Awaria energetyczna: wzajemne oskarżenia
Władze kanadyjskie
obciążają winą za gigantyczną awarię energetyczną na
wschodzie USA i Kanady elektrownię atomową w stanie Pensylwania,
natomiast władze amerykańskie wskazują na winę strony
kanadyjskiej, która miała nagle bez uprzedzenia zwiększyć pobór
energii z sieci elektrycznej stanu Nowy Jork.
Sieci energetyczne obu krajów współpracują ze sobą i w miarę potrzeby importują nawzajem energię elektryczną.
Do awarii doszło w czwartek po południu czasu lokalnego.
Przyczyną awarii, która sprawiła, że przez prawie dobę pozostawały bez prądu obszary zamieszkane przez 50 milionów osób w północno-wschodniej części USA i południowo-wschodniej Kanadzie, było przeciążanie elektrowni atomowej w Pensylwanii, w USA - oświadczył w piątek premier Kanady Jean Chretien.
To była "reakcja łańcuchowa" z powodu nagłego zwiększenia poboru mocy z sieci nowojorskiej przez Kanadyjczyków - replikuje burmistrz Nowego Jorku, Michael Bloomberg.
Hydro-One, publiczne przedsiębiorstwo kanadyjskie zajmujące się dystrybucją energii elektrycznej w prowincji Ontario, ogłosiło w piątek, że nie ma "żadnych konkretnych dowodów" na to, iż awaria wystąpiła z winy Kanadyjczyków.
Blisko 24 godziny po tym, jak zgasły światła w domach 50 milionów Amerykanów i Kanadyjczyków, nie wiadomo nic konkretnego na temat przyczyn awarii.
Radio i telewizja kanadyjska cytowały wielokrotnie piątkową wypowiedź Billa Richardsona, gubernatora amerykańskiego stanu Nowy Meksyk i byłego sekretarza ds. energetyki w rządzie prezydenta Billa Clintona: "Jesteśmy supermocarstwem z siecią dystrybucji energii elektrycznej jak z Trzeciego Świata".