Bakteria zjadająca ciało zabiła mężczyznę w 12 godzin
58-letni Raymond Evans zmarł w ciągu kilkunastu godzin po tym, jak podczas romantycznego rejsu po Morzu Śródziemnym został zakażony bakterią rozkładającą ciało - podaje "Daily Mail".
Raymond Evans wraz z żoną Mary wybrali się do Rzymu na przełomie lutego i marca. Para spędzała luksusową wycieczkę morską zgodnie z planem do chwili, gdy mężczyznę, cierpiącego na zapalenie kości i stawów, zaczęły boleć kolana.
Wtedy udał się do pokładowego lekarza, który przepisał choremu antybiotyk. Jednak przez następne dni stan chorego mężczyzny ulegał ciągłemu pogarszaniu. Mimo to, był w stanie jeszcze chodzić. Po kilku dniach pokładowy lekarz stwierdził jednak, że Raymond Evans powinien zacząć korzystać z wózka inwalidzkiego i jak najszybciej wrócić do domu, aby podjąć odpowiednie leczenie.
Następnego dnia rano pani Evans zauważyła jednak, że kolano jej męża zaczyna się robić czarne z tyłu. W krótkim czasie "czarna plama" rozprzestrzeniła się na jego klatkę piersiową, łokcie i palce. Mężczyzna został umieszczony w pokładowym szpitaliku, a gdy statek wpłynął do portu w egipskiej Aleksandrii, chorego natychmiast przetransportowano do normalnego szpitala.
Tam okazało się, że Raymond Evans cierpi na martwicze zapalenie powięzi. W krótkim czasie mężczyzna zmarł.
Jak powiedział patolog Christopher Simpson, Raymond Evans był poważnie chory już w chwili, gdy po raz pierwszy zwrócił się po pomoc do lekarza. Jednak wtedy trudno było wykryć, co mu dolega i pomóc, ponieważ choroba rozwija się w bardzo krótkim czasie.
"Robak" dostał się do ciała przez niezauważalne na skórze otarcia i spowodował uszkodzenia wielu narządów wewnętrznych w zaledwie kilka godzin.
Ostatecznie uznano, że mężczyzna zmarł nie w wyniku zaniedbania lekarza, ale z powodów wywołanych przez chorobę.
Martwicze zapalenie powięzi to rzadka i wysoko śmiertelna choroba, która przejawia się błyskawicznie postępująca gangreną. Jedynym lekarstwem jest amputacja zainfekowanego miejsca, która jednak nie daje 100% szans na przeżycie. Śmiertelność wynosi nawet ok. 70%.