PolskaB. lekarz łódzkiego pogotowia nie przyznaje się do winy

B. lekarz łódzkiego pogotowia nie przyznaje się do winy

Były lekarz łódzkiego pogotowia 49-letni Janusz
K., oskarżony o narażenie dziesięciu pacjentów na bezpośrednie
niebezpieczeństwo utraty życia i nieumyślne doprowadzenie ich do
śmierci oraz branie łapówek od zakładów pogrzebowych, nie przyznał
się przed sądem do winy.

26.04.2005 | aktual.: 26.04.2005 17:37

Przed Sądem Okręgowym w Łodzi odbyła się kolejna rozprawa w procesie dwóch byłych sanitariuszy oraz dwóch byłych lekarzy pogotowia. Sanitariusze są oskarżeni m.in. o zabójstwo pięciu pacjentów. Według prokuratury obaj podawali pacjentom lek pavulon, który powodował zgon. Cała czwórka jest też oskarżona o przyjęcie w ciągu kilku lat od 12 do ponad 70 tys. zł od firm pogrzebowych w zamian za informacje o zgonach pacjentów. B. sanitariuszom grozi kara od 12 lat więzienia do dożywocia, a lekarzom - do 10 lat więzienia.

Oskarżony o narażenie dziesięciu pacjentów na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i nieumyślne doprowadzenie ich do śmierci oraz branie łapówek od zakładów pogrzebowych były lekarz łódzkiego pogotowia, 49-letni Janusz K. nie przyznał się do zarzucanych przestępstw.

Janusz K., któremu prokuratura zarzuca zaniechanie podjęcia akcji reanimacyjnej wobec dziesięciu pacjentów, odmówił składania wyjaśnień. Zastrzegł, że będzie odpowiadał na pytania obrońcy, który wcześniej złożył wniosek o utajnienie tego fragmentu rozprawy. Sąd odrzucił jednak ten wniosek.

K. nie przyznał się do przyjęcia ponad 70 tys. zł łapówek od zakładów pogrzebowych. Przed sądem powiedział jedynie, że w 1999 r. przyjął łapówkę w wysokości 300 zł. Ktoś wsunął mi te pieniądze do kieszeni fartucha. To był prawdopodobnie Andrzej N. (b. sanitariusz) - powiedział lekarz. Sąd zwrócił jednak uwagę, że akt oskarżenia obejmuje tylko lata 2000 i 2001. K. nie przyznał się do przyjmowania łapówek w tym okresie.

Przed sądem Janusz K. mówił, że jest ginekologiem, a z powodu kłopotów finansowych pogotowia musiał jeździć do różnych przypadków. Zwracałem się do dyrekcji z prośbą o wysłanie mnie na kursy. Zdawałem sobie sprawę, że będzie wymagana ode mnie większa wiedza. Dyrektor jednak się nie zgodził - powiedział K. Dodał, że kilka lat temu u b. dyrektora pogotowia odbyło się spotkanie, podczas którego ówczesny szef Krajowego Związku Pracowników Ratownictwa Medycznego Tomasz S. (były dyspozytor, podejrzany o branie pieniędzy) informował o procederze handlu informacjami o zgonach. On stworzył wrażenie, że to legalna sytuacja. Nie było żadnej reakcji ze strony dyrekcji - powiedział K.

Wcześniej sąd zakończył odczytywanie wyjaśnień Karola B., byłego sanitariusza oskarżonego m.in. o zabójstwo pacjentki. B., podobnie jak drugi sanitariusz Andrzej N., oskarżony m.in. o cztery zabójstwa, nie przyznaje się do zbrodni. Kolejna rozprawa ma się odbyć w czwartek.

W styczniu 2002 r. "Gazeta Wyborcza" i Radio Łódź ujawniły, że w łódzkim pogotowiu handlowano informacjami o zgonach, a być może też celowo zabijano pacjentów. Media podały, że istnieją poszlaki, iż niektórym chorym podawano lek zwiotczający mięśnie, co powodowało śmierć pacjentów.

Prokuratura zapowiada kolejne akty oskarżenia w tej sprawie. Główne wątki śledztwa dotyczą korupcji oraz pozbawiania życia pacjentów poprzez stosowanie niewłaściwej terapii medycznej lub niewłaściwych leków. W wątku korupcyjnym podejrzanych jest 41 osób - pracowników pogotowia oraz pracowników i właścicieli zakładów pogrzebowych; w drugim wątku - czterech lekarzy, którym dotąd zarzucono popełnienie 26 przestępstw przeciwko życiu i zdrowiu.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Funduszowe żłobki
Agnieszka Lewandowska
Komentarze (0)