Babcia Nadii: nie wierzę, że moja córka mogła zabić dziecko
Martyna P. (19 l.) i Arkadiusz A. (26 l.) zostali na trzy miesiące aresztowani. Usłyszeli zarzut zabójstwa własnego dziecka – Nadii (+3 mies.). Fakt dotarł do babci Nadii. Nie wierzy ona w winę swojej córki, Martyny.
26.09.2013 | aktual.: 26.09.2013 12:43
Jak ustalili śledczy, w ich domu dochodziło do kłótni z powodu dziecka. Arkowi przeszkadzał płacz Nadii. Dlatego kilka dni temu, jak zeznał śledczym, uciszył ją uderzeniem dłonią w twarz, a później pięścią w główkę.
To zapewne te ciosy spowodowały obrażenia mózgu maleństwa. Martyna nie poszła z córką do lekarza. Bała się, że na jaw wyjdzie fakt, że dziecko było bite. Nie przyznała się do winy. - Nie wierzę, że córka mogła zabić dziecko - mówi nam Beata A. (38 l.), mama Martyny. – Pragnęła córeczki. Już raz była w ciąży z Arkiem, ale poroniła. Kiedy była w ciąży z Nadią, on ją zostawił. Wrócił w maju, a w lipcu urodziła się moja wnusia - opowiada. Pani Beata przyznaje, że między młodymi się nie układało. Z początku mieszkali z nią, ale wyremontowała im lokal przy Rewolucji, by żyło im się wygodniej.
– Chciałam dla moich dziewczynek jak najlepiej. Arek jest z domu dziecka, nie ma nikogo, kto mógłby pomóc. Dziecko dobrze się chowało, córka karmiła je piersią – płacze kobieta. Mówi, że była u nich niemal codziennie. Było czysto, malutka zadbana. Ostatnio jednak płakała, aż się zanosiła. Babcia dziecka, jak mówi, brała jednak za efekt kolek, na jakie cierpiało maleństwo. - Denerwowałam się, bo Martyna skarżyła się, że Arek ją bije i nie daje na życie. Pracował, a ona dostawała od niego grosze: 500, 300 zł na miesiąc. Zrobiłam awanturę. Powiedziałam, że założę sprawę o alimenty i zajmę się dziewczynami, a jego wyrzucę z domu. Może go to rozwścieczyło? Myślę, że bił dziecko, gdy Martyna wychodziła do mnie albo po zakupy - mówi pani Beata.
Martyna była u mamy w jeszcze w niedzielę. W poniedziałek przysłała SMS: Nadia nie żyje.
Polecamy wydanie internetowe Fakt.pl:
Dzieci z Gorzkowic mają nową bibliotekę