Awans za marnotrawstwo

Od kilku tygodni drugą osobą w Ministerstwie Skarbu jest Stanisław Speczik, człowiek współodpowiedzialny za utratę kilkudziesięciu milionów dolarów przez państwową spółkę KGHM. Sprawa tej gigantycznej afery, mimo obietnic kierownictwa prokuratury, nie została wyjaśniona.

30.03.2005 | aktual.: 30.03.2005 10:36

Tajemnicza spółka z Wysp Dziewiczych

Stanisław Speczik należy do SLD-owskiej elity menedżerów, był między innymi członkiem rady nadzorczej PGNiG. W połowie lat 90. został członkiem rady nadzorczej KGHM Polska Miedź, był jej wiceprzewodniczącym. Do Polskiej Miedzi powrócił w 2001 r., kiedy to rząd Leszka Millera obsadził go na stanowisku prezesa KGHM. To właśnie z działalnością w Polskiej Miedzi wiążą się oskarżenia kierowane pod jego adresem.

W 1996 r. Speczik jako wiceprezes rady nadzorczej miedziowej spółki wybrał się do Demokratycznej Republiki Konga, by zbadać możliwość pozyskania nowych złóż miedzi. Polskie złoża nie są niewyczerpane i ich eksploatacja będzie coraz droższa i coraz trudniejsza. Poszukiwanie miedzi w Afryce było więc uzasadnione. Kongo zaś to istna tablica Mendelejewa – są tam złoża ropy, gazu, metali rzadkich, miedzi. Z niewiadomych do dziś powodów pośrednikiem w interesach KGHM stała się nieznana nikomu spółka Colmet Ltd International zarejestrowana na Wyspach Dziewiczych. Na jej czele stał Polak, Krzysztof Pochrzęst. Colmet sprzedał KGHM rudy miedzi w Kongo. Okazało się, że przynajmniej część tych złóż była całkowicie nieużyteczna. Pojawiły się też ogromne problemy prawne wynikające z tego, że Colmet i KGHM nie znały dobrze kongijskiego prawa. Mimo to KGHM zaczął płacić Colmetowi ogromne pieniądze – około 350 tys. dolarów miesięcznie, oprócz tego inwestował w samo wydobycie. Nie wiadomo, ile rzeczywiście stracił, ale w 1999
r., kiedy władzę w spółce przejął AWS, mówiło się już o 70 mln dolarów. 1 października 1999 r. Prokuratura Okręgowa w Lubinie rozpoczęła śledztwo w sprawie „niekorzystnego dla spółki kontraktu z Colmet International Ltd. co spowodowało znaczną szkodę majątkową w wysokości nie mniejszej niż 32 mln USD”.

Postępowanie, którym kierował prokurator Jerzy Skorupka, zdumiewająco się ślimaczyło. 8 października 2002 r. „Słowo Polskie” ujawniło, że Skorupka rok przed rozpoczęciem śledztwa wydał książkę sponsorowaną przez KGHM. Sponsoring miał miejsce dokładnie wtedy, kiedy spółką kierował zarząd i rada nadzorcza, której działalność miał badać. Tempo śledztwa zaniepokoiło ówczesnego ministra sprawiedliwości Lecha Kaczyńskiego i zostało przeniesione do Katowic – tamtejsi prokuratorzy byli niezależni od KGHM i znali się na sprawach górniczych. Jednak i tu nie miało specjalnego szczęścia.

To tylko ekperyment

Kilka miesięcy po objęciu władzy przez SLD postępowanie zostało umorzone. Straty w KGHM uznano za „uzasadniony eksperyment ekonomiczny”. Bez wątpienia śledztwu nie pomogła postawa nowego zarządu KGHM ze Stanisławem Speczikiem na czele. Zarząd spółki odmówił wpuszczenia do KGHM kontrolerów NIK-u. Kontrolerzy mieliby nie lada materiał do badania, bo okazało się, że zarząd przygotowywał ugodę z Colmetem, na podstawie której wycofał z sądu roszczenia wartości 386 mln zł. – tyle od egzotycznej spółki domagał się poprzedni, AWS-owski zarząd.

Ugodę zawarto, a pieniądze utopione w Kongo zginęły bezpowrotnie. KGHM stracił jednak coś więcej. Rząd Konga liczył na to, że Polacy uruchomią wydobycie miedzi i kobaltu na ogromną skalę, a tymczasem kongijska spółka współpracująca z polskim pośrednikiem nie dostała nawet obiecanych jej pieniędzy. Kongijczycy za wszystko obwiniają nie mało znany Colmet, a KGHM, który całe przedsięwzięcie firmował.

W Polsce pod pręgierzem rządu znalazł się nie zarząd KGHM, który doprowadził do tych strat, a zarząd AWS-owski, który pieniądze próbował odzyskać. W raporcie otwarcia rządu Leszka Millera KGHM zajmował kluczową pozycję, wśród spółek, które rzekomo za czasów AWS popełniły znaczne nadużycia.

Co stało się z pieniędzmi

Colmet miał przekazywać pieniądze od KGHM kongijskiej spółce Sodomico. Z zeznań przed polskim sądem Jeana Mukenge Bisumble, byłego urzędnika kongijskiego Ministerstwa Sprawiedliwości i prawnika, który pracował nad odzyskaniem dla KGHM utraconych pieniędzy, wynika, że znaczna część środków przeznaczonych dla Sodomico zapadła się pod ziemię. Na pewno dotarła do Colmetu. Spółka otrzymywała miliony dolarów nawet wtedy, gdy okazało się, że z interesu już nic nie będzie. Z analizy dokumentów wynika, że nikomu nieznana spółka z Wysp Dziewiczych zarobiła około 10 milionów dolarów. Straciły obydwa państwa.

Tym razem na pewno wyjaśnimy

Sprawa nadużyć w KGHM zaistniała na nowo po serii publikacji prasowych w 2002 r., szczególnie w „Rzeczpospolitej”. Premier Leszek Miller obiecał wtedy, że sprawa zostanie wyjaśniona. To samo obiecało kierownictwo prokuratury z minister sprawiedliwości Barbarą Piwnik. Na obietnicach się skończyło. Prokuratura nie ściągnęła z Kongo nawet najważniejszych dokumentów w sprawie. Kłopoty miał jedynie dziennikarz Jarosław Jakimczyk, który jako pierwszy sprawę ujawnił. Ówczesny minister skarbu Wiesław Kaczmarek oskarżył go, że atakuje KGHM, gdyż był w przeszłości opłacany przez tę spółkę. Dowodem miała być współpraca jednego z pracodawców Jakimczyka (nieistniejącego już dziennika „Życie”) z KGHM. Jakimczyk podał Kaczmarka do sądu, sprawa się do dziś nie zakończyła.


Tymczasem pod koniec lutego sekretarzem stanu w Ministerstwie Skarbu został Stanisław Speczik. Jego kompetencje są ogromne. Podlegają mu między innymi wszystkie spółki skarbu państwa, czyli to on decyduje o obsadzie ich rad nadzorczych.

Minister Speczik pytany przez nas o inwestycje w Kongo uważa, że ta sprawa jego nie dotyczy: - Za czasów mojej prezesury w KGHM inwestycja w Kongo nie przynosiła już strat, tylko niewielkie zyski. Sytuacja prawna związana ze wspomnianą inwestycją została wyklarowana. Prokuratura, która badała sprawę, nie zwróciła się nawet do mnie o jakiekolwiek wyjaśnienia.

ELIZA MICHALIK, TOMASZ SAKIEWICz

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)