B. prezes ARR w sądzie: to była luźna prywatna rozmowa
B. prezes ARR Władysław Ł. powiedział przed białostockim sądem, że jego rozmowa z szefem kółek rolniczych Władysławem Serafinem była "luźna i prywatna", a jej treść nie ma związku z postawionymi mu zarzutami i nie koliduje ze złożonymi wyjaśnieniami.
24.08.2012 | aktual.: 24.08.2012 13:40
Wraz ze swoim poprzednikiem Bogdanem T., Władysław Ł. przed Sądem Rejonowym w Białymstoku oskarżony jest o przekroczenie uprawnień przy zatrudnianiu pracowników. Obaj do zarzutów nie przyznają się.
Białostocki sąd próbuje wyjaśnić, czy byli prezesi Agencji Rynku Rolnego wydawali polecenia zatrudniania lub zwalniania konkretnych osób w białostockim oddziale ARR, przez co, w ocenie Prokuratury Okręgowej w Białymstoku, przekroczyli uprawnienia.
Polecenia miały być wydawane w 2008 roku ówczesnemu dyrektorowi oddziału ARR w Białymstoku Andrzejowi S. Według prokuratury chodzi o zatrudnianie i zwalnianie osób wbrew zasadom określonym w ustawie o Agencji Rynku Rolnego i organizacji rynków rolnych, która przewiduje, że nabór kandydatów do zatrudnienia na wolne stanowiska pracy "jest otwarty i konkurencyjny".
Sąd przesłuchał w piątek szefową kadr w Agencji Rynku Rolnego, która miała być ostatnim świadkiem w tym procesie.
W związku z upublicznieniem przez media rozmowy Władysława Ł. z Serafinem, prokuratura złożyła jednak wniosek o jego dodatkowe przesłuchanie w piątek. Chodziło o te wątki rozmowy, które dotyczyły procesu karnego w Białymstoku.
Jak podawały kilka tygodni temu media, Władysław Ł. podczas rozmowy z Serafinem miał sugerować, że ówczesny szef resortu rolnictwa Marek Sawicki skłamał podczas składania zeznań jako świadek w postępowaniu dotyczącym nieprawidłowości przy zatrudnianiu i zwalnianiu pracowników ARR.
Przed białostockim sądem Władysław Ł. złożył w piątek jedynie krótkie wyjaśnienia. Powiedział m.in., że nie będzie odnosił się do "wyrwanych z kontekstu i często źle cytowanych pojedynczych zwrotów".
- To była luźna, prywatna rozmowa. Prawie cztery lata po zdarzeniach rozpatrywanych przez sąd. Treść tej rozmowy nie pozostaje w związku ze stawianymi mi zarzutami, nie koliduje z moimi dotychczasowymi wyjaśnieniami - mówił przed sądem b. prezes ARR.
Dodał, że w związku z jego rozmową z Władysławem Serafinem wydał już wcześniej oświadczenie, które - jak podkreślił - jest aktualne. Dodał, że ponieważ ta prywatna rozmowa nabrała wielkiego rozgłosu medialnego i "właściwe służby podjęły postępowanie wyjaśniające", nie chce się do niej obecnie odnosić, zanim to postępowanie nie zakończy się. Podkreślił, że słowa, które padły w rozmowie, były skierowane "wyłącznie do jednej osoby".
Sąd odroczył proces na miesiąc. Chce zapoznać się z ustaleniami białostockiej prokuratury, która wszczęła śledztwo dotyczące zeznań złożonych w tym procesie przez ówczesnego ministra rolnictwa Marka Sawickiego.
Zamierza również przeprowadzić konfrontację między osobą, która miała być zatrudniona właśnie w okolicznościach, o których jest mowa w tym procesie, a Markiem Sawickim, który także jako świadek w tej sprawie zeznał, że nie naciskał na jej zatrudnienie.
Postępowanie w tej sprawie zaczęło się od zawiadomienia złożonego do CBA przez byłego już dyrektora podlaskiego oddziału ARR, Andrzeja S. Zawiadomił on Biuro, że był naciskany w sprawie zatrudniania osób, które - jego zdaniem - nie miały stosownych kompetencji.
Po tym Andrzej S. stracił pracę i w oddzielnym śledztwie został oskarżony o przekroczenie uprawnień przy konkursach dotyczących zatrudnienia dwóch osób. Prawomocnie zakończyło się ono warunkowym umorzeniem postępowania wobec niego.
Andrzej S. także był przesłuchiwany w procesie byłych prezesów Agencji. Powtórzył wówczas swoje wcześniejsze oświadczenie, że przy konkursach na stanowiska w oddziale działał zgodnie z prawem i "poleceniami prezesów ARR".