"Bajeczna" podróż ministra Czarnka do USA. Wygarnęli mu wszystko
Minister edukacji nie szczędzi sił i środków, by rozwijać swój resort. Być może dlatego musiał udać się w daleką i kosztowną delegację do USA. Choć w Stanach Zjednoczonych Przemysław Czarnek spędził tylko kilka dni, to jego podróż kosztowała podatników prawie 70 tysięcy złotych.
Jeszcze niedawno minister edukacji przekonywał, że przez drożyznę "będzie jadł mniej i taniej" i choć te słowa dotyczyły jego prywatnych wakacji i podróży, to głęboko zapisały się w pamięci Polaków. Służbowe wydatki ministra edukacji to jednak co innego.
Jak ustalił "Super Express", Przemysław Czarnek w ramach delegacji służbowych wydał 141 212,21 zł. Tylko pięciodniowa delegacja Czarnka do Chicago i Milwaukee w USA kosztowała podatników 67 823,77 zł. Pięciodniowa podróż miała miejsce na przełomie maja i czerwca.
Dziennikarze gazety przeanalizowali spis delegacji służbowych kierownictwa Ministerstwa Edukacji i Nauki. Z wyliczeń wynika, że tylko w Rzymie minister edukacji był służbowo już dwa razy. W listopadzie 2021 r. Przemysław Czarnek spotkał się z przedstawicielem Watykańskiej Kongregacji ds. Edukacji Katolickiej i odwiedził grób św. Jana Pawła II. W czerwcu 2022 r. minister dopilnował porozumień zawartych między Katolickim Uniwersytetem Lubelskim, a Uniwersytetem Rzymskim La Sapienza.
Obie te delegacje kosztowały prawie 50 tysięcy złotych.
Podróże ministra edukacji
W ramach obowiązków służbowych minister edukacji, który jest także profesorem Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, odwiedził także Francję. W Paryżu delegacja z Polski dbała o "zacieśnienie relacji z Polonią w ramach spotkania promocyjnego Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego w Ambasadzie RP". Z wyliczeń "SE" wynika, że ta delegacja kosztowała ponad 17 tysięcy złotych.
- Czarnek jest pracownikiem KUL i za pieniądze Ministerstwa Edukacji promuje uczelnię. To nie tylko skandal i całkowity brak przyzwoitości. To jawna korupcja! – mówił w rozmowie z "Super Expressem" prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz.
Szef ZNP nazwał to "uprawianiem prywaty publiczne pieniądze", a do przyjrzenia się wydatkom zachęcił Najwyższą Izbę Kontroli.
Źródło: Super Express/WP