Awantura, której nie chcieliśmy
Dwa dni przed wizytą George'a W.Busha w Krakowie strona amerykańska zażądała, by prezydent miasta prof. Jacek Majchrowski nie uczestniczył w powitaniu i pożegnaniu prezydenta USA - pisze w "Gazecie Wyborczej" Seweryn Blumsztajn. Jego zdaniem, trudno się dziwić Bushowi, że nie ma ochoty witać się z człowiekiem, który przyrównał go do Stalina.
Prezydent Krakowa nie reprezentuje mieszkańców miasta w sprawach polityki zagranicznej Polski. Nie po to go wybierają. Jednak Jacek Majchrowski nie może twierdzić, że jego poglądy na temat wojny w Iraku nie mają związku z funkcją, którą pełni. W polityce nie ma prywatnych poglądów, zwłaszcza gdy wyraża się je publicznie.
Jeśli więc słowa się liczą, to Majchrowskiemu powinno przede wszystkim zależeć na tym, by Busha nie witać, i nie powinien teraz protestować w imię suwerenności Polski - podkreśla komentator.
Uważa on, że każda wizyta amerykańskiego prezydenta to wielkie wydarzenie w Polsce. Dla Krakowa to szansa przypomnienia się światu. Jacek Majchrowski wplątuje nas w międzynarodowy skandal, którego przyczyną są wyłącznie nieodpowiedzialne sformułowania jego artykułu. Temu skandalowi powinna była dyskretnie zapobiec polska dyplomacja.
A tacy byliśmy dumni, że prezydent USA zawita na Wawel - konkluduje Seweryn Blumsztajn. (mk)