Babcia 2‑letniego Adasia z Racławic bez zarzutów. Prokuratura umorzyła dochodzenie
Babcia 2-letniego Adasia z Racławic (woj. małopolskie), który dzięki profesjonalnemu podejściu lekarzy i policjantów został uratowany po stanie eksptremalnej hipotermii, została uwolniona od zarzutów nieumyślnego narażenia na utratę życia i zdrowa. Prokurator nie doszukał się winy kobiety, pod opieką której przebywało dziecko.
- Prokuratura rejonowa Kraków-Krowodrza umorzyła dochodzenie w sprawie nieumyślnego narażenia dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu przez osobę, na której ciążył obowiązek opieki nad osobą narażoną - powiedziała Wirtualnej Polsce Bogusława Marcinkowska, rzecznik krakowskiej prokuratury okręgowej.
Jak dowiedzieliśmy się, zgromadzony materiał nie wskazywał, by babcia Adasia naruszyła reguły postępowania z dobrem prawny, jakim jest życie i zdrowie.
- Zdarzenie skutkujące narażeniem jego życia na niebezpieczeństwo, było jedynie nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności, za który nie można przypisać żadnej z osób odpowiedzialności karnej. Należy również wspomnieć, że niemożność przypisania odpowiedzialności za skutek w postaci narażenia dóbr prawnych na niebezpieczeństwo, wyklucza jednocześnie możliwość przypisania takiej odpowiedzialności – dodaje Marcinkowska.
Przypomnijmy. W andrzejkową noc, 2-latek niepostrzeżenie wyszedł z domu w Racławicach. Ubrany w zaledwie w bluzeczkę od piżamki, spędził kilka godzin na mrozie. Dziecko zostało znalezione przez policjanta nad brzegiem rzeki, kilkadziesiąt metrów od zabudowań. W szpitalu w Krakowie-Prokocimiu okazało się, że organizm chłopca był wychłodzony do ekstremalnej hipotermii 12,7 st. C. Według specjalistów uratowanie osoby po takim wychłodzeniu organizmu graniczyło z cudem.
Po przewiezieniu do krakowskiego szpitala Adaś został podpięty do urządzenia, które umożliwia tzw. pozaustrojowe utlenowanie krwi. Po wybudzeniu ze śpiączki, do którego doszło po trzech dniach, przez pewien czas oddychał za pomocą respiratora. Chłopiec spędził w szpitalu niemal 2,5 miesiąca: najpierw 23 dni na oddziale intensywnej terapii, potem 51 dni na oddziale neuro-rehabilitacji. 12 lutego został wypisany z krakowskiego szpitala do domu. Nadal poddawany jest rehabilitacji.
- Marzyliśmy, żeby to dziecko opuszczało szpital w takiej formie, w jakiej wychodzi. Jest w tej chwili w doskonałym kontakcie intelektualnym ze światem, to jest ogromna radość, bo to dziecko w pełni wraca do życia - mówił wtedy prof. Janusz Skalski, kierownik Kardiochirurgii Dziecięcej Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego.
- To nieopisana radość dla mnie. Jestem wdzięczna wszystkim ludziom, którzy się modlili - mówiła Wirtualnej Polsce babcia dwulatka.
Dzisiaj stan Adasia jest bardzo dobry.