PolskaB. Kowalski: wyciągniętej ręki nie można zostawić zawieszonej w powietrzu

B. Kowalski: wyciągniętej ręki nie można zostawić zawieszonej w powietrzu

Różnica zdań w sprawie tego, czy podjąć negocjacje z PiS-em i czy sprawdzić, co jest w tym zaproszeniu do koalicji, w kierownictwie Ligi była. I część kolegów mówiła, że nie należy w ogóle podejmować tych rozmów, natomiast myśmy uznali, że wyciągniętej ręki nie można zostawić zawieszonej w powietrzu - powiedział Bogusław Kowalski, wiceprezes Ligi Polskich Rodzin, w audycji "Sygnały Dnia".

Jedyną mądrą decyzją Rady Politycznej Ligi będzie przystąpienie do koalicji Prawa i Sprawiedliwości i Samoobrony?

Bogusław Kowalski: I wspólnego startu w wyborach samorządowych z Prawem i Sprawiedliwością – tak w największym skrócie przedstawia się oferta, którą z grupą koleżanek i kolegów w negocjacjach udało się ustalić. Trzeba powiedzieć, że Liga jest w bardzo trudnym położeniu. Po pierwsze tracimy poparcie społeczne, bo prawie milion wyborców poparło nas w ostatnich wyborach parlamentarnych pół roku temu, a teraz wszystkie sondaże pokazują, że mamy około 2-3%, a więc nasze dotychczasowe działanie w tych ostatnich miesiącach, z tego widać, rozczarowuje wyborców. Więc musimy zmienić strategię działania.

Moje spotkania w okręgu wyborczym i w innych miejscach z ludźmi pokazują, że Polacy oczekują od nas zgody, umiejętności kompromisu i rozsądnej współpracy, dlatego że jest ogólne przekonanie, że wybory w Polsce wygrała prawica (są dwie prawicowe partie – duża lewica PiS i mniejsza partia prawicowa LPR) i jeżeli one się kłócą, one się spierają, to jest takie wrażenie, że kłóci się cała prawica, która zawsze się do tej pory kłóciła. Pamiętamy, że było takie pojęcie "prawicowiska", że jak prawica dochodziła do władzy, to z reguły kończyło się to zgorszeniem publicznym, awanturnictwem, kłótnictwem. I, niestety, ten stereotyp powoli wraca. No i ponieważ tak się układa, że my jesteśmy tutaj większą odpowiedzialnością obarczani (czy słusznie czy nie, ale takie są fakty), więc myślę, że z tej drogi trzeba zawrócić i jest to ostatni dzwonek.

Pan i jeszcze cztery osoby podjęły się rozmów z Prawem i Sprawiedliwością. Zupełnie samodzielnie?

- No tak...

Bez żadnego mandatu od kierownictwa partii?

- My jesteśmy kierownictwem partii.

No, pan jest wiceprzewodniczącym...

- Ja jestem wiceprezesem, mój drugi kolega, który razem ze mną negocjował, Robert Strąk jest drugim wiceprezesem, jest poseł Andrzej Mańka, który jest członkiem Zarządu Głównego i członkiem Rady Politycznej. My też ponosimy współodpowiedzialność za to, co się dzieje z Ligą, choć może jesteśmy w cieniu przewodniczącego i dlatego...

I wiceprzewodniczącego jeszcze jednego.

- Tak, to prawda, ale...

Mam na myśli posła Wierzejskiego.

- Tak, oczywiście, różnica zdań w sprawie tego, czy podjąć negocjacje z PiS-em i czy sprawdzić, co jest w tym zaproszeniu do koalicji, w kierownictwie Ligi była. I część kolegów mówiła, że nie należy w ogóle podejmować tych rozmów, natomiast myśmy uznali, że wyciągniętej ręki nie można zostawić zawieszonej w powietrzu i trzeba sprawdzić po pierwsze, jaka jest merytoryczna ocena i jaka jest szczerość tych intencji.

Dlaczego Roman Giertych nie chce rozmawiać z Prawem i Sprawiedliwością? Jaka jest pana opinia?

- Trudno mi na to pytanie odpowiadać. Mam, oczywiście, swój pogląd, ale proszę mi wybaczyć, o naszych takich bardzo wewnętrznych sprawach, myślę, byłoby niezręcznością, gdybym publicznie je roztrząsał, zwłaszcza kilka godzin przed posiedzeniem Rady Politycznej. Na tej Radzie na pewno będziemy o tym mówić. I z tego, co Roman Giertych mówi, w jego ocenie Liga powinna pozostać twardą opozycją, ale pamiętajmy, że to oznaczałoby, że jesteśmy tą twardą opozycją razem z Platformą Obywatelską i razem z SLD. No i każdy, kto popatrzy na program Ligi, na pewno będzie zdziwiony, że mając tak bliski program rodzącej się koalicji rządowej będziemy tę koalicję zwalczać.

Prawdopodobnie dzisiaj na posiedzeniu Rady Politycznej będą panowie także mówili o artykule, który ukazał się dziś w Naszym Dzienniku. Zresztą ta gazeta już od dłuższego czasu atakuje Romana Giertycha i Wojciecha Wierzejskiego. Ten artykuł nosi tytuł "Pecunia non olet". I napisane w nim jest mianowicie, że cała sprawa w Lidze Polskich Rodzin idzie o pieniądze, że po sukcesie wyborczym nagle pojawiły się subwencje dla partii politycznej, jaką jest Liga Polskich Rodzin. "Co się z tymi pieniędzmi dzieje? Dobre pytanie". Padają nazwiska osób, które tymi pieniędzmi zawiadują, jest sporo o różnych niejasnościach finansowych, jest cytat z osoby, która pozostaje w pełni, oczywiście, anonimowa, ale może te informacje potwierdzić pod warunkiem, że przesłucha ją prokurator. Co się dzieje w Lidze?

- Panie redaktorze, myślę, że pierwsze drobne sprostowanie. Nasz Dziennik w tych publikacjach nie tyle atakuje Romana Giertycha i Wojciecha Wierzejskiego jako dwóch polityków, co, myślę, jest głosem potężnej części naszego zaplecza politycznego, naszych działaczy z terenu, którzy protestują przeciwko takiemu niezrozumiałemu kierunkowi politycznemu. Tak jak powiedziałem, jeżeli jest zbieżność programowa, ludzie nie rozumieją, dlaczego my wszędzie szukamy dziury w całym. I to są te głosy, reperkusje takiej frustracji dołów.

Natomiast sprawa finansów – pamiętajmy, że zgodnie z ustawą o partiach politycznych te partie, które wchodzą do Parlamentu, mają finansowanie swojej działalności z budżetu państwa, a więc z pieniędzy podatników. To są pieniądze publiczne, to nie są prywatne pieniądze. To są pieniądze publiczne i one muszą być w sposób przejrzysty dystrybuowane.

I ja zadałem takie pytanie publicznie – jeżeli partia polityczna ma szansę wejść do rządu i realizować swój program i nie korzysta z tej możliwości, to jest nikomu niepotrzebna. A niektórzy pytają: a może komuś jest potrzebna? Może właśnie chodzi tylko i wyłącznie o to, żeby czerpać takie czy inne korzyści z subwencji? Więc to są istotne pytania i na te pytania też trzeba szukać poważnych odpowiedzi.

A czy pan ma pełną wiedzę jako wiceprezes partii na temat przepływu środków finansowych otrzymywanych z budżetu państwa? Czy żadnej?

- Nie mam żadnej i też tym artykułem jestem zaniepokojony.

Wojciech Wierzejski, cytowany już dzisiaj, powiada, że Prawo i Sprawiedliwość stosuje zwykłe polityczne przekupstwo. Czy pan i grupa osób tych pozostałych czterech jest przekupywana przez Prawo i Sprawiedliwość stanowiskami?

- Muszę powiedzieć tak, że te bardzo złe notowania Ligi Polskich Rodzin biorą się też z tego, że bardzo często Polacy w telewizji i innych mediach widzą stosunkowo młodych ludzi, którzy się wypowiadają w sposób butny i arogancki. To nie ma nic gorszego dla wizerunku ugrupowania, jak taki sposób prezentowania swojego stanowiska. Ja już mam trochę siwych włosów i grubo ponad 40 lat, więc życie nauczyło mnie pokory i patrzenia bardziej spokojnego, racjonalnego na wiele spraw. Oczywiście, można ferować różne wyroki, zanim cokolwiek się stanie. Ja bym bardzo prosił (i tu apeluję do naszych wszystkich kolegów), abyśmy po prostu wewnętrzne sprawy załatwiali wewnątrz ciał statutowych, a na zewnątrz zachowali, jeżeli nawet mamy różnicę poglądów politycznych, no to pewien wzajemny szacunek.

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)