PolskaB. dziennikarki Polskiego Radia: chcę moralnej satysfakcji

B. dziennikarki Polskiego Radia: chcę moralnej satysfakcji

Przed warszawskim sądem rozpoczęły się negocjacje ugodowe w procesie, który Małgorzata Kolińska-Dąbrowska wytoczyła Polskiemu Radiu, z którego odeszła w kwietniu. Dziennikarka domaga się odszkodowania za dyskryminację oraz zadośćuczynienia za naruszenie dóbr osobistych.

21.11.2007 | aktual.: 21.11.2007 12:25

Pełnomocnik Kolińskiej-Dąbrowskiej przedstawił sądowi i stronie pozwanej treść oświadczenia, które miałoby być podstawą ewentualnej ugody. Sąd odroczył sprawę do 3 grudnia.

Była dziennikarka Polskiego Radia powiedziała, że chce "moralnej satysfakcji" i przyznania, że znalazła się na liście osób do zwolnienia "nie z przyczyn merytorycznych". Chciałabym, żeby druga strona przyznała, że jestem dobrym dziennikarzem, który został zwolniony z naruszeniem prawa - podkreśliła. Dodała, że domaga się także 20 tys. zł odszkodowania. Wcześniej mówiła, że wiceprezes radia Jerzy Targalski miał uznać ją za część "gomułkowsko-gierkowskich złogów" w radiu.

Pełnomocnik Targalskiego - który nie stawił się w środę w sądzie - oświadczył, że jego zdaniem istnieje możliwość ugody, ale jej treść może zostać zmodyfikowana.

Kolińska-Dąbrowska była dziennikarką Polskiego Radia od maja 1982 r. W radio to był czas, w którym po najsurowszym stanie wojennym zaczęto przyjmować nowych ludzi, czuło się nadchodzącą "odwilż". Ale to, że przyjęto mnie właśnie wtedy, teraz stało się powodem do zwolnienia - mówiła w październiku.

Dziennikarka była w radiu działaczką rady zakładowej Związku Zawodowego Pracowników Radia i Telewizji i radiowym "mężem zaufania". Podczas pierwszej rozprawy w sądzie mówiła, że angażowała się w obronę interesów pracowniczych i protestowała przeciwko zatrudnieniu w redakcji "Sygnałów Dnia" red. naczelnego "Gazety Polskiej" Tomasza Sakiewicza, który prowadził poranne wywiady.

Jego gazeta była wtedy w ostrym konflikcie politycznym. Wprowadzenie go do redakcji było opowiedzeniem się po jednej ze stron. Z racji misji mediów publicznych nie powinno się to stać - wyjaśniała Kolińska-Dąbrowska.

Mimo że była w radiu pod ochroną związkową (do zwolnienia takiej osoby potrzebna jest odrębna uchwała zarządu), znalazła się na liście kilkuset pracowników do zwolnienia, co kwestionowała nawet Państwowa Inspekcja Pracy. Mówiła, że nie chciała "wypaść z rynku, bo dziennikarz bez pracy przestaje istnieć" i dlatego - mając ofertę z TVP - odeszła za porozumieniem stron.

Kolińską-Dąbrowską dotknęły szczególnie wypowiedzi wiceprezesa Polskiego Radia Jerzego Targalskiego, który uzasadniając zwolnienia miał mówić m.in., że w Radiu "średnia wieku jest bliska tej na cmentarzu" oraz że "jak się puści w obozie koncentracyjnym miły głos, to też ludzie się z nim zżyją" (o popularności Tadeusza Sznuka).

"Gazeta Wyborcza" przytaczała relację Marii Szabłowskiej, której Targalski miał powiedzieć, że musi ona odejść z radia, bo on czyści je ze "złogów gierkowsko-gomułkowskich" i że "dookoła widzi same stare kobiety" (Targalski zaprzeczał, trwa jego proces z "GW").

Dziennikarka wyjaśniała przed sądem mechanizm usuwania z radia: najpierw przestaje się wyznaczać danego dziennikarza do grafiku dyżurów, co pozbawia większości dochodów, bo pensje są małe, a "żyje się" z honorariów. Sąd to zna, prowadzimy wiele procesów dziennikarzy - odpowiedział jej sędzia Krzysztof Kopciewski.

Helsińska Fundacja Praw Człowieka informuje o 10 pozwach b. dziennikarzy Polskiego Radia. W większości tych spraw powołują się właśnie na wypowiedzi Targalskiego, które - jak mówią - naruszają ich godność. Po ukazaniu się w mediach jego wypowiedzi (wygłaszanych przy okazji przeprowadzanych przez radio zwolnień grupowych) 21 kwietnia Targalski został zawieszony w pełnieniu obowiązków wiceprezesa zarządu PR. Ostatecznie 9 czerwca Rada Nadzorcza radia przywróciła Targalskiego w prawach członka zarządu "uwzględniając dotychczasowy wkład jego pracy i mając na uwadze sprawność działań zarządu spółki".

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)