remontów na prowadzących do hali ulicach, co sprawia, że pejzaż porównuje się do okolic muru berlińskiego, z jego "rozbabraniem" i wszechobecnością umundurowanych sił bezpieczeństwa. To jakby wskrzeszona Europa Wschodnia - powiedział właściciel okolicznej restauracji, syryjski imigrant Chaled Mohejdin.
Po odczekaniu w kolejce do bramek kontrolnych, przejściu przez elektroniczne detektory i obmacaniu czujnikami przez agentów ochrony dziennikarza przybywającego po raz pierwszy czeka znalezienie miejsca do pracy. Okazuje się to zadaniem niełatwym, ponieważ we Fleet Center nie ma punktu informacyjnego, brak widocznych napisów pokazujących drogę, a osoby z obsługi pytane o centrum prasowe udzielają - bardzo uprzejmie - całkowicie sprzecznych wskazówek.
Na konwencji Demokratów w Bostonie, w przeciwieństwie do poprzednich konwencji przedwyborczych, nie działa Foreign Press Center - biuro prasowe dla dziennikarzy zagranicznych. Nie organizuje się w związku z tym konferencji i briefingów na interesujące ich tematy międzynarodowe, jak to np. było na konwencji Republikanów w Filadelfii w 2000 r.
Karty, przepustki, sprzeczne informacje
Karty akredytacyjne na konwencję, sprawdzane co chwila przez niezliczonych wolontariuszy czujnikami elektronicznymi, nie wystarczają do wejścia na widownię hali obrad. Trzeba w tym celu postarać się o osobne przepustki, inne na poszczególne piętra i galerie, osobne dla prasy, osobne dla mediów elektronicznych. Obsługa - skupiona na pilnowaniu bezpieczeństwa - udziela sprzecznych informacji, gdzie je uzyskać.
Organizatorzy konwencji zadbali natomiast, aby od każdego obsługującego ją dziennikarza pobrać jednolitą opłatę prawie 1000 dolarów za podłączenie przez sztywne łącza do Internetu. Łączność internetowa przez linię telefoniczną kosztuje ponad 600 dolarów. Opłaty pobiera koncern Verizon.
Wbrew początkowym obawom konwencja nie okazała się frustrującym przeżyciem dla mieszkańców Bostonu. Nad miastem warczą wprawdzie śmigłowce jednostek antyterrorystycznych wojska i FBI, ale ruch na ulicach, mimo blokad policyjnych i przejeżdżania limuzyn z VIP- ami, nie odbiega od normy.
Przyczyna jest prosta - wielu bostończyków wzięło urlop na czas konwencji i pozostało w swych domach na przedmieściach.