Trwa ładowanie...
dnh4czn
07-10-2009 10:50

B. posłanka PO w sądzie: to była pożyczka, nie łapówka

Oskarżona o korupcję b. posłanka PO Beata Sawicka oświadczyła przed sądem, że to udający biznesmena agent CBA "Tomasz Piotrowski" namawiał ją, by pomogła mu znaleźć grunt, na którym mógłby zainwestować. Obiecała pomóc - za pośrednictwem posłów PO Jarosława Wałęsy i Marka Biernackiego skontaktowała się z burmistrzem Helu - dziś drugim oskarżonym, Mirosławem Wądołowskim. Przyjęła pieniądze na kampanię wyborczą, a nie łapówkę - taka jest linia obrony Sawickiej.

dnh4czn
dnh4czn

Beata Sawicka kontynuuje swe wyjaśnienia, przerwane w poniedziałek po tym, jak rozpłakała się opowiadając o coraz bliższej zażyłości z agentem.

B. posłanka PO oświadczyła, że nigdy nie żądała żadnej gratyfikacji za pomoc udzieloną udającym biznesmenów agentom CBA w znalezieniu gruntów na Helu. Według niej otrzymane pieniądze były pożyczką na kampanię wyborczą, którą jej obiecali - czego teraz nie potwierdzają.

Sawicka powiedziała, że 5 września 2007 r., po raz pierwszy spotkała drugiego agenta CBA przedstawiającego się jako Marek Przecławski (miał być wspólnikiem w biznesie Tomasza Piotrowskiego, z którym łączyła ją bliska zażyłość). Mieli spacerować razem w deszczu, pod parasolką. - Wtedy nie zwróciłam na to uwagi, ale ilekroć on coś mówił, nachylał się do kołnierza w swoim płaszczu, a gdy ja mówiłam - nie nachylał się tak. Dlatego w operacyjnym nagraniu naszej rozmowy tak dobrze słychać słowa agenta, a moich - już nie - powiedziała Sawicka, która twierdzi, że właśnie wtedy mówiła Markowi Przecławskiemu, że potrzebuje pożyczki na kampanię wyborczą, nie była to zaś - jak wynika z aktu oskarżenia - gratyfikacja za jej pomoc w znalezieniu działki na Helu.

Według Sawickiej, Tomasz Piotrowski wielokrotnie ją zapewniał, że w razie potrzeby może jej ze wspólnikiem pomóc finansowo. Twierdziła ona, że pożyczka miała być na 7 miesięcy. Przecławski miał jej powiedzieć, że chwilowo ma problemy ze zdobyciem większej sumy. Agent spotkał się z nią 8 września 2007, gdy do parku przyniósł jej bukiet kwiatów i ciemną torbę z pieniędzmi - 50 tys. zł. - Zajrzałam do torby, ale nie widziałam w niej pieniędzy, bo były one owinięte w dodatkowy papier. Pieniądze wyjęłam dopiero w pokoju w domu poselskim - dodała. Film z przekazania tych pieniędzy upublicznił szef CBA Mariusz Kamiński na konferencji przed wyborami w 2007 r.

dnh4czn

Była posłanka - pytana przez sąd, jak chciała wylegitymizować tę kwotę wobec Państwowej Komisji Wyborczej - oświadczyła, że "nie miała planu jak te pieniądze rozdysponuje".

Sawicka powiedziała sądowi, że po tym, jak relacje z agentem "Tomaszem" się zacieśniły, on powiedział jej, że chce zainwestować w Polsce duże pieniądze i wybudować luksusowy ośrodek wypoczynkowy. Namawiał ją, by pomogła mu wyszukać dobrą lokalizację - i tak zaczęto rozmawiać o Wybrzeżu. - Mówił, że interesują go duże aglomeracje nadmorskie - Sopot, czy Gdynia - powiedziała Sawicka, która przyznała, że postanowiła mu pomóc i zapytała swego znajomego - posła Wałęsę - czy zna gminy, w których władze "są nastawione na rozwój".

Według niej Wałęsa nie wiedział, ale poradził, by zapytać posła Biernackiego, który miał powiedzieć, że każdy wójt czy burmistrz "z otwartymi rękami przyjmie inwestora". Wtedy podpowiedział, żeby zwrócić się do "starego, dobrego samorządowca", burmistrza Helu Wądołowskiego. Sawicka zapewniła, że w rozmowach z posłami nie było żadnej mowy o jakichkolwiek korzyściach osobistych. Dodała, że to agent namówił ją na wspólny wyjazd na Hel. - Miałam mu towarzyszyć, żebym mogła miło wypocząć nad morzem, nie było mowy o tym, bym miała z tego mieć jakąś korzyść - zapewniła.

dnh4czn
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dnh4czn
Więcej tematów