B. przewodniczący rady nadzorczej Polskiego Radia zostanie w areszcie
Były przewodniczący Rady Nadzorczej Polskiego Radia SA Andrzej Długosz, podejrzany o oszustwa i pranie brudnych pieniędzy, pozostanie w areszcie - zdecydował Sąd Okręgowy w Katowicach. Podejrzany nie zgadza się z zarzutami; uważa, że prowadzone przeciwko niemu śledztwo to "sprawa polityczna".
Pod koniec września na wniosek Prokuratury Okręgowej w Katowicach miejscowy sąd rejonowy aresztował Długosza na dwa miesiące. W środę sąd wyższej instancji rozpatrywał zażalenie na tę decyzję. Nie podzielił argumentacji obrońców.
Obrońcy oferowali sądowi środki o charakterze wolnościowym - o charakterze dozoru policyjnego, zakazu opuszczania kraju, połączonego z zatrzymaniem paszportu. Oferowaliśmy poręczenie majątkowe oraz poręczenie osób godnych zaufania. Niestety, sąd tego nie przyjął - powiedział dziennikarzom jeden z trzech obrońców Długosza mec. Andrzej Skurski.
Dodał, że za podejrzanego poręczyły osoby publiczne, ale ponieważ te oświadczenia nie zostały przyjęte, ich nazwiska nie zostaną ujawnione.
Rzeczniczka sądu okręgowego Teresa Truchlińska-Binasik powiedziała dziennikarzom, że podejrzany nie został zwolniony z aresztu, m.in dlatego, że nadal istnieje obawa utrudniania przez niego postępowania i może mu grozić surowa kara.
Za pośrednictwem obrońców Długosz przekazał mediom oświadczenie, w którym powtórzył, że jest niewinny i zamierza tego dowieść przed sądem. Wyraził przekonanie, że decyzja o pozostawieniu go w areszcie "jest zapowiedzią taktyki przyjętej (...) przez mocodawców tego postępowania". Przewiduje, że areszt zostanie mu przedłużony o kolejne miesiące i dopiero po zwolnieniu okaże się, że "stosowanie aresztu było karą, a nie środkiem zapobiegawczym".
Dodał, że od czasu aresztowania tylko dwukrotnie uczestniczył w czynnościach procesowych, które - jego zdaniem - w żaden sposób nie potwierdziły zarzutów. Jak napisał, przekazał organom ścigania wszystkie dokumenty związane z zarzutami.
"Uważam, że postępowanie ma charakter typowo polityczny. Gdybym nie pełnił funkcji, które miałem zaszczyt sprawować, zapewne nigdy nie znalazłbym się w areszcie. Pozostaję w nim, gdyż prawdopodobnie komuś na tym bardzo zależało. Wybory się skończyły, ale jak widać aresztowanie Andrzeja D. może się jeszcze przydać" - napisał Długosz w oświadczeniu.
Jak zaznaczył mec. Skurski, jego klient nie życzy sobie, by go nazywać "Andrzejem D."
Długosza wraz z kilkoma innymi osobami zatrzymało pod koniec września Centralne Biuro Śledcze. Zdaniem prokuratury, dopuścił się on oszustw i prania brudnych pieniędzy jako prezes firmy Cross Media PR. Do przestępstw tych miało dochodzić w latach 2000-2003. Pierwszy zarzut postawiony Długoszowi dotyczy oszustw związanych z obrotem fikcyjnymi fakturami kosztowymi VAT. Na ich podstawie - według prowadzących śledztwo - zwracano się o zwrot podatku i wyprowadzano bezprawnie pieniądze ze spółki. Płaciła ona za usługi, które nigdy na jej rzecz nie zostały wykonane - uważa prokuratura. Kwotę bezprawnie wyprowadzoną ze spółki prokuratura oszacowała na ponad 2 mln zł. Z kolei Skarb Państwa na działalności Długosza miał stracić ponad 300 tys. zł. Drugi zarzut dotyczy prania pieniędzy wyprowadzonych ze spółki. Zdaniem prokuratury, Długosz chciał w ten sposób uniemożliwić ustalenie, że pieniądze te pochodzą z przestępstwa.
Prokuratura uznała, że razem z kilkoma osobami Długosz tworzył zorganizowaną grupę przestępczą. Taki jest trzeci ciążący na nim zarzut.
39-letni Długosz jest nadal prezesem spółki Cross Media, należy do niego połowa jej udziałów. Po zatrzymaniu zrezygnował z zasiadania w RN Polskiego Radia SA, której przewodniczył od 1999 r. Grozi mu do 10 lat więzienia.