Azjatyckie kiełki zatruły Niemców?
Kiełki, które w Niemczech wywołały epidemię zatruć bakterią EHEC, pochodzą z Azji - informują niemieckie media. Wszystko wskazuje na to, że do niemieckiego gospodarstwa rolnego przybyły już zainfekowane. Polskie hurtownie handlujące nasionami zapewniają, że ich towar jest bezpieczny. Większość sprzedawanych u nas nasion jest rodzimej produkcji.
13.06.2011 | aktual.: 13.06.2011 14:15
Niemiecka prasa nie pisze wprost, z jakiego kraju pochodzą feralne kiełki, ale szwajcarski portal blick.ch uważa, iż mogły zostać importowane z Chin. Portal przypomina, iż kiełki już kilkukrotnie były przyczyną podobnych infekcji - w USA oraz Japonii, gdzie w 1996 roku wyjątkowo agresywnym szczepem E. coli zaraziło się ponad 10 tys. osób. Wiele z nich zmarło.
W Polskich hurtowniach a co za tym idzie i sklepach, większość nasiona jest wyhodowana w Polsce - tak zapewniają przedstawiciele hurtowni. W jednej z nich, na południu Polski, jak dowiedziała się Wirtualna Polska, są nasiona z importu. Jednak jak nas zapewniono, nie pochodzą one z Azji, ale z terenu Unii Europejskiej.
Według oficjalnych danych Instytutu Roberta Kocha w Berlinie z powodu infekcji EHEC zmarły już w Niemczech 34 osoby. Jedna w Szwecji. Ponad 4 tysiące zarażonych jest w niemieckich szpitalach. Około 100 osób ma tak uszkodzone przez bakterię nerki, iż prawdopodobnie będą potrzebowali przeszczepu albo będą skazani na dożywotnią dializę.
Wybuchowi epidemii sprzyjał proces produkcji nasion, które kiełkują w 38 stopniach, to również "idealna" temperatura do namnażania się bakterii E. coli. Prawdopodobnie w procesie hodowlanym nieświadomi pracownicy gospodarstwa w Bienenbuttel (Dolna Saksonia) wyhodowali niebezpieczne, toksyczne kiełki, które następnie sprzedawano do restauracji i sklepów na terenie Niemiec - informuje tygodnik "Stern". Także kilku pracowników gospodarstwa zaraziło się bakterią i trafiło do szpitali.
Bakterie EHEC w Bienenbuttel znaleziono tylko tam, gdzie produkowano kiełki - twierdzi blick.ch, dodając, że nie było ich w wodzie ani w nawozach stosowanych w gospodarstwie. Mimo to całe gospodarstwo zostało zamknięte. A przewodniczący Federalnego Instytutu Oceny Ryzyka, Andreas Hensel powiedział w telewizji ARD, iż w zasadzie wszystkie kiełki są teraz podejrzane, nawet te przeznaczone do domowej hodowli, i nie zaleca ich spożywania.
(ula)