B. rzeczniczka prasowa ABW kolejnym świadkiem ws. śmierci Blidy
Była rzeczniczka prasowa ABW Magdalena Stańczyk jest przesłuchiwana jako świadek w łódzkiej prokuraturze okręgowej w śledztwie w sprawie okoliczności śmierci Barbary Blidy.
06.02.2008 12:55
Informację tę potwierdził rzecznik łódzkiej prokuratury Krzysztof Kopania. Nie chciał ujawnić - zasłaniając się dobrem śledztwa - zakresu przesłuchania.
Prawdopodobnie łódzcy śledczy będą pytać b. rzeczniczkę ABW o nieścisłości w informacjach przekazywanych przez Agencję mediom w dniu tragicznej śmierci Blidy. Dotyczyły one m.in. broni, z której zastrzeliła się b. posłanka oraz filmowania zdarzenia.
B. posłanka i b. minister budownictwa w kwietniu ub. r. popełniła samobójstwo, gdy funkcjonariusze ABW przyszli przeszukać jej dom w Siemianowicach Śląskich i - na polecenie Prokuratury Okręgowej w Katowicach - zatrzymać ją w związku z podejrzeniami o korupcję w handlu węglem.
Tuż po tragedii Stańczyk informowała, że "funkcjonariusze zapytali Barbarę Blidę, czy posiada broń palną. Odpowiedziała, że nie". Według ustaleń łódzkich śledczych, funkcjonariusze ABW biorący udział w akcji nie sprawdzili czy b. posłanka miała broń (zarzuty w tej sprawie usłyszał już funkcjonariusz kierujący akcją w domu Blidy).
W komunikatach ABW pojawiła się wówczas także informacja, że "Blida wyciągnęła z nieustalonego miejsca broń, która była odbezpieczona i przeładowana i oddała strzał w klatkę piersiową". Później okazało się, że b. minister postrzeliła się z rewolweru, czyli broni, której nie trzeba przeładowywać.
Rzeczniczka ABW informowała wówczas także, że Blida zastrzeliła się w łazience przy pilnującej jej funkcjonariuszce ABW. Zdaniem pełnomocników rodziny Blidów, śledztwo wykazało, że funkcjonariusze ABW pozostawili Blidę samą, bez kontroli w łazience. W ich ocenie, zarzuty powinna usłyszeć także funkcjonariuszka ABW, która miała właśnie tam pilnować posłanki.
ABW po tragedii informowała także, że materiał nagrany podczas rewizji w mieszkaniu b. posłanki SLD Barbary Blidy został zabezpieczony i przekazany prokuraturze. Stańczyk mówiła wówczas, że nie wie ile trwa nagranie, ani co się na nim znajduje. Koordynator ds. służb specjalnych Zbigniew Wassermann, przedstawiając w Sejmie informację rządu na temat okoliczności śmierci b. posłanki SLD Barbary Blidy, poinformował natomiast, że jest film z początkowej fazy działania funkcjonariuszy ABW.
Później okazało się, że film ma zaledwie 27-sekund i widać na nim jedynie fragment domu byłej posłanki SLD i dwoje funkcjonariuszy - kobietę i mężczyznę, na schodach domu. Film urywa się, gdy funkcjonariusze robią krok do przodu. Według prokuratury, jest to całe nagranie ABW i nie zostało ono zmanipulowane.
Kilka dni po tragicznych wydarzeniach ówczesna rzeczniczka wyjaśniała, że powodem nieścisłości w podawanych wcześniej informacjach "były trudności z uzyskaniem informacji od funkcjonariuszy, którzy byli świadkami zdarzenia". Jak informowała, "te trudności spowodowały, że w komunikatach wydanych przez ABW pojawiły się pewne nieścisłości np. dotyczące broni, z której zastrzeliła się Barbara Blida, czy filmowania zdarzenia. W miarę napływu informacji z Siemianowic Śląskich wszelkie wątpliwości były na bieżąco wyjaśniane" - oświadczyła wówczas Stańczyk.
W piątek w śledztwie ws. śmierci Barbary Blidy przesłuchany jako świadek ma zostać b. premier i szefa PiS Jarosław Kaczyński. W poniedziałek natomiast zeznawać ma b. szef resortu sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.
Łódzka prokuratura okręgowa bada okoliczności planowanego zatrzymania oraz śmierci Blidy. Śledztwo ma ustalić m. in. czy w trakcie zatrzymywania doszło do niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy ABW. Śledczy badają także prawidłowości decyzji prokuratury w sprawie wydania postanowienia o przedstawieniu zarzutów Blidzie i jej zatrzymaniu, w tym także wątek ewentualnych nacisków na prokuratorów.
Dotąd zarzut niedopełnienia obowiązków usłyszał funkcjonariusz katowickiej delegatury ABW Grzegorz S. Kierował on akcją zatrzymania Barbary Blidy w jej domu i - według śledczych - nie sprawdził czy b. posłanka miała broń. Grozi mu kara do 3 lat pozbawienia wolności. Według "Gazety Wyborczej", podczas przesłuchania S. miał wyjaśniać, że "nie przekazano mu żadnej informacji, że pani Blida oraz jej mąż posiadają lub mogą posiadać broń palną".